Da się zauważyć w drugim sezonie większą ciągłość akcji. To już drugi odcinek, w którym nadal obecne są tylko i wyłącznie wątki przewodnie. Corcoran nie zajmuje się nagle nową sprawą odcinka, tak jak w pierwszym sezonie. Trudno powiedzieć, czy to chwilowe, czy po prostu twórcy stwierdzili, że poprawa konwencji lepiej się sprawdzi w serialu.
Wątek śledztwa jest interesujący, ale na razie nie dostarcza wielu wrażeń. Pomysł z podstawieniem wabia na mordercę wygląda na z góry skazany na porażkę, ale pomimo tego sam sprawca praktycznie podaje im się na talerzu. Kompletnie nie wiadomo, jaki ma cel i dlaczego to robi, ale jedynie łut szczęścia zapewnia mu ucieczkę w ostatniej chwili. Nie zdziwię się, jeśli ten jegomość będzie zaledwie siepaczem kogoś potężnego, kto akurat lubi młodych chłopców.
Donal Logue w roli Brendana Donovana świetnie wkomponował się w konwencję Stróża prawa. Logue kradnie prawie każdą scenę, sprawiając, że pozostali nikną gdzieś w tle. Donovan to ciekawy i intrygujący bohater, który świetnie potrafi lawirować na granicy prawa. Najlepiej było to widać w scenie rozmowy z dziennikarzem, podczas której toczył z nim w słowną szermierkę, w dodatku wygrywając.
W końcu twórcy dają więcej czasu ekranowego żonie Freemana. Przez większość pierwszego sezonu postać była nijaka - siedziała cicho przerażona traumą z przeszłości i nic nie wnosiła do serialu. To ulega zmianie w drugiej serii i, jak na razie, spisuje się wyśmienicie. Sara zmienia się, dojrzewa i staje się bohaterką wyrazistszą. Więcej czasu dostaje też dawny kompan Corcorana - Maguire, który nieoczekiwanie wychodzi z więzienia. Jego postać może okazać się ciekawym czarnym charakterem sezonu.
Tak naprawdę mieszane odczucia pozostawia we mnie tylko ostatnia scena ukazująca nam Corcorana i Freemana podczas stosunku ze swoimi małżonkami. Jasne jest, że twórcy chcieli nam przedstawić ogromny kontrast pomiędzy parami. Freemanowie kochają się i w ich scenach obecna jest miłość. Corcoran jeszcze nie może przebaczyć żonie i widzimy wyraźnie, że tego uczucia kompletnie nie ma. Ich współżycie przypomina to, do czego Corcoran się przyzwyczaił, czyli traktuje kobietę instrumentalnie - jak prostytutkę.
Zdecydowanie dobry odcinek. Stróż prawa nie schodzi poniżej pewnego poziomu, ale w pierwszym sezonie mieliśmy na pewno o wiele więcej emocji i wrażeń. Liczę, że druga seria jeszcze się rozkręci.