Andrzej po raz kolejny wpadł w sidła strachu przed otaczającą go rzeczywistością, która dla nas stała się już chlebem powszednim. Wszyscy widzowie śledzący produkcję, pamiętają bezwzględnego męża, który zostawił swoja żonę Ankę i ojca porzucającego własną córkę Manię, a potem jak się okazało jeszcze jedno dziecko, z którym Anka jest w ciąży. Teraz, jak to bywa w życiu i w serialach, role się odwróciły. Podczas, gdy Anka otrząsnęła się już po stracie męża, on znalazł się w punkcie wyjścia. Wplątany w pajęczynę własnych kłamstw tak się pogrążył, że został na lodzie. Dostał kopniaka od Beaty, swojej bezkompromisowej kochanki, która przecież nie mogła sobie pozwolić na upokorzenie i tak nieprzewidzianą sytuację, jaka miała miejsce w restauracji Imbir. To tam przecież Anka nakryła byłego męża z własną lekarką na romantycznej kolacji.
[image-browser playlist="611047" suggest=""]
Czyżby Andrzej nie potrafił unieść ciężaru, jaki spadł na jego barki? Po pierwsze, zaniedbuje swoją córkę, która żali się matce, że ojciec o niej zapomniał. Po drugie, boi się szczerości i lojalności wobec swojej nowej partnerki, przez co popada ze skrajności w skrajność. I choć bym chciała odrobinę mu współczuć, jakoś nie mogę się przełamać. Nie wynika to z mojego feminizmu, który w takich sytuacjach mógłby się obudzić, a raczej z tego, że według mnie Andrzej nie zasłużył sobie na współczucie. Myśląc o nim nasuwa mi się pytanie o jego przyszłość. Czy będzie pełnił nadal rolę podnóżka Beatki, podkuli ogon i będzie na kolanach błagał ją o wybaczenie, czy może jego postawa zmieni się i zacznie odgrywać rolę prawdziwego faceta, biorąc odpowiedzialność za swoją rodzinę, co mogłoby się wiązać z chęcią powrotu do byłej żony? To może się nie powieść, bowiem ona powoli układa swoje życie od nowa.
Obserwując rolę Anki od początku serialu zauważamy, że przeszła ona sporą transformację. Widać gołym okiem, że zaszła w niej pewna wewnętrzna przemiana z zdesperowanej, porzuconej, skrzywdzonej i zabieganej żony i matki w silną, szczęśliwą i pełną chęci do życia kobietę z pasją, która odważnie podejmuje decyzje życiowe zgodne z jej "ja". Bardzo duży wpływ na jej zmianę ma nowa praca, w której nasza bohaterka odkrywa swój talent kulinarny, ale także mężczyźni, którzy pojawili się w jej życiu. Jednym z nich jest Jerzy, szef kuchni, który początkowo pojawiał się raczej „przypadkiem” w serialu, a jego postać była dość niewyraźna. Teraz jego rola zaczyna się ujawniać i nabierać kształtów. Z gbura i szorstkiego, oziębłego drania, zmienia się w wyrozumiałego, wrażliwego i uśmiechniętego gościa, który ratuje Ankę z opresji. Początkowo zamknięty w sobie, teraz bardzo ciepły i otwarty chętnie pomaga jej podczas remontu mieszkania, co prowokuje nas do stwierdzenia, że między nimi może coś zaiskrzyć. Wszystko w rękach autorki scenariusza, Agnieszki Pilaszewskiej, która jak na razie połączyła naszych bohaterów wspólną pasją, ale czy połączy ich również uczuciem, okaże się w kolejnych odcinkach.
[image-browser playlist="611048" suggest=""]
Scenarzystka ciągleu próbuje nas zaskoczyć czymś nowym, świeżym, niebanalnym. Tym razem mam wrażenie, że zabieg, który miał znacznie ubarwić produkcję nie do końca się udał. Chodzi mi dokładnie o kilkuodcinkowy epizod związany z nagle pojawiającym się ojcem Anki Cezarym, w rolę którego wcielił się znany nam m.in. z "Klanu" Tomasz Stockinger. Oczywisty był fakt, że pojawiający się znikąd Cezary zostanie początkowo niechętnie przyjęty do rodzinnego grona Anki. Największy opór miała oczywiście sama Anka. Tylko wiadomo przecież, że łagodna córka nie ma serca z kamienia i przebaczyła ojcu wszystkie stracone lata. Szkoda tylko, że chwilę po tym traci go na dobre.
[image-browser playlist="611049" suggest=""]
Zdaję się być prawdopodobnym fakt, iż epizod Stockingera miał na celu przyciągnięcie większej ilości widzów, a jego śmierć, dość zresztą przesadzona, miała służyć za mechanizm wyciskacza łez. Ale czy dwie śmierci w jednym tygodniu to nie za wiele? Wszyscy, którzy śledzą czołówkę polskich seriali stacji TVN nie ochłonęli przecież jeszcze po tragicznie zmarłej Julce w "Usta, usta".
Dziesiąty odcinek serialu przyniósł ze sobą wiele niespodzianek. Z jednej strony oglądało się go miło i chwilami bawił do łez, ale z drugiej finał jego był dość drastyczny i nie do końca zrozumiały. Pomimo, iż jest to serial jednowątkowy, jak widać kryje w sobie wiele intrygujących historii. Ciekawe, czym jeszcze produkcja nas zaskoczy i jak potoczą się losy naszych bohaterów. Czy Anka odnajdzie szczęście u boku Jerzego, a Beatka przygarnie Andrzeja? Przekonamy się o tym już wkrótce.