Poznanie fenomenu serii gier autorstwa Japończyków nie należy do najłatwiejszych. Dla wielu graczy to zderzenie ze ścianą. Gdy jednak wsiąknie się w ten świat, zrozumie mechanikę rozgrywki i zasady, których należy przestrzegać, szybko można dojść do wniosku, że na obecnym rynku gier jest to coś wyjątkowego. Dark Souls II to tytuł dla ludzi inteligentnych, cierpliwych i potrafiących uczyć się na własnych błędach. Takie było Demon's Souls i pierwsze Dark Souls. From Software w oczekiwanej kontynuacji zrobiło rzecz banalną i jednocześnie niesamowicie złożoną: połączyło najlepsze motywy z dwóch poprzednich produkcji, zachowując przy tym wszystko to, za co kochamy całą serię.

Jeśli gdzieś usłyszeliście, że "dwójka" jest prostsza od poprzedniej części, śpieszę z wyjaśnieniem – nie jest. Nie dziwię się, że wśród graczy pojawiają się takie opinie, ale warto wziąć pod uwagę, że wypowiadają je weterani serii, osoby, które spędziły mnóstwo czasu na szlifowaniu swoich umiejętności w poprzednich dwóch odsłonach (mieli na to pięć długich lat). Dark Souls II to nadal wyzwanie, które sprawi, że gracz wielokrotnie będzie miał ochotę wyrzucić telewizor przez okno. Najnowsza produkcja From Software otwiera się (a przynajmniej próbuje) na nowych graczy i stawia na kompromis, o ile coś takiego w świecie "Dark Souls" w ogóle istnieje. Najważniejsze jest jednak to, że fani serii czuć będą się jak w domu i z uśmiechem na ustach ruszą w niesamowitą podróż, którą zapamiętają do końca życia.

Podstawy rozgrywki pozostały te same. Fabuła jest podobna do tej z poprzedniej części i odgrywa marginalną rolę. Jej skrawki poznajemy podczas rozmów z napotkanymi NPC-ami oraz w początkowych cutscenakch. Wybieramy imię, wstępny build naszego śmiałka i ruszamy przemierzać świat pełen niebezpiecznych przeciwników. Dla doświadczonego gracza wszystko rozgrywa się bardzo szybko i płynnie. Po kilku chwilach i przebrnięciu przez tutorialową lokację napotykamy pierwsze, bardzo duże nawiązanie do Demon's Souls. Trafiamy do wioski Majula, która okazuje się być początkowym hubem w stylu Nexusa. To jedyne miejsce w całej grze, gdzie możemy czuć się bezpieczni. To właśnie Majula jest lokacją, która stopniowo zapełniać będzie się NPC-ami napotkanymi po drodze. Kilku z nich przebywa tam od samego początku - w tym podstawowi handlarze, kowal czy tajemnicza kobieta, dzięki której możemy levelować naszą postać.

Oczywiście powracają też ogniska. W Dark Souls to przy nich nasza postać nabierała siły i zręczności w zamian za cenne dusze. W "dwójce" twórcy postanowili wrócić do wspomnianego rozwiązania z "Demon's...". Nie warto jednak bagatelizować znaczenia ognisk, bo są one kluczowe dla całej gry. Szczególnie dlatego, że już na starcie otrzymujemy dostęp do szybkiej podróży i swobodnego przemieszczania się pomiędzy wcześniej zapalonymi ogniskami. W Dark Souls na coś takiego mogliśmy sobie pozwolić dopiero od połowy rozgrywki. Jest to bardzo ważne i trafne rozwiązanie, dzięki któremu unikniemy irytującego backtrackingu (zwłaszcza że lokacje w Dark Souls II oddalone są od siebie znacznie bardziej niż w poprzedniej części). Warto od razu dodać, że Dranglaec - świat, w którym rozgrywa się fabuła - jest przynajmniej dwa razy większy niż w "jedynce", a do tego zupełnie inaczej (lepiej) zaprojektowany.

Dlaczego więc możecie mieć wrażenie, że w Dark Souls II jest łatwiej? Choćby dlatego, że powróciły przedmioty leczące. Coś świetnie znanego z Demon's Souls i zupełnie nieobecnego w Dark Souls, gdzie leczyliśmy się wyłącznie za pomocą Estus Flask. W "dwójce" Estus powraca, ale w ograniczonej formie (mniejsza liczba okazji do spożycia i dłuższy czas zwiększania częstotliwości korzystania). Z kolei liczba przedmiotów leczniczych jest mocno ograniczona. Można je zakupić, ale sprzedawcy mają u siebie po kilka/kilkanaście sztuk. Zapomnijcie więc o gonieniu z liczbą 50 ziółek w ekwipunku, jak to miało miejsce w "Demon's...". Co istotne – nasza postać może korzystać z przedmiotów leczniczych, jednocześnie się poruszając, ale… odnowienie życia trwa kilka sekund. W pojedynkach z bossami często tych kilku sekund może zabraknąć. Dzięki takiej modyfikacji twórcy świetnie zbalansowali rozgrywkę. Wciąż najbardziej opłaca się korzystać z Estus Flask, który ładuje się nam przy każdym ognisku. Jednocześnie mamy pod ręką przedmioty leczące "na wszelki wypadek", gdy Estusa zabraknie, a przeciwnikowi została 1/4 życia.

Innym ułatwieniem, które odkrywamy po jakimś czasie, są prostsze drogi od ogniska bezpośrednio do bossa. Gdy kilkanaście razy z rzędu zabijemy tego samego przeciwnika (starając się przebić do mglistego przejścia), ten po pewnym czasie zupełnie znika z mapy i droga staje się łatwiejsza. Biorąc pod uwagę, że do bossów podchodzimy wielokrotnie, dzięki takiemu zabiegowi szybciej możemy rozpocząć z nim pojedynek. Z drugiej strony tracimy możliwość farmienia dusz w danej lokacji.

Oczywiście kolejny raz nie ma mowy o jakichkolwiek podpowiedziach czy też mapie świata. Weterani serii za cel stawiają sobie niezaglądanie do Internetu i odkrywanie wszystkiego od początku do końca samodzielnie. Dlatego aby uniknąć spoilerów, opuszczę fragment związany z zabijaniem konkretnych bossów tylko po to, by otworzyć przejście i móc pchnąć grę do przodu. Najlepiej wpaść na to wszystko samemu lub posiłkować się poradnikami, których w sieci znajduje się mnóstwo. From Software otworzyło się z Dark Souls II na nowych graczy, ale dla weteranów przygotowało utrudnienia już od pierwszej wizyty w Majuli. Przykłady? W samej wiosce możemy przystąpić do przymierza, które sprawia, że wszyscy przeciwnicy na mapie (łącznie z bossami) stają się dwa razy mocniejsi. Innym sposobem na utrudnienie sobie gry i wzmocnienie przeciwników jest spalenie w ognisku konkretnych przedmiotów.

Teoretycznie łatwiej jest też z bossami - przynajmniej na początku. Warto zauważyć, że w Dark Souls II tych największych przeciwników jest więcej niż w poprzednich częściach. Na początkowym etapie gry nie wydają się być przesadnym wyzwaniem. Mając na koncie i w pamięci to, jak pokonywało się bossów w pierwszym "DS" i "Demon's...", łatwo jest dopasować taktykę do przeciwnika i rozprawić się z nim za drugim czy trzecim podejściem. Kolejny raz Dark Souls II nakazuje też graczom myśleć. Na mapie poustawiane są pułapki, którymi możemy rozprawić się z bossem w kilka sekund. Na pewnej arenie znajduje się miejsce, które stanowi naturalną osłonę przed atakami przeciwnika. W ostateczności zawsze pozostaje kooperacja z dwójką innych graczy czy też pomoc przyzwanego NPC-a. Czasem pomoc innych jest wręcz nieunikniona, gdy rywalizujemy na raz z… trzema lub nawet sześcioma bossami. Nie zdradzam szczegółów. Napiszę tylko, że powracają kreatury znane z Dark Souls, za którymi nikt nie tęsknił!

Poziom trudności systematycznie rośnie, gdy udaje nam się odkrywać kolejne lokacje i odblokowywać nowe przejścia. Przeciwnicy są trudniejsi i bardziej przerażający. No i bossowie dają popalić. Pamiętam moje pierwsze zetknięcia się z Demon's Souls i Dark Souls. Wyglądały one mniej więcej tak: był dramat, a potem robiło się jeszcze gorzej. W Dark Souls II jest inaczej. Gra się bardziej płynnie. Błyskawicznie do wyboru otrzymujemy przynajmniej trzy ścieżki o stosunkowo podobnym poziomie trudności. Praktycznie nie dochodzi do sytuacji, w której brakuje nam alternatyw. Gdy lokacja okazuje się za trudna lub boss zbyt wymagający, szukamy innego miejsca i staramy się dojść do bossa w innej ścieżce. Ma na to też wpływ konstrukcja świata i cele, które zostają przed nami postawione. By odblokować ostatni duży rozdział gry (końcowe 25-30%), należy skutecznie rozprawić się z bossami w poprzednich lokacjach.

Nie muszę dodawać, że pojedynki z bossami od samego początku "DSII" są niesamowicie emocjonujące. W ciągu kilku chwil tętno podskakuje dwukrotnie. Taktyka okazuje się skuteczna, boss traci połowę życia, następnie zostaje mu tylko kilkanaście procent... a jeden błąd powoduje, że nie mamy okazji, by zdążyć się uleczyć, skorzystać z Estus Flask lub przedmiotu leczącego. Kilka razy zdarzyła mi się sytuacja, w której rywalizując z bossem samodzielnie, przeciwnikowi zostawało kilka procent życia, a mimo to był w stanie mnie zaskoczyć. Czasem wręcz wyskakiwałem z fotela (nie jestem w stanie zliczyć przekleństw, jakie wykrzyczałem, by rozładować emocje). W innym przypadku z żalem chowałem twarz w dłoniach i chciało mi się… płakać. Z bezradności. A teraz pokażcie mi inną grę, która wywołuje podobne emocje.

O strachu i Waszych najgorszych fobiach przypomną kreatury, z którymi będziemy musieli się mierzyć podczas przemierzania Dranglaec. Twórcy kolejny raz popuścili wodze fantazji i zaprojektowali przerażających bossów. Gigantyczne pająki i przerośnięte szczury to standard dla serii. Im dalej, tym bywa jeszcze gorzej. Co ciekawe, dostęp do najtrudniejszych, opcjonalnych bossów otrzymujemy dopiero po przejściu większości gry. Wielka trójka kryje się schowana za specjalnymi drzwiami, które możemy otworzyć, posiadając specjalny pierścień. Znajdują się oni w trzech różnych zakątkach świata, ale za ich pokonanie zostajemy sowicie nagrodzeni.

Wprowadzenie kooperacji z innymi graczami sprawia, że pojedynki trzech na jednego (lub trzech na trzech) są w stanie dużo ułatwić. Pamiętać należy jednak, że aby przywoływać pomocników, musimy być w formie człowieka. Domyślnie, gdy zginiemy, gramy jako upiór. Nie jest to nic nowego dla znających serię, ale pojawia się kolejne ułatwienie. Śmierć i granie upiorem w dwóch poprzednich częściach gry skutkowało obniżeniem paska życia o połowę. W Dark Souls II każdy zgon delikatnie obniża pasek życia, aż dotrze on do 50 procent. Na szczęście bardzo szybko możemy znaleźć w grze pierścień, który sprawi, że jako upiór możemy biegać po świecie, mając 75 procent paska życia. Powrót do formy człowieka jest równoznaczny z wykorzystaniem tzw. kukły człowieka. Niestety jest ich niewiele, więc korzystać należy z nich z umiarem. Czy warto ryzykować i powracać do formy człowieka tuż przed pojedynkiem z bossem, szukając przy okazji kompanów do pomocy? I tak, i nie. We trójkę zawsze raźniej, ale i radość z pokonania bossa jest znacznie mniejsza niż w sytuacji, gdy ten pada tylko i wyłącznie dzięki naszym umiejętnościom.

Dark Souls II to również gra, w której najważniejsza jest eksploracja. Porozrzucanych po całym świecie rzeczy do zebrania nie sposób policzyć. Do wielu miejsc możemy dostać się dopiero po wyposażeniu w specjalny pierścień lub zbroję. Poza "fałszywymi ścianami" znanymi z poprzednich części serii (należało uderzyć w nią, by ukazało się przejście) twórcy przygotowali również "ukryte ściany", które otwieramy po wciśnięciu X na padzie. W Dranglaec znajdujemy również specjalne wrota, do których otwarcia potrzebujemy rzadko spotykanych kamieni. Skorzystanie z kamienia odsłania nam kolejne ukryte ściany. Eksploracja przydaje się też do otwierania wszelkiego rodzaju skrótów czy też do szukania ognisk. Na mapach jest ich sporo, ale przynajmniej połowa została solidnie ukryta. Często trzeba się sporo napocić, by znaleźć ognisko, z którego do bossa mamy najkrótszą drogę.

Nie da się ukryć, że Dark Souls II pod względem graficznym wygląda znacznie słabiej niż na pierwszych gameplayach i screenach prezentowanych w zeszłym roku. Czuć postęp w porównaniu do Dark Souls, ale tekstury i ogólny wygląd świata nadal nie prezentują wysokiej jakości, co jest standardem w tej serii. Gry autorstwa From Software cechują się jednak tym, że to nie grafika jest najważniejsza. Mimo to większość lokacji i krajobrazów zachwyca. Podczas przemierzania pełnego niebezpieczeństw świata wielokrotnie zatrzymywałem się na moment, by przyjrzeć się widokom. Z kolei dojście do znanej z trailerów lokacji z latającymi smokami sprawia, że Dark Souls II można pokochać na nowo, dwa razy mocniej niż poprzednio. Polecam też granie na słuchawkach. Muzyka jak zwykle prezentuje znakomity poziom, ale w ferworze walki i stresu bardzo często się o niej zapomina. Krzyki i frustracje po kolejnych zgonach bywają głośniejsze od delikatnych dźwięków odgrywanych w tle, które stanowią dopełnienie klimatu grozy.

Domyślam się, że Dark Souls II będzie miało w 2014 roku wielu rywali w walce o tytuł "gry roku". Obawiam się, że na takie wyróżnienie nie ma co liczyć, bowiem branża woli docenić new-genowe produkcje cieszące oczy grafiką i większą przystępnością dla każdego gracza. Dla mnie Dark Souls II to absolutny faworyt do każdej możliwej nagrody (nie tylko dla najlepszego RPG). To gra wyjątkowa, której stosunek ceny do jakości jest taki, jakiego powinno się oczekiwać od każdego tytułu. Za niecałe 200 złotych otrzymujemy produkcję, która w napędzie konsoli pozostanie przez kolejne tygodnie, a i nawet tak długi okres może nie wystarczyć, by ukończyć choćby główny wątek fabularny. Z ogromną przyjemnością i zachwytem wystawiam najwyższą możliwą ocenę. Dla tej gry chce się żyć. Dla tej gry chce się umierać. Wielokrotnie.

PLUSY:
+ spora liczba zmian, która poprawia całkowity odbiór produkcji;
+ połączenie najlepszych motywów z "Dark Souls" i "Demon's Souls";
+ łatwiejsza i przystępniejsza dla nowicjuszy;
+ zbalansowana rozgrywka - im dalej, tym bardziej wymagająca;
+ ogromna satysfakcja z sukcesów, czyli eksterminacji bossów;
+ wielki świat do poznania i zwiedzania;
+ produkt dopracowany, pozbawiony błędów i niedoróbek.

MINUSY:
- graficznie jest słabiej niż na pierwszych zapowiedziach.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj