W końcu docieramy do Ameryki Południowej, którą odkrywa Leonardo da Vinci, a nie - jak można było przypuszczać - Krzysztof Kolumb. Wątek fantasy przoduje tutaj, ale udaje się jednocześnie zachować pewien realizm w przedstawianiu odkrywania Nowego Świata. Dobrze, że twórcy chcą pokazać obcą kulturę Indian w sposób w miarę realistyczny, dzięki czemu obyczaje, wygląd i język autochtonów stanowi dobry kontrast dla całego elementu fantasy. W tego typu serialach istnieje bardzo wielkie ryzyko, że nagle cały świat zacznie mówić po angielsku, dlatego też dobrze, że zdecydowano się zachować ten drobny, ale ważny element, jakim jest obcy język. Sceny podczas wieczornego zgromadzenia pokazują inną kulturę, która na pierwszy rzut oka wydaje się barbarzyńska i nieludzka. Słusznie, że scenarzyści takim wątkiem zmuszają Leonardo do większego wysiłku. Jest to miła odmiana po pierwszym sezonie, gdzie jego przebłyski geniuszu przychodziły zawsze zbyt łatwo i za szybko, a teraz wymagają one od niego skupienia się i głębszego pomyślenia. Ciekawie zapowiada się motyw współpracy Leonardo i Riarrio. Dwóch największych wrogów działających we wspólnym celu to ruch odważny i zarazem potrzebny, bo pozwoli dodać świeżości wydarzeniom. Mamy tutaj emocje, intrygujące przedstawienie obcej kultury i sporą dawkę przemocy. Akurat ten wątek rozgrywa się bez zastrzeżeń.

Tego samego nie mogę powiedzieć o historii Wawrzyńca. Jego wyprawa do Neapolu od początku wydawała się głupia i niedorzeczna, więc każdy kolejny etap jej rozwoju jest jedynie kontynuacją nie najlepiej obranego kierunku. To po prostu musiało się źle skończyć, a wprowadzenie tutaj jakiejś dawnej miłości jedynie potęguje negatywny efekt. Rozmowa Wawrzyńca z królem Neapolu nie porywa, gdyż polityczna gra zostaje przytłoczona przez obrzydliwe nawyki sojusznika Rzymu. Tutaj powinna brylować manipulacja, szermierka słowna, a nie wyjmowanie wnętrzności trupowi. Trudno mi w tych scenach uwierzyć, że z Wawrzyńca jest dobry polityk, ponieważ od początku zachowuje się jak naiwne dziecko błądzące we mgle.

[video-browser playlist="635420" suggest=""]

Klarysa jest zupełnym przeciwieństwem Wawrzyńca. Jako polityk jest twarda, bezwzględna i nieustępliwa. Mimo niekorzystnej sytuacji wynikającej z bycia kobietą w politycznej grze czuje się jak ryba w wodzie. Nawet potrafi dobrze wykorzystać swoją płeć, która z uwagi na specyfikę czasów jest uważana za coś gorszego i złego. Dobrą rolę odgrywa w tym Carlo Medyceusz, który świetnie wkracza do tej rozgrywki i staje się w niej istotnym graczem. Scena podczas obrad przy stole jest tego najlepszym dowodem. Ukaranie spiskujących bankierów zostaje nadzwyczajnie rozegrane i oferuje wiele satysfakcji. Zbliżenie Carla i Klarysy raczej było jedynie kwestią czasu. Od pierwszej sceny wyczuwalne było napięcie pomiędzy postaciami, które musiało do tego doprowadzić. 

Demony Da Vinci trzymają dobry poziom, dostarczając emocji, politycznych intryg i wyraźnego rozwoju fabuły, w której nie ma miejsca na zapychacze.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj