Sils Maria to wystawna i zarazem minimalistyczna produkcja, wiernie oddająca świat kolejnych festiwali, sesji fotograficznych, uroczystości – życia pełnego przepychu, którym może się cieszyć aktor o ugruntowanej już pozycji. Właśnie w takim kontekście poznajemy Marię Enders (Juliette Binoche), będącą w drodze na uroczystość wręczenia honorowej nagrody dla Wilhelma Melhiora – legendarnego reżysera, a prywatnie jej bliskiego przyjaciela. Tuż przed ceremonią Wilhelm umiera, zaś krótko po tym Maria dostaje ofertę zagrania w sztuce na podstawie filmu, który nakręcił Melhior. Wtedy zaczyna się właściwa część filmu – Maria wraz z Valentine (Kristen Stewart) zaczynają ćwiczyć sceny do sztuki. Odbywa się to w posiadłości Wilhelma, kolejnych pokojach hotelowych oraz w sceneriach szwajcarskich gór. Czytaniu sztuki towarzyszy dość niejednoznaczna relacja pomiędzy dwoma głównymi bohaterkami, w której niemal namacalne jest napięcie seksualne, jednak nie dochodzi do ziszczenia go – wszystko pozostaje w sferze niedopowiedzeń. Odtwarzanie sztuki, która przyniosła tak wielki sukces Marii blisko dwadzieścia lat wcześniej, niejako też cofa ją do przeszłości. Wiąże się to zwłaszcza z postacią Jo-Ann Ellis (Chloë Grace Moretz), która wkracza w jej świat i ma zastąpić Marię w jej roli, co powoduje pewien niepisany konflikt, który uzmysławia aktorce, że jej czas powoli przemija, jednak zobrazowane jest to bez zbędnego patosu i moralizatorstwa.

[video-browser playlist="633357" suggest=""]

Największym zaskoczeniem filmu jest to, iż Kristen Stewart gra naprawdę fenomenalnie! Jej gra aktorska bliższa jest kreacjom z takich filmów jak Witamy u Rileyów czy "W drodze" niż "Sagi Zmierzch" czy Królewny Śnieżki i Łowcy. Rola asystentki znanej aktorki wydaje się być wręcz idealnie skrojona pod jej osobę, ponieważ Stewart zachowuje się niczym we własnej skórze – nie jest zepchniętą przez blask swojej pracodawczyni drugoplanową postacią, tylko bohaterką z krwi i kości, z własnymi, autonomicznymi poglądami. Pokazuje to tylko, że aktorka skrywa w sobie jeszcze niezbadane pokłady talentu, jednak potrzebuje odpowiedniego bodźca, który zmotywowałby ją do rozwinięcia aktorskich skrzydeł. W tym wypadku takim bodźcem była Juliette Binoche, która mając już ustatkowaną pozycję, wydaje się nie musieć już nic więcej udowadniać – gra zmęczoną i rozedrganą emocjonalnie kobietę pokonaną przez wiek, co uświadamia jej dopiero czytanie sztuki, w której dwadzieścia lat wcześniej grała młodą Sigrid. Dobór tych głównych aktorek z pewnością nie był łatwym wyborem, ponieważ to właśnie na ich barkach zasadza się cały ciężar emocjonalny oraz fabularny dramatu – wokół ich bogatej i niejednoznacznej relacji przeplatanej scenami ze sztuki.

Film w ciekawy i erudycyjny sposób zderza świat kina artystycznego z kinem mainstreamowym, posiłkując się przy tym archetypami młodości i starości, jednak robi to w na tyle zgrabny sposób, że przekaz jest klarowny i przyjazny w odbiorze. W związku z tym, że Sils Maria jest niejako odwzorowaniem sztuki, z której sceny ćwiczą główne bohaterki, jest filmem pozornie skomplikowanym, naszpikowanym ukrytymi znaczeniami, motywami oraz odniesieniami, jednak dzięki lekkiej narracji oraz niewydumanej fabule chłonie się ten obraz z niekrytą przyjemnością.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj