Każdy, kto zetknie się z The Lord of the Rings, prędzej czy później sięgnie po inne dzieła J. R. R. Tolkiena. Hobbit czy właśnie Silmarillion to pozycje obowiązkowe, które po prostu znać wypada. A najlepiej je przeczytać – pewnie nie jeden raz. O ile jednak taki Hobbit to lektura dość lekka, o tyle Silmarillion znajduje się na drugim końcu statystyk pod tytułem łatwość czytania. Władca Pierścieni także chwilami potrafi być męczący (zwłaszcza sam początek), jednak Silmarillion to dzieło zdecydowanie inne. Jeżeli ktoś jeszcze nie porywał się na lekturę opowieści o Dawnych Dniach, przypominam: to zbiór pojedynczych historii o wydarzeniach rozgrywających się tysiące lat przed wydarzeniami znanymi z The Hobbit czy Władcy Pierścieni. Od zarania dziejów aż do wydarzeń poprzedzających znaną wszystkim miłośnikom Tolkiena historię Jedynego Pierścienia. Dzięki Silmarillionowi możemy poznać słynne dzieje Berena i Lúthien czy Dzieci Húrina. Co prawda można też zakupić osobne wydania tylko z tymi legendami, jednak warto zapoznać się z nimi najpierw za sprawą Silmarillionu (warto sięgnąć też po Niedokończone opowieści). Poznawanie losów mieszkańców Dawnej Dni do najłatwiejszych lektur nie należy. Silmarillion zwłaszcza na początku to typowy kosmogoniczny mit, obrazujący powstanie Śródziemia. Im dalej w las, tym więcej lekcji historii – tak wiernie oddanej, iż ciężko uwierzyć, że nigdy się naprawdę nie wydarzyła. Tolkien niezmiennie imponuje ogromem świata, który stworzył. Mało prawdopodobne, że ktokolwiek go pod tym względem prześcignie. Padało wiele głosów nawołujących do zekranizowania choć części tej książki, lecz to zadanie karkołomne – o ile komuś uda się zdobyć prawa do stworzenia filmów czy seriali... W każdym razie z całą pewnością Silmarillion trzeba sobie dawkować, ponieważ to mimo wszystko dość ciężkostrawna lektura.
fot. Zysk i S-ka
Dzieło Tolkiena był już w Polsce wielokrotnie wydawane – zarówno w wersjach kieszonkowych, jak i tych większych z pięknymi ilustracjami. Jeżeli chodzi o wydania książek Tolkiena w naszym kraju, można by napisać cały artykuł, ponieważ to kwestia wielu wydawnictw, tłumaczeń czy formatów. Niestety nie da się zebrać kolekcji względnie podobnej pod względem wizualnym – może wydawnictwo Zysk i S-ka pokusi się o na przykład powtórne wydanie Władcy Pierścieni (w klasycznym tłumaczeniu Marii Skibniewskiej)? Zwłaszcza, że nowe wydanie Silmarillionu bardzo ku temu zachęca. Tym razem wydawca słusznie pokusił się o dodanie listu Tolkiena z 1951 roku do jego przyjaciela Miltona Waldmana. W liście tym autor dokładnie omawia całą konstrukcję Silmarillionu i wyjaśnia szczegółowo swoje decyzje dotyczące fabuły. Z pewnością list ten warty jest przeczytania, podobnie jak podziwianie ilustracji Teda Nastmitha, drugiego obok Alana Lee naczelnego ilustratora dzieł Tolkiena. W tym wydaniu w twardej oprawie znajduje się 45 kolorowych rysunków jego autorstwa, które aż proszą się o kredowy papier, choć wtedy całość byłaby pewnie dwa razy droższa. Zamiast tego wydawca zdecydował się na lekko pożółkły i miły w dotyku papier. Tradycyjnie w środku znajduje się także mapka, drzewa genealogiczne, słowniczek oraz wstęp napisany przez Christophera Tolkiena. Konserwatywni fani Silmarillionu zadowolą się na pewno tłumaczeniem Marii Skibniewskiej. Kto uwielbia fantastykę, a już tym bardziej świat wykreowany przez J. R. R. Tolkiena musi mieć na swojej półce Silmarillion. Wydań jest co niemiara, warto jednak pokusić się o to najnowsze – co jak co, ale na pewno na owej półce będzie prezentować się bardzo dobrze.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj