Shameless – Niepokorni powraca po krótkiej przerwie odcinkiem reżyserowanym przez Emmy Rossum, czyli serialową Fionę, i jest to odsłona trzymająca poziom całego sezonu. Jednym słowem jest nieźle, choć znalazło się parę zgrzytów.
Wątek Fiony rozwinął się w ciekawy i zaskakujący sposób, ale równocześnie zmierza w przewidywalnym kierunku. Przynajmniej takie odnoszę wrażenie. Pierwsza połowa jej przygód w ósmym epizodzie jest bardziej zapychaczem i służy
Emmy Rossum, by ta pochwaliła się trochę ciałem, niż faktycznie jest potrzebna w rozwoju fabuły. O wiele ciekawiej dzieje się w drugiej połowie, gdy razem z Fordem idą na randkę (chociaż nie wiem, czy to odpowiednie określenie). W każdym razie spodziewałem się kolejnego faceta lecącego na Fionę, ale zostałem zaskoczony przez scenarzystów. Tym bardziej że tłumaczenie Forda wydaje się mieć sens. Zdecydowanie najlepszą sceną we
Frank's Northern Southern Express jest ta, w której najstarsza siostra pyta się rodzeństwa, czy naprawdę jest skomplikowana. Muszę przyznać twórcom, że zaskoczyli w tej historii podwójnie, gdyż wpaść na pomysł ze skomplikowaną sytuacją życiową Forda zapewne nie było łatwo. Chociaż to można powiedzieć o wielu innych sytuacjach przedstawionych na przestrzeni lat w serialu, co świadczy tylko dobrze o jego jakości. Obiekt zainteresowań Fiony zdecydowanie zyskał w tym epizodzie, bo nie jest tak płaski, jak mogłoby się wydawać.
Frank – co jest raczej regułą – nie rozczarował, a dał tylko następne powody do śmiechu. Kanadyjski interes głowy rodziny to kolejny interesujący biznes Gallaghera. Trochę brakuje mi Francisa, ale dzięki temu postać rozwija się i nie stoi w miejscu. Poza tym naprawdę dobrze te przygody działają pod względem humoru. Oglądając epizod już myślałem w głowie, że napiszę, jaka to genialna scena miała miejsce w samochodzie do Kanady, ale to śpiewanie
Baby Justina Biebera wygrało. Jeżeli już czegoś brakuje w przygodach Franka, to poczucia ciągłości. Nie ma tutaj większej historii rozpisanej na wszystkie 12 odcinków, a jedynie zlepek paru mniejszych na przestrzeni sezonu. Mnie to nie przeszkadza, ale z pewnością znajdą się tacy, dla których jest to wada.
Pozytywnie zaskakuje Lip. W jego wątku zostaje wprowadzona nowa postać – Barb – i wydaje się ona bardzo potrzebna chłopakowi w tej chwili. Chociaż scena ich pierwszego spotkania jest odrobinę przeszarżowana (chłopak za szybko zwierza się ze swoich problemów nowo poznanej sponsorce), to nie mogę odmówić kobiecie bystrości. Momentalnie zdiagnozowała problemy Lipa, dzięki czemu ten może w końcu ruszy ze swoim życiem i rozwinie się w nowym kierunku, bo mam wrażenie, że póki co młody Gallagher stoi trochę w miejscu, cały czas tylko interesując się czyimiś sprawami. Świetnie ilustruje to przedstawiony w odcinku problem z Charliem.
U Ballów kontynuowany jest wątek pewności siebie Kevina. Tym razem jednak zamieszana w przemianę mężczyzny jest również Svetlana. Na pewno pomysł realizowany jest z humorem, co działa na jego plus. Może jednak on całkowicie zmienić Keva jako postać. Co oczywiście również byłoby dobrym i pożądanym posunięciem, gdyż był on już za długo popychadłem w serialu i mało kto brał go na poważnie. Dobrze by było, gdyby twórcy nie zrezygnowali z tej przemiany oraz wprowadzili go w świat Gallagherów. Co by nie mówić, to jednak Ballowie trochę stoją na uboczu historii w tym sezonie i mają bardzo mało interakcji z główną rodziną.
Mieszane odczucia mam co do wątku Iana. Po pierwsze – podobną sytuację oglądaliśmy już w jednym z poprzednich sezonów, a po drugie – chłopak przez jedną noc tak dobrze wykuł Biblię, że cytuje ją równie dobrze, co wykształcony w tym kierunku duchowny. Rozumiem zamysł na tę scenę i wiem, że w tym serialu znajduje się wiele uproszczeń, ale to było trochę poniżej wiarygodności. Brakowało choćby sceny, w której Ian na przykład wyszukuje w internecie przydatne cytaty. Niekoniecznie jest źle, bo jestem ciekaw, co wyniknie z internetowej popularności rudowłosego, ale można było rozegrać tę historię w trochę bardziej wiarygodny sposób przez dodanie prostej sceny.
Najbardziej rozczarowują najmłodsi. Debbie po raz kolejny wykazuje się głupotą. Jedynym plusem jest fakt, że nie irytuje swoim zachowaniem tak mocno, jak zdarzało się jej w poprzednich sezonach, a nawet sposób, w jaki szukała sobie pracy, wydał mi się zabawny. Na Carla zaś chyba nie ma żadnego pomysłu. Jego nowa dziewczyna po prostu poraża głupotą oraz fochami, a sam chłopak nie robi nic, by nie brać go w tym wątku za tzw. ciepłą kluchę (jednym słowem jest nudnym pantoflarzem).
Frank's Northern Southern Express był udanym epizodem. Nie zszedł poniżej pewnego poziomu, choć pojawiło się parę rzeczy, które nie za bardzo zagrały. Kulą u nogi są trochę najmłodsi, gdyż tym razem nie wymyślono im nic ciekawego do roboty, ale to nie na nich na szczęście spoczywa ciężar produkcji. Gdybym miał spojrzeć z perspektywy całego sezonu, być może uznałbym póki co ósmą odsłonę za najgorszy wycinek tegorocznego
Shameless, lecz biorąc pod uwagę frajdę płynącą z seansu, nie jestem pewny, czy takie sądy mają w tym wypadku sens.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h