Megan Hunt jest klasą samą w sobie, błyskotliwym neurochirurgiem, najlepszym. Lecz jej świat przewraca się do góry nogami, gdy wypadek samochodowy kończy jej karierę na sali operacyjnej. Megan podejmuje racę jako patolog sądowy, zdecydowana dowiedzieć się, kto - lub co było przyczyną śmierci jej najnowszych "pacjentów". Ma znakomitą intuicję, ale też problem z wyznaczeniem granicy gdzie kończy się jej, a zaczyna praca policji. Okazuje się również, że nie tylko karierę musi odbudować: Megan odkrywa, że aby przywróci do życia swoje stosunki z rodziną będzie musiała się nieźle napracować...

Główną rolę gra Dana Delany, którą możemy pamiętać z "Gotowych na wszystko". Od pierwszych minut pilotażowego odcinka aktorka stara się grać osobę profesjonalną, irytującą, arogancką i pewną siebie. Niestety, ale jej to nie wychodzi - chociaż darzę aktorkę sympatią, kompletnie nie kupuję jej w tej roli - jej aroganckie odzywki do detektywów wychodzą sztucznie (po części wina przeciętnych dialogów), a przede wszystkim komicznie w negatywnym znaczeniu tego słowa. W drugim odcinku scenarzyści trochę to naprawili, lekko tonując jej zachowanie, ale nadal nie jest to postać, która ciekawi, intryguje i powoduje, że chcemy jej kibicować. W przypadku seriali jednowątkowych to jest właśnie najważniejsza cecha - centralna postać musi być ciekawa! Musi przyciągać widza do ekranu, który z uśmiechem na ustach i zaciekawieniem będzie śledzić jej losy. Po pierwszych dwóch odcinkach niestety jest to największy minus serialu. Postać momentami przypomina chaotyczny zlepek bohaterów "Doktora House" i "Mentalisty". Całe jej zachowanie wykraczające poza jurysdykcje lekarza sądowego wydaje mi się irracjonalne. Czy naprawdę pozwolono by lekarzowi sądowemu na takie zachowanie? Czy może to tylko radosna twórczość scenarzystów?

Jej zachowanie w sprawach osobistych także nie budzi żadnych emocji. Regularnie kilka razy w odcinku włącza się melancholijna muzyka i wówczas Hunt swojemu współpracownikowi żali się z problemów rodzinnych. Relacje z córką są przesycone schematami, a sukcesy na tym polu są tak przewidywalne i nienaturalnie wymuszone, że ciężko znaleźć odpowiednie słowa, by to dosadnie ocenić.

[image-browser playlist="" suggest=""]

Sprawy, jakimi zajmuje się Megan Hunt wyglądają już ciekawiej. Nie wydają się przewidywalne, są dobrze poprowadzone z typowym finałem w postaci konfrontacji. Tenże finał od razu na myśl przywołuje "Medium", gdzie na końcu odcinka przez długi czas dochodziło do konfrontacji ze sprawcą - czyżby "inspiracja"?

Interesująco rozwiązano metody działań stricte medycznych doktor Hunt. Podchodzi do tego inaczej, niż mogliśmy to oglądać w innych serialach o podobnej tematyce. Znajduje rozwiązania w miejscach, których widz nie może się domyśleć. W obu odcinkach był to jeden z najciekawszych elementów fabuły.

Produkcja nie ma tak naprawdę za wiele plusów. Pozostałe postacie są mało ciekawe, jednowymiarowe i bezbarwne. Nawet krótkie pojawienie się Jeri Ryan ("Star Trek: Voyager") nie poprawia tej oceny. Aktorzy grający detektywów czy współpracowników doktor Hunt nie wywiązują się ze swoich ról w sposób poprawny. Nie prezentują kompletnie nic, co by widza mogło zaciekawić.

Po dwóch odcinkach serial nie wypada za dobrze. Postacie nieciekawe, a dialogi nudne, ale akcja momentami jest przyzwoita i nieprzewidywalna. Poza tym, serial nie prezentuje nic oryginalnego czy odkrywczego, czego byśmy wcześniej nie oglądali. "Anatomia Prawdy" na spokojny wieczór może wystarczy, ale szybko może nudzić, a po seansie nie pozostaje kompletnie nic. Słaby poziom tej produkcji kompletnie nie dziwi, że otrzymała tak późną datę emisji w Stanach Zjednoczonych.

Ocena: 4/10
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj