"Shameless – Niepokorni" robią wszystko, by widzowie jeszcze długo pamiętali ten genialny sezon. Odcinek 11 to przede wszystkim dużo humoru, naprawdę niespodziewanych zwrotów akcji i zupełnie pokręconych sytuacji.
„
Shameless” powoli żegnają się z widzami, a następny odcinek zakończy jeden z lepszych sezonów w historii tego serialu. Jednak na smutek i żal nie ma czasu, bo „Drugs Actually” to epizod tak przepełniony akcją, że na jakiekolwiek rozmyślania nie ma czasu. I to zdecydowanie dobrze, bo gdyby zacząć snuć refleksje na temat poczynań Gallagherów, to można by nabawić się niezłego bólu głowy. Zamiast tego polecam jednak ból brzucha – ze śmiechu.
Zacznijmy od zakochanego Franka, który jest po prostu przecudowny. Kto by pomyślał, że ten kombinator jest w stanie wykazać się taką troską i czułością? Jego związek z Biancą naprawdę zaczyna wyglądać poważnie, przynajmniej z jego perspektywy. Dziewczyna bowiem bardziej zafascynowana jest doświadczaniem życia w ekstremalnej wersji niż jakimikolwiek uczuciami. Ciekawe, czy twórcy zdecydują się na pozostawienie jej przy życiu. Niby jej szanse na uniknięcie śmierci są niewielkie, ale to „
Shameless”, tu już nie takie rzeczy były możliwe. Może to właśnie jest przeznaczenie Franka? Uciec gdzieś za horyzont z piękną młodą, niezrównoważoną kobietą i tam dokonać swych dni? Wtedy jednak widzowie musieliby żyć bez takich scen jak dziki seks na torach przy światłach nadjeżdżającego pociągu. Zdecydowanie najlepszy moment odcinka. I choć wiadomo było, że Frank z Biancą w porę unikną tragedii, dreszczyk emocji był obecny.
[video-browser playlist="678833" suggest=""]
Emocje towarzyszą również Debbie, która pałając nienawiścią do Sammi, planuje na niej brutalną zemstę za to, co spotkało Iana. Pomaga jej w tym Mickey, dla którego załatwianie takich spraw to chleb powszedni. Dziewczynka snuje więc fantazje o tym, co zrobi starszej siostrze, a widz jest przekonany, że żaden plan nie dojdzie do skutku. Jakież jest jednak zdziwienie, kiedy okazuje się, że zemsta jak najbardziej wchodzi w grę i nie będzie to byle co. Podobnie zdziwiona jest Debbie, która chyba jednak nie tak wyobrażała sobie otumanienie kogoś pigułką gwałtu. Ostatecznie jednak wszystko kończy się w miarę dobrze, o ile w ogóle można mówić o dobrym zakończeniu w „
Shameless”. W tym przypadku po prostu nikt nie umiera (ostatecznie), a młoda panna Gallagher trochę dorasta i doświadcza życia. To wszystko jest tak absurdalne i tak bardzo stylowe, że gdyby Sammi rzeczywiście umarła, stwierdziłbym, iż to całkiem normalne, i przeszedłbym nad tym do porządku dziennego – tak jak bohaterowie.
Swoje pięć minut ma również Fiona, która kolejny raz przeżywa miłosne dramaty i stoi na rozdrożu. Tym razem dylemat wygląda następująco: Sean czy Gus? Szczerze, mam trochę dość jej rozterek, a twórcy przekombinowali z jej postacią i spłycili ją niesamowicie. Dziewczyna, która do tej pory radziła sobie z wielkimi problemami rodzinnymi, nie jest w stanie wybrać faceta. I to przez tyle odcinków! Na miejscu jej adoratorów już dawno bym się znudził i poszukał sobie ciekawszej alternatywy. Jedyne uczucia, jakie wywołuje ten wątek, to w tym momencie rozczarowanie i irytacja. Nie tego się spodziewamy i nie tego chcemy. Droga Fiono, czas skończyć ten melodramat i pozbierać się do kupy.
Czytaj również: Eliza Dushku z rolą w 4. sezonie „Banshee”
„Drugs Actually” przygotowało grunt pod finał 5. sezonu, teraz pora na wielką bombę. Z doświadczenia możemy powiedzieć, że zaraz wszystko się pokomplikuje, rozpadnie, pójdzie niezgodnie z planem i przez cały następny sezon będziemy oglądać próby uporania się z tym bałaganem. „
Shameless” wiedzą, jak pokierować akcją, by widz dostał to, czego chce, liczę więc, że finał będzie naprawdę spektakularny.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h