Rozpoczęli sezon pojawieniem się pięknej, długowłosej blondynki u boku agenta specjalnego FBI Selleya Bootha, niejakiej Hanny. Widzowie byli podzieleni - zęść znienawidziła ją od razu, inni starali się ją polubić, ale trzeba przyznać, że pierwsza połowa sezonu scenarzystom nie wyszła. Zarówno wątek nowej miłości Bootha, jak i naciąganej, mało zrozumiałej przyjaźni między Hanną a naszą panią antropolog. Poza tym fakt, że między parą głównych bohaterów wyraźnie przestało iskrzyć nie zostały przyjęte najlepiej. I kiedy wszystkim wydawało się, że ciężko będzie to wszystko odrobić, duet Hart Hanson i Stephen Nathan raz jeszcze pokazali, że nie są nowicjuszami w branży. Druga połowa sezonu była zdecydowanie ciekawsza, a ostatnie trzy odcinki przywróciły fanom wiarę w powrót Bones i dały nadzieję na ciekawy, kolejny sezon.

Finałowy odcinek zatytułowany "The Change in the Game" był znacznie lżejszy, niż poprzedni, kiedy to z rąk snajpera zginął jeden z asystentów dr Brennan, Mr. Vincent Nigel–Murray.

[image-browser playlist="610604" suggest=""]

Akcja finału toczy się w kręgielni. Zostają tam znalezione zwłoki mężczyzny, zmasakrowane przez maszynę do ustawiania kręgli. Okazuje się, że ofiara to gracz ligowy i zupełnie przypadkiem kolega ojca Brennan, Maxa. Nasi detektywi postanawiają, że tym razem będą rozwiązywać sprawę pod przykrywką i tak w towarzystwie Maxa na kręgielni zjawiają się Wanda (spalona trwała, jeansowa kurtka, wciąż żująca gumę) i Buck (długie, zmierzwione włosy, wystające spod zabawnej czapki). W trakcie śledztwa, na kręgielni cały czas towarzyszy im Max, który coraz baczniej i z coraz większym rozbawieniem przygląda się relacjom pomiędzy nimi, wyraźnie podejrzewając, że w ostatnim czasie wiele się zmieniło pomiędzy tą dwójką. Widzowie też mają swoje podejrzenia, bo poprzedni odcinek zostawił bez odpowiedzi pytanie "zrobili to czy nie?".

Podczas gdy Booth i Brennan poznają potencjalnych podejrzanych i usiłują odgadnąć, kto jest mordercą, w laboratorium w pocie czoła pracują Hodgins, Wendell i Angela. Kiedy udaje im określić przyczynę zgonu – silne uderzenie okrągłym przedmiotem w nos, które spowodowało pęknięcie czaszki - Angela zaczyna rodzić i Wendell zostaje sam, a przyszli rodzice jadą się do szpitala.

[image-browser playlist="610605" suggest=""]

Sceny szpitalne były naprawdę wspaniałe, to chyba jeden z najmocniejszych atutów odcinka. Zarówno wtedy, gdy Hodgins robi wszystko, by wesprzeć Angelę w tym bolesnym doświadczeniu, jak i chwila gdy oboje decydują się na rozmowę na temat tego, co będzie, jeśli dziecko urodzi się niewidome. Bardzo wzruszająca scena, pięknie zagrana przez Michaelę Conlin i jej serialowego męża, T.J. Thyne'a.

Oczywiście - jak to zwykle bywa w Kościach - nie mogło zabraknąć zabawnych scen nawet w najbardziej trudnych chwilach. I tak tutaj z jednej strony mamy zmagania z porodem, a z drugiej wideokonferencję, które urządza przyszłym rodzicom Wendell, pozostawiony w laboratorium z dowodami sam. Wspólnymi siłami Wendell i Hodgins odgadują w końcu, że narzędziem zbrodni był kask motocyklowy, a ta informacja pomaga Boothowi i Brennan złapać mordercę.

[image-browser playlist="610606" suggest=""]

Morderca złapany. Sprawiedliwość zwyciężyła, czas na zakończenie. Cały zespół czeka w szpitalu na ostateczne rozwiązanie, w końcu szczęśliwy i dumny tata wychodzi z sali z maleństwem na rękach i przedstawia wszystkim Michaela Staccato Vincenta Hodginsa. Chłopiec jest zdrowy, wszyscy się cieszą. Bones wykorzystuje zamieszanie i wślizguje się do pokoju, w którym odpoczywa przyjaciółka, przynosi jej pluszaka dla małego, pyta o to, jak było i... dostrzegamy jak długą drogę przebyła przez te lata główna bohaterka - od oschłej i zasadniczej pani naukowiec dzielą ją już lata świetlne. I właściwie to prawie koniec, ale to "prawie" jak mówi reklama robi różnicę...

Na koniec bowiem scenarzyści przygotowali niespodziankę. Od dawna powtarzali, że muszą jakoś rozwiązać wątek "będą/nie będą razem", bo dłużej ciągnąć tego nie sposób, aczkolwiek podkreślali, iż nie chcą tego zrobić w sposób sztampowy.

Udało się im.

Wiadomość, że jednak to zaszło spada na widza w ostatnich sekundach odcinka. Jak grom z jasnego nieba. Para głównych bohaterów idzie ulicą, wracają ze szpitala, rozmawiają o tym, jak zmieni się życie Angeli i Hodginsa, a my coraz wyraźniej widzimy, że dr Brennan jest czymś mocno poruszona. W końcu zatrzymują się i Booth także to napięcie dostrzega. I wtedy pada zdanie: Jestem w ciąży... a ty jesteś ojcem. Szeroki uśmiech, jaki pojawia się po tym wyznaniu na twarzy agenta Bootha daje fanom sporo nadziei na przyszłość.

[image-browser playlist="610607" suggest=""]

Z przyjemnością oglądałam grę Emily Deschanel w całym odcinku. Jest znakomita aktorką, z łatwością przeistoczyła się z dr Brennan w nieco zblazowaną, wciąż żującą gumę Wandę, a potem brawurowo zagrała ostatnie sceny odcinka. Również Boreanaz w ostatniej scenie również stanął na wysokości zadania.

Może i nie był to finał powalający, ale biorąc pod uwagę cały sezon było całkiem nieźle. Ściągnięcie do finałowego odcinka O'Neila to niewątpliwy plus, bo postać Maxa zawsze wnosi świeży powiew do serialu. Wróciło wszystko to, za co widzowie kochają Bones - humor, eksperymenty, wzruszenie, ciekawa zagadka kryminalna i chemia pomiędzy bohaterami. Czego chcieć więcej? Chyba tylko tego, żeby lato szybko minęło...

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj