Jednak spotkała ją niemała niespodzianka. Zaborcza i twarda "rywalka" Anki podzieliła los swojej pacjentki. W tych okolicznościach niczego nieświadomy Andrzej zostanie podwójnym tatusiem. Znając już jego nieudolność ojcowską, możemy tylko łapać się za głowę, zastanawiając się co ten biedak pocznie. Z drugiej strony nie bądźmy aż tak surowi i dajmy mu szansę. Być może w drugiej serii serialu pokaże nam zupełnie inną stronę swojego oblicza. Rzecz jasna lepszą.
[image-browser playlist="610440" suggest=""]
Beatka zaczęła bawić się w grę Andrzeja - zatajanie prawdy. Być może nie zajdzie tak daleko jak jej narzeczony, ale Agnieszka Pilaszewska przyzwyczaiła nas już do niespodzianek. Możemy liczyć na porcję naprawdę niezłych wydarzeń z panią doktor w roli głównej. Jak też podejrzewałam po obejrzeniu poprzedniego odcinka, Anka i Beata coraz bardziej zbliżają się do siebie. Nie można ich nazwać jeszcze przyjaciółkami, ale wszystko jest na dobrej drodze. Zresztą pani doktor odbierze poród byłej żony swojego narzeczonego, co na pewno połączy obie panie specyficzną więzią.
Kilka głównych wątków serialu zostało bez wyjaśnienia, utrzymanych w niepewności. Co będzie z Anką i Jerzym, który nagle znika bez pożegnania? Przecież wszyscy liczyli na happy end z ich udziałem, a tu nagły wyjazd Jerzego zaskoczył wszystkich. Anka mogłaby zadowolić się Maćkiem, który cały czas okazuje jej sympatię, ale nie tego kandydata widzowie upodobali sobie widzieć u boku naszej bohaterki.
Jak potoczą się dalsze losy Poli i Klemensa, których miłość coraz bardziej kwitnie z każdym odcinkiem? Czy Pola będzie próbowała nadal grać zmysłową pasjonatkę gry na wiolonczeli, czy w końcu pokaże swoje prawdziwe "ja"? Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi.
[image-browser playlist="610441" suggest=""]
Ostatni odcinek serialu pozostawił po sobie ogromny niedosyt. Mam wrażenie, że nie tego spodziewali się widzowie po finale. Jednak z drugiej strony może to i lepiej. Dzięki temu wszyscy miłośnicy kulinarnych przygód naszych bohaterów będą mieli większy apetyt na drugą serię produkcji, a zżerająca ich ciekawość nie pozwoli o niej zapomnieć.
Koniec także był zaskakujący. Wspólne ognisko w rodzinnym gronie to symbol, że wszyscy dają sobie ręce na zgodę, a topór wojenny zostaje zakopany. Ale ile ta zgoda potrwa?
[image-browser playlist="610442" suggest=""]
Finał pierwszego sezonu zmusza nas do reflekcji. "Przepis na życie" udowodnił, że jak się chce, można stworzyć przyzwoity serial w Polsce, który nie będzie oparty na kupionym formacie. Agnieszka Pilaszewska przez cały sezon karmiła nas dobrym humorem, zwrotami akcji i ciekawym rozwojem postaci. Na ostatni odcinek zdecydowała się to wszystko trochę stonować, przez co widz odczuć może lekki niedosyt. Finały sezonów mają to do siebie, że powinny kończyć się mocno i wywrzeć wielki wpływ na widza, który będzie oczekiwać kolejnej serii z niecierpliwością. Tutaj czegoś zabrakło - może jak scenarzyści pisali finał, nie wiedzieli, czy będzie kolejna seria? Wszystko zakończyło się spokojnie, bez większych emocji i w sumie z niewielkim tzw. cliffhangerem, który powinien zapewnić powrót widzów we wrześniu wraz ze startem drugeigo sezonu.