Najwięcej w serialu zależy od kreatywnych scenarzystów oraz aktorów, którzy potrafią ich wizję urzeczywistnić. W obydwu tych kwestiach Shameless stanowi wzór dla innych telewizyjnych dzieł. Po raz kolejny będę chwalił wątek przygotowany dla Franka, bo na niego pomysły po prostu się nie kończą. To bohater, który choć przechodzi przemianę, wciąż ma w sobie tę iskrę, sprawiającą, że jest tą samą osobą, co na początku serialu. Znów jego przemowy świetnie się słucha, ale w Icarus Fell and Rusty Ate Him twórcy przeszli samych siebie. Połączenie pochwał w stronę internetu oraz zrobienie z globalnej sieci głównego powodu zwolnienia Franka to iście mistrzowskie zagranie. Oglądanie każdej sceny z tym bohaterem to największa przyjemność i nigdy nie ma się go dość. Nieważne, czy występuje z rodziną (w tym odcinku świetna scena z początku o zabiciu Fiony) czy z postaciami epizodycznymi (jak ta z kierownikiem). Czysta przyjemność. Inną niesamowicie rozrywkową postacią z Shameless – Niepokornych jest Kevin. Po rozczarowującym wątku z rodziną Ball wraca do tego, co robił do tej pory najlepiej – rozśmieszania poprzez wpadanie na absurdalne pomysły. Trudno mi tutaj nawet dokładnie powiedzieć, co tak świetnie zadziałało w jego wątku, bo właściwie każda scena była komediowym złotem. Zarówno rozmowa z Ianem, a potem z przypadkowym miłym gościem z lokalu, porada Svetlany, jak i sama próba odbycia gejowskiego stosunku oraz chęć dominowania żony zasługują na wyróżnienie. Mając takiego bohatera w produkcji, można popuścić wodzę fantazji. Właśnie za tę fantazję przecież Shameless – Niepokorni jest takie niezwykłe. Za część dramatyczną odpowiada w tym sezonie głównie Lip i wychodzi mu to całkiem nieźle. Wątek poszukiwań nie jest zbyt oryginalnym pomysłem, ale został zrealizowany w porządny sposób. To głównie zasługa świetnie zbalansowanego humoru. Odpowiada za niego przede wszystkim Carl, ale reportaż o pomniku Jordana również wiele zdziałał na tym polu. Same poszukiwania sponsora wyszły przyzwoicie, choć można przyczepić się do Youensa. W ogóle nie był on potrzebny w tej sytuacji, Lip sam zaprosił go do poszukiwań, a potem się pozbył profesora narzekając, że tego zbytnio nie obchodzi Brad. Myślę, że nic by się nie stało dla fabuły, gdyby tylko bracia Gallagher uczestniczyli w poszukiwaniach. Za to zakończenie całego wątku wyszło bardzo dobrze. Było nie tylko wiarygodne i poruszające, ale również wywołuje chęć sięgnięcia po kolejny epizod. Coś, co może dla widzów nie jest przyjemne, lecz produkcji emitowanej co tydzień potrzebne. Wątek Fiony to właściwie cisza przed burzą. Znów głównie widać jej pracę przy jako najemca budynku, tyle że dość niespodziewanie umiera jedna z lokatorek. Wątek działa dobrze, gdyż jest niespodziewany i choć mało ważny dla rozwoju historii w sezonie, to z pewnością zostawia po sobie ślad po zakończeniu seansu. Takie sytuacje zazwyczaj wpływają na protagonistów. W tym wypadku zapewne nie będzie inaczej. Fiona już teraz może sobie zacząć zdawać sprawę, że w przyszłości zostanie sama, a rodzina nie będzie utrzymywać z nią kontaktu. Widać na przykładzie konfliktu z Ianem, że dziewczynie zależy na osiągnięciu sukcesu w życiu. Scena konfrontacji tej dwójki choć nie tak mocna w wydźwięku, jak ta z zeszłego tygodnia, to i tak była jednym z lepszych dramatycznych momentów epizodu. Nadal liczę na eskalację konfliktu, bo wydaje mi się on niezwykle ciekawym i świeżym pomysłem wartym przedstawienia w większej skali. Najsłabiej znów wypada Debbie, która może i nie denerwuje mocno, ale ma przygody mocno odstające od reszty. Wydają się one trochę naciągane, a pomysł z tykającym zegarem zupełnie nietrafiony. Można to było lepiej przedstawić. Oby tylko twórcy znów nie poszli w historię z ciążą. Raz był chyba wystarczający. Jedyne, co mi się podobało w wątku młodszej z sióstr Gallagher to końcówka, gdy jedna z postaci, by pozbyć się tłumu przy kasie krzyczy „Allahu Akbar!”. Celne przedstawienie rzeczywistości, a przy tym z zachowanym dystansem. Jedna z nielicznych ostatnimi czasy scen zgodna z duchem serialu związana z Debbie. Przy Shameless – Niepokornych nie można się nudzić. To jest ciągle kawał porządnej produkcji. Warto spędzić przy niej tę godzinę tygodniowo, bo ten serial to synonim dobrze wykorzystanego wolnego czasu. Fanów zresztą chyba nie trzeba specjalnie zachęcać do seansu nowych epizodów.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj