Angielskie Hustlers to historia młodej striptizerki, Destiny, która chcąc stać się niezależną i pomóc swojej babci z długami, zatrudnia się w jednym z najlepszych klubów w Nowym Jorku. Niestety, na początku nie radzi sobie zbyt dobrze, aż do poznania charyzmatycznej Ramony, która nie tylko pomaga Destiny zarobić pieniądze, ale zupełnie zmienia jej życie. Ślicznotki to film fantastyczny od pierwszej do ostatniej minuty. Bez znużenia prowadzi widza po fabule, która nie do końca wiadomo jak się skończy, podzielona jest na dwa czasowe segmenty. Jednak nie jest to zrobione chaotycznie, wręcz przeciwnie – widz na pewno nie zgubi się w chronologii wydarzeń przedstawionych na ekranie.  A jako że sceny są żywe i wciągające, łatwo w ten świat wsiąknąć. Zawdzięczamy to między innymi pięknym kadrom, świetnej muzyce i dobrze dobranemu tonu do każdej sceny. W tym filmie nie ma momentu, który by jakkolwiek zgrzytał.  Jeśli zaś chodzi o postaci występujące w tym filmie, to poznajemy naprawdę przeróżne osobistości, a każda z nich, nawet najkrócej przedstawiona, ma ciekawy charakter. Zadziwiła mnie lekkość gry raperki Cardi B, która ma co prawda naprawdę niewielką rolę, ale jest w tym wszystkim bardzo naturalna. Ciekawym również dla mnie smaczkiem była rólka Madeline Brewer, która grała zupełnie inną postać niż w Opowieści podręcznej. Jednak warto zwrócić uwagę na główną obsadę. Keke Palmer poznałam już w serialu Królowe krzyku i choć jej rola tutaj nie była jakaś wymagająca, nie można aktorce odmówić naturalności w graniu takich postaci. Palmer musiała zagrać rolę trochę przerysowaną, ale udało jej się uniknąć niepotrzebnej groteski. Lili Reinhart zaś zagrała o wiele lepiej niż to, co można zobaczyć w Riverdale. Widocznie dobry scenariusz i świadomy jej umiejętności reżyser potrafi z Lili wyciągnąć talent, o którym można zapomnieć, oglądając następne odcinki serialu the CW. Aktorka świetnie poradziła sobie jako comic relief wielu scen, nie robiąc ze swojej bohaterki idiotki. W tym wszystkim gasła mi trochę Constance Wu, obrzydzona okropną grzywką i kiepskim makijażem. W scenach rozmowy z dziennikarką, graną przez Julię Stiles, Wu błyszczała, jednak otoczona resztą koleżanek traciła charyzmę.  Trzeba jednak przyznać, że trudno było doścignąć poziomu Lopez. Aktorka udowodniła wszystkim, że jest kimś więcej niż aktoreczką z komedii romantycznych. Już w Uwikłanej mogliśmy zobaczyć, że JLo stać na więcej. Jednak to, co pokazała w Ślicznotkach to prawdziwy majstersztyk. Latynoska nie gra Ramony, ona jest Ramoną. I nieważne, jak wiele innych gwiazd gra obok niej, to ona świeci najmocniej i tylko ją widać na ekranie. Nic dziwnego, że mówi się o tej roli jako o roli oscarowej – aktorce należy się ten Oscar. Potrafiła zagrać tak ciekawą i niesamowitą postać, przekazać jej wszystkie emocje jak za starych czasów, gdy nagrodę dostawało się za grę, a nie za fizyczne poświęcenie do roli. Choć pewnie aktorka, mimo że jest wysportowana, musiała również nauczyć się tańca na rurze. I tańczyła jak profesjonalistka. Ślicznotki to film wyjątkowy w każdym calu. Na ekranie widz dostrzega prawdziwą magię kina. Chemia między bohaterkami jest niesamowita, a to, że siłą napędową filmu są kobiety, jest symbolem zmiany w kinematografii amerykańskiej. Role mężczyzn są tutaj naprawdę niewielkie. Co więcej, świat w którym gangsterkami - choć dosyć specyficznymi - są kobiety, może wciągnąć do reszty. Czy jest to żeńska odpowiedź na Ojca Chrzestnego? Pewnie nie, ale jest naprawdę blisko. Nie jest to arcydzieło, ale wyśmienicie rzetelny film. Ślicznotki rozpoczynają się trochę jak kryminał, w którym widz próbuje dojść do prawdy. Jednak tak naprawdę to film o przetrwaniu. I przyjaźni, która może się wtedy narodzić. I co najważniejsze, produkcja nie udaje, że nie jest dla kobiet i o kobietach, nie wstydzi się poruszać tematów, które są trochę bliższe piękniejszej płci. I dobrze.  W Ślicznotkach pokazano w końcu głos kobiet, striptizerek, nie robiąc z żadnej ofiary czy seksownej  femme fatale. Jest to przykład zupełnie nowego typu filmu gangsterskiego. A dla matki chrzestnej – Jennifer Lopez – należą wszystkie nagrody. Przynajmniej taką mam nadzieję.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj