Pierwszy epizod nowej serii rozpoczyna się tam, gdzie poprzedni sezon się zakończył. Twórcy nie pozwalają nam złapać oddechu – od razu rzucają w wir akcji. Z jednej strony to dobrze, bo przy dwudziestoparominutowych odcinkach szkoda tracić czas, z drugiej, krótka refleksja na wstępie z pewnością zadziałałaby na korzyść bohaterów. Ostatnie odsłony poprzedniej serii zaprowadziły Servant w dość dziwaczne miejsca. Postacie, ich przeżycia oraz emocje znajdowały się jakby obok zataczającej coraz szersze kręgi fabuły. Gdybyśmy na chwilę przystanęli i zastanowili się, jak Dorothy, Sean i Julian w tym wszystkich odnajdują się psychicznie, opowieść mogłaby wiele zyskać. Niestety, nie ma na to miejsca. Pierwszy epizod drugiej serii przekonuje nas dobitnie, że kluczem do opowieści nie będzie psychologia postaci, a najzwyklejszy w świecie suspens. Oczywiście nie ma w tym nic złego – znamy dziesiątki świetnych produkcji filmowych i serialowych, które bazują na takiej formule. Twórcy nie wyprztykali się jeszcze ze wszystkich zagadek i tajemnic, więc jest czym grać. Jak pod tym względem prezentuje się omawiana odsłona? Pierwsze minuty przedstawiają nam Dorothy, która przerażona i rozhisteryzowana próbuje odnaleźć Jericho. W domu Turnerów pojawia się policja, starająca się połapać, o co w tym wszystkim chodzi. Sprawy nie ułatwiają funkcjonariuszom pozostali bohaterowie dramatu. Sean i Julian muszą zatrzeć ślady obecności prawdziwego dziecka u nich w domu. W świetle ich działań Dorothy wychodzi na osobę niestabilną psychicznie. Sęk w tym, że wydaje się mieć rację w kwestii wszystkiego, o czym mówi. Niebezpieczna sekta, złowieszcza opiekunka i enigmatyczne cele – do czego to prowadzi? Premiera drugiego sezonu wskazuje nam zagadki, które będziemy rozwiązywać w trakcie kolejnych odsłon. Bardzo możliwe, że opowieść stanie się jeszcze bardziej nieprzenikniona niż w poprzednim sezonie. Mamy więc dwie strony działające niby w tym samym interesie, jednak znajdujące się w pewnego rodzaju konflikcie. Dorothy kontra Julian oraz Sean – wszystko na to wskazuje, że dążąc do tego samego celu, bohaterowie będą ze sobą konkurować. To niegłupi pomysł, zwłaszcza że działania protagonistów mogą być coraz bardziej desperackie. W bieżącej odsłonie dostaliśmy mocny dialog pomiędzy Turnerami, zakończony dobitnym „myślałam, że będziesz lepszym ojcem”. Takie wyraziste sformułowania nie padają bez przyczyny – bądźmy pewni, że to zalążek czegoś większego. Istnieje szansa, że twórcy rozbiorą na czynniki pierwsze rodzinę Turnerów, która przecież już w poprzedniej serii miała znamiona dysfunkcji. Taka wiwisekcja dobrze zrobi opowieści, odciągając ją od czasu do czasu od formy suspensu. Z pewnością głównym generatorem tajemnic będzie sekta i jej dziwaczni członkowie. W omawianej odsłonie nie uświadczymy ani Leanne, ani osobliwego wujostwa. Trudno przewidzieć wydarzenia, oprócz tego, że twórcy długo będą nas trzymać w niepewności co do toku akcji. Bardzo możliwe, że pomachają nam przed nosem karteczką z napisem WIELKA TAJEMNICZA TAJEMNICA, licząc, że to wystarczy, żeby przykuć widzów do telewizora (i skłonić do wykupienia subskrypcji Apple TV). Z obraną formą wiąże się duże ryzyko, bo za intrygującą zagadką musi iść satysfakcjonujące rozwiązanie. W Servant mamy wskrzeszającą ludzi sektę, obdarzoną potężną mocą młodą kobietę, dziecko o olbrzymim znaczeniu i większą stawkę, o którą toczy się gra. Czy tylko mnie się wydaje, że przy takich motywach trudno będzie o niepopadające w górnolotność i logiczne odpowiedzi?
fot. Apple TV
+1 więcej
Kameralna forma i urok pierwszych odcinków poszedł w odstawkę, ustępując miejsca bardziej rozbudowanej intrydze. Twórcy przędą nam coś złowieszczego i złowrogiego, zapominając o budowaniu klimatu i dbaniu o atmosferę. Widać, że chcą jak najszybciej przejść do następnego etapu opowieści, podczas którego zostaniemy zasypani kolejnymi wskazówkami  i fabularnymi ślepymi uliczkami. Czarny humor, tak subtelnie ulokowany w pierwszych odcinkach, na razie ustępuje miejsca gonitwie za intrygą. Pierwsza odsłona drugiego sezonu jest jakby inwentaryzacją wątków – porządkuje to, co było i zawiązuje dalsze wydarzenia. Wynikiem tego, nic znaczącego na razie się nie dzieje. Ot, klasyczny wstęp. W pierwszym momencie chciałem ocenić premierę drugiego sezonu Servant na 6. Po chwili namysłu stwierdziłem jednak, że z chęcią będę obierał tę fabularną cebulę z kolejnych warstw, próbując dokopać się do sedna, niezależnie pd tego, jak niedorzecznie by się prezentowało. Mam dziwne przypuszczenia, że kolejne wydarzenia z Servant coraz częściej będą ocierać się o absurd i brak logiki. Dzień jak co dzień u M. Night Shyamalana, można by rzec. Wkrótce przekonamy się, czy i tym razem autor doprowadzi projekt do spektakularnej klapy, podobnie jak kilka swoich poprzednich produkcji. Na razie jednak daję serialowi szansę, bo wciąż ma w sobie coś wyjątkowego.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj