Shameless” powoli żegnają się z widzami, a następny odcinek zakończy jeden z lepszych sezonów w historii tego serialu. Jednak na smutek i żal nie ma czasu, bo „Drugs Actually” to epizod tak przepełniony akcją, że na jakiekolwiek rozmyślania nie ma czasu. I to zdecydowanie dobrze, bo gdyby zacząć snuć refleksje na temat poczynań Gallagherów, to można by nabawić się niezłego bólu głowy. Zamiast tego polecam jednak ból brzucha – ze śmiechu. Zacznijmy od zakochanego Franka, który jest po prostu przecudowny. Kto by pomyślał, że ten kombinator jest w stanie wykazać się taką troską i czułością? Jego związek z Biancą naprawdę zaczyna wyglądać poważnie, przynajmniej z jego perspektywy. Dziewczyna bowiem bardziej zafascynowana jest doświadczaniem życia w ekstremalnej wersji niż jakimikolwiek uczuciami. Ciekawe, czy twórcy zdecydują się na pozostawienie jej przy życiu. Niby jej szanse na uniknięcie śmierci są niewielkie, ale to „Shameless”, tu już nie takie rzeczy były możliwe. Może to właśnie jest przeznaczenie Franka? Uciec gdzieś za horyzont z piękną młodą, niezrównoważoną kobietą i tam dokonać swych dni? Wtedy jednak widzowie musieliby żyć bez takich scen jak dziki seks na torach przy światłach nadjeżdżającego pociągu. Zdecydowanie najlepszy moment odcinka. I choć wiadomo było, że Frank z Biancą w porę unikną tragedii, dreszczyk emocji był obecny. [video-browser playlist="678833" suggest=""] Emocje towarzyszą również Debbie, która pałając nienawiścią do Sammi, planuje na niej brutalną zemstę za to, co spotkało Iana. Pomaga jej w tym Mickey, dla którego załatwianie takich spraw to chleb powszedni. Dziewczynka snuje więc fantazje o tym, co zrobi starszej siostrze, a widz jest przekonany, że żaden plan nie dojdzie do skutku. Jakież jest jednak zdziwienie, kiedy okazuje się, że zemsta jak najbardziej wchodzi w grę i nie będzie to byle co. Podobnie zdziwiona jest Debbie, która chyba jednak nie tak wyobrażała sobie otumanienie kogoś pigułką gwałtu. Ostatecznie jednak wszystko kończy się w miarę dobrze, o ile w ogóle można mówić o dobrym zakończeniu w „Shameless”. W tym przypadku po prostu nikt nie umiera (ostatecznie), a młoda panna Gallagher trochę dorasta i doświadcza życia. To wszystko jest tak absurdalne i tak bardzo stylowe, że gdyby Sammi rzeczywiście umarła, stwierdziłbym, iż to całkiem normalne, i przeszedłbym nad tym do porządku dziennego – tak jak bohaterowie. Swoje pięć minut ma również Fiona, która kolejny raz przeżywa miłosne dramaty i stoi na rozdrożu. Tym razem dylemat wygląda następująco: Sean czy Gus? Szczerze, mam trochę dość jej rozterek, a twórcy przekombinowali z jej postacią i spłycili ją niesamowicie. Dziewczyna, która do tej pory radziła sobie z wielkimi problemami rodzinnymi, nie jest w stanie wybrać faceta. I to przez tyle odcinków! Na miejscu jej adoratorów już dawno bym się znudził i poszukał sobie ciekawszej alternatywy. Jedyne uczucia, jakie wywołuje ten wątek, to w tym momencie rozczarowanie i irytacja. Nie tego się spodziewamy i nie tego chcemy. Droga Fiono, czas skończyć ten melodramat i pozbierać się do kupy. Czytaj również: Eliza Dushku z rolą w 4. sezonie „Banshee” „Drugs Actually” przygotowało grunt pod finał 5. sezonu, teraz pora na wielką bombę. Z doświadczenia możemy powiedzieć, że zaraz wszystko się pokomplikuje, rozpadnie, pójdzie niezgodnie z planem i przez cały następny sezon będziemy oglądać próby uporania się z tym bałaganem. „Shameless” wiedzą, jak pokierować akcją, by widz dostał to, czego chce, liczę więc, że finał będzie naprawdę spektakularny.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj