Kolejne odcinki serialu SMILF zbudowane są według konkretnej myśli przewodniej, czego do tej pory nie było szczególnie widać. Co ważne, są to myśli dość istotne, a w wirze wydarzeń bohaterowie prezentują postawy, jakie względem nich przybierają. Mamy tu motyw molestowania kobiet i traktowania ich wyłącznie przez pryzmat cielesności, a także motyw religii i wątpliwości związanych z wiarą. Dodaje to odcinkom nieco poważniejszego wydźwięku i tym samym sprawia, że również poważniej można do nich podejść. Bridgette zdążyła już nas przyzwyczaić do swoich niezaspokojonych żądz – w końcu wokół seksu kręci się cały ten serial. Nie było zatem szczególnym zaskoczeniem, że w kolejnych odcinkach powracają wizje, fantazje, czy same akty płciowe. W porównaniu do epizodu pilotowego, ich liczba pozostaje zredukowana, na czym – podobnie jak w zeszłym tygodniu – odcinki bardzo korzystają. Mamy więcej czasu na zapoznanie się z aktualną sytuacją bohaterów czy wsłuchanie w ich dialogi – choć część z nich obfituje w przekleństwa, da się z nich wynieść pewne postawy, a nawet morały, jakie prawią poszczególne postaci. Pozytywnie oceniam tu samą Bridgette, która prezentuje zazwyczaj inne stanowisko niż ludzie z jej otoczenia, a mimo to potrafi przyjąć każdy argument ze spokojem. Wyjątkiem może była spontaniczna decyzja Rafiego o zorganizowaniu chrztu dla Larry'ego, ale umówmy się – która matka nie zareagowałaby gwałtownie, gdyby o czymś tak istotnym postanowiono za jej plecami? Trzeci odcinek serialu był kontynuacją desperackich poszukiwań pracy przez Bridgett – otwierająca scena wyginania się pod prysznicem to kwintesencja żałosności jej losu, o czym doskonale wie również ona sama. Niemniej, zdeterminowana kobieta nie zamierza się poddawać, co jest cechą wzbudzającą sympatię – Bridgette nie da się wyprowadzić z równowagi byle czym i zrobi wszystko, by zapewnić byt sobie i swojemu synowi. W odcinku numer cztery zaszła jednak pewna radyklana zmiana, a priorytety dziewczyny zmieniły się pod wpływem nieprzyjemnego doświadczenia w barze – gdy nowopoznany facet zaczął ją obmacywać, jej postawa zupełnie się zmieniła. Teraz mamy do czynienia z kobietą, która przede wszystkim pragnie zademonstrować równość płci. Nawiasem mówiąc, scena z macającym mężczyzną postrzegam jako bardzo przykrą – w obliczu coraz szerszego uśmiechu na twarzy zajętej rozmową Bridgette, która – zdaje się – miała już duże nadzieje na rozwinięcie tej znajomości, upadek na ziemię był naprawdę bolesny. Zarówno dla niej, jak i dla widza - mi autentycznie zrobiło się smutno.
fot. materiały prasowe
W odcinku numer 4 mamy zatem wielki bunt ze strony dziewczyn i realizację ich postanowienia o zostaniu mężczyznami, choćby na jeden dzień. Bridgette, Nelson i Eliza zapisują się na katorżniczy tor przeszkód, który przyciąga głównie panów. I choć wychodzą z tej potyczki raczej na tarczy, cały ten wątek postrzegam jako ciekawy i pełny subtelnej symboliki – gdy Bridgette utyka okrakiem na szczycie ściany, nie mogąc ruszyć się w żadną ze stron, odkrywa, że unieruchamia ją sztuczny penis w majtkach (czego to się nie robi, by poczuć się mężczyzną). Moment, w którym odrzuca rekwizyt (swoją drogą skręcony z pampersów) to najbardziej babski element całego serialu i osobiście odebrałam go z uśmiechem na twarzy. Żałuję, że nie rozwinięto postaci babci. Po drugim odcinku wydawało mi się, że rośnie ona na jedną z ważniejszych, tymczasem aktualnie przewija się gdzieś w tle. Przywołanie Tutu w czwartym odcinku miało jedynie ukazać, iż jest ona osobą wierzącą i choć tatuaż na nadgarstku znów zostaje wyróżniony w jednej ze scen, dalej nie mamy pojęcia czego jest symbolem. Liczyłabym na nieco większą konsekwencję w prowadzeniu tej postaci – na razie pojawia się raczej w schemacie losowym, nawet mimo tego, że twórcy wyraźnie zaznaczają, iż jest to ktoś bardziej istotny. Kolejne odcinki serialu umacniają nieco jego pozycję komediodramatu i wyraźnie pokazują, że nie mamy tu do czynienia z taką płycizną, na jaką początkowo się zanosiło. Wątki jakie podejmują twórcy są istotne i zaprezentowane w całkiem inteligentny sposób. Czasem wciąż widać tu problemy z utrzymaniem tempa, przez co do fabuły wkradają się niepotrzebne przegadane dłużyzny, jednak mimo to, jest całkiem okej. W tym tygodniu 6.5/10.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj