Nowy producent, nowa wersja musicalu - wszystko na dobrej drodze do Broadwayu, aby w końcu Karen stała się prawdziwą gwiazdą. Wszystko jednak komplikuje się po czytaniu efektu pracy Julii i dramaturga. Zgrabnie wypada drobny konflikt pomiędzy nimi; ten drugi wyraźnie wytwarza w sobie sympatię dla współpracowniczki. Chociaż wszyscy zgodnie mówią, że wychodzi to fenomenalnie, Jerry jest przeciwko produkcji, gdyż uważa, że się nie sprzeda. Świetnie wypada zabieg z końcowym cliffhangerem, gdy wszyscy uzgodnili, że to głos Eileen będzie kluczowy. Trochę denerwujący manewr, gdyż już teraz chciałoby wiedzieć się, co wybrała.
Cała sytuacja niszczy relację Julii i Toma. Pierwszy raz w tym serialu dochodzi do konfliktu pomiędzy nimi. Julia jest za odważną nową wersją, Tom obstaje za starą. Na razie motyw ten jest zaledwie zarysowany, ale ma w sobie potencjał na coś dramatycznego i emocjonującego.
Nie przekonuje wątek Ivy i jej udziału w dramatycznej sztuce, w której ma grać gwiazda Hollywood. Problem polega na tym, że w tego komika wciela się Sean Hayes, który swoimi głupimi i żenującymi wstawkami kompletnie zniszczył Up All Night w drugim sezonie. Tu także próbuje być śmieszny i nie zawsze mu to wychodzi. Jest kilka zabawnych momentów, ale większość psuje klimat serialu.
[image-browser playlist="593605" suggest=""]
©2013 NBC
W relacjach Karen i Jimmy'ego dochodzi do konsensusu i to jest bardzo dobry wybór. Zamiast pchać ich w swoje ramiona i kreować wymuszony wątek romantyczny, twórcy dają sobie czas. Prace nad ich musicalem wciąż trwają, ale na razie - poza czytaniem niedobrego scenariusza - nic ciekawego nie prezentują.
Jak na Smash, w tym odcinku jest bardzo mało muzyki. Na dobrą sprawę mamy jedynie dwie sceny śpiewane - początkową, utrzymaną w stylu starego Hollywood i drugą, gdy Karen śpiewa o chłopakach. Utwory przyjemne, ale pozbawione tych mocnych emocji, które prezentowano nam w poprzednich odcinkach. Brak szczypty geniuszu i mówiąc kolokwialnie - kopa.
Smash daje nam zaledwie niezły odcinek, zapewniający kawał dobrej rozrywki, ale pozostawiając w świadomości uczucie, że to historia przejściowa.
Ocena: 6/10