Twórcy pracujący dla telewizji Fox mają ostatnio dziwną tendencję do odgrzewania starych tytułów. Najpierw padło na The X-Files, później na 24, a teraz na Prison Break. Problem w tym przypadku polegał na tym, że by podkręcić dramaturgię finału serii, Michael Scofield („Wentworth) zginął, ratując swoją żonę z więzienia. Bez niego kontynuacja nie miałaby sensu, wiec trzeba było go przywrócić do żywych. Wymyślono więc kolejny spisek jakiejś tajnej organizacji, która postanowiła wykorzystać wielki talent Michaela i wymazała jego egzystencję ze wszystkich systemów, a jego samego umieściła w więzieniu Ogygia w Jemenie. W serialu tak jak w życiu minęło 7 lat. Wszyscy bohaterowie zapomnieli już o swoich przygodach. Sara („Sarah) znalazła sobie nowego męża, z którym wychowuje syna Scofielda, Lincoln („Dominic) jak zwykle popada w tarapaty z szemranym towarzystwem, a nasz dobry znajomy Theodore („Robert) właśnie szykuje się na wyjście z Fox River. Intryga kontynuacji jest mocno naciągana. Pierwszy odcinek to zwykłe wprowadzenie do całej historii i szybkie przypomnienie naszych bohaterów. Wszyscy zastanawiają się, czy doniesienia o tym, że Michael żyje i na dodatek znów siedzi w więzieniu, są prawdziwe. Takie trzymanie widzów w niepewności do końca pierwszego odcinka byłoby może fajnym zagraniem, gdyby nie to, że pojawia się on już na samym początku jako narrator prologu, pokazując, jak obecnie wygląda oraz jak prezentują się jego nowe tatuaże. Niepewność pryska więc bezpowrotnie. Znów za wszystkim stoi jakaś tajna organizacja, która przez cały ten czas obserwowała wszystkich związanych ze Scofieldem. Gdy tylko ktoś zbliża się do prawdy, musi zostać zlikwidowany. Czemu? Tego nie wiadomo. Trochę głupio to wygląda, jak ni stąd, ni zowąd w domu Sary pojawia się pani z pistoletem i zaczyna strzelać do domowników. Serial rozpoczyna się od pięknego ujęcia nowego domu Sary oraz mowy o tym, że „wiara umiera ostatnia”. W tym kontekście kadr ukazujący kratkę ściekową i to, co się w niej kryje, jest bardzo ładnym zagraniem. Niestety, takich smaczków jest jak na lekarstwo. Więcej jest ujęć, które zaprzeczają zdrowej logice, a nawet prawom fizyki. Jak choćby scena z wypadkiem samochodnym w jeziorze. Pod względem akcji znacznie lepiej prezentuje się drugi odcinek. Może dlatego, że twórcy scenariusza nie musieli już się silić, by w jakiś racjonalny sposób wytłumaczyć widzom, jak to się stało, że Michael powrócił, i skupiają się na prowadzeniu wartkiej akcji. Drażni strasznie słaby montaż serialu. Widać go zwłaszcza podczas scen walki, gdy postaci wbrew logice teleportują się z jednego miejsca w pokoju do następnego. Ja rozumiem, że reżyser chciał, by te ujęcia były pełne dynamiki, ale mógł zadbać przy tym o pewną wiarygodność, czyli co ujęcie przestawiać całe towarzystwo o kilka metrów – tak by byli bliżej ściany, samochodu czy innej rzeczy, w którą mogą przeciwnikiem uderzyć. Główny plot to jak zwykle ucieczka z więzienia. Teraz dla odmiany to Lincoln ma zamiar wyciągnąć Michaela z tarapatów. By wprowadzić trochę kolorytu i utrudnić naszym bohaterom zadanie, akcja została przeniesiona do ogarniętego wojną domową Jemenu. By tego dokonać, Burrows wraz z kolegami będzie musiał stawić czoła nie tylko tajnej organizacji, ale również rebeliantom starającym się przejąć władzę nad krajem. Serial ciągnie stare wątki. Zobaczymy sporo postaci występujących w poprzednich sezonach. Jednocześnie Prison Break: Sequel ignoruje swoje odłamy, jak choćby Breakout Kings, w którym jeden odcinek został poświęcony T-Bagowi, który chciał spotkać się z matką i dlatego uciekł  z Fox River. W tym kontekście trudno zrozumieć, jak to się stało, że osadzony załapał się na wcześniejsze zwolnienie i nie odsiaduje poczwórnego dożywocia. Czy fani będą zadowoleni z powrotu serialu? Przez kilkanaście minut pewnie tak. Zadziała bowiem tęsknota. Jednak przy dłuższym posiedzeniu wyczuwa się sztuczność tego spotkania. Jest ono wymuszone, tak samo, jak wymuszony był sezon trzeci i czwarty. Ile razy można oglądać, jak Michael, wykorzystując swój geniusz, ucieka z kolejnego więzienia czy walczy z jakąś tajną organizacją. Ja jestem zawiedziony. Miałem nadzieję, że scenarzyści wymyślą coś oryginalniejszego niż gra Scofielda, w którą wciąga swoich bliskich, po tym, jak po raz  kolejny znajduje się przy ścianie i nie potrafi sam sobie pomóc.   Serial będzie można obejrzeć od 14 kwietnia na kanale CANAL+ o godzinie 21.00.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj