Smok to pierwszy z dwóch krótkometrażowych filmów aktorskich wyreżyserowanych przez Tomasza Bagińskiego w ramach projektu Legendy Polskie realizowanego przez Allegro, Platige Image i Fish Ladder. Przedsięwzięciu temu przyświeca idea odkurzenia naszych rodzimych legend i przedstawienia ich w nowoczesnej oraz bardziej atrakcyjnej formie. Jeśli wyrokować na temat całości na podstawie Smoka, to niestety założenia te zostały spełnione tylko częściowo. Jak łatwo się domyśleć po tytule, Bagiński zajął się retellingiem legendy o smoku wawelskim. W jego wizji gród Kraka terroryzuje paskudny typ o symbolicznym imieniu Adolf Kamczatkov, który w swym supernowoczesnym latającym pojeździe bojowym porywa z ulic miasta dziew… no, przynajmniej młode i atrakcyjne kobiety. Natomiast w rolę jego pogromcy wcielił się zahukany chłopak, który potrafi konstruować świetne roboty. Mimo licznych odwołań do współczesności i przyszłości w scenariuszu bez problemu daje się wychwycić najważniejsze elementy fabularne legendy. Film Bagińskiego ma dwa zasadnicze problemy. Przede wszystkim składa się z kilku nie do końca pasujących do siebie elementów, które występując naprzemiennie, niszczą klimat Smoka. Jest w filmie główna oś fabularna utrzymana raczej w poważnym tonie, są humorystyczno-kiczowate wstawki ze społecznościowo-youtuberskiej kariery Kamczatkova szczycącego się swoimi zdobyczami, są wreszcie przebitki na pastiszowe wywiady ze skorumpowanymi władzami czy telewizyjnymi ekspertami. Każda z tych rzeczy osobno (lub w innych proporcjach) pewnie by się obroniła, ale zestawione razem w zaledwie 12 minutach filmu powodują dysonans. No url Po drugie - w całości wyraźny jest brak napięcia. Obraz rozpoczyna się od mocnego uderzenia, ale w przeciwieństwie do tego, co zalecał Alfred Hitchcock, dalej napięcie wcale nie rośnie, a uchodzi jak powietrze z dziurawej dętki. Twórcom nie udało się dozować emocji czy budować oczekiwania na finał, który nota bene też nie przysparza ciarek na plecach (jest przydługi, w dodatku przerwany kiepską wstawką w założeniach chyba humorystyczną). Poniekąd spowodowane jest to faktem, że doskonale wiadomo, jak ta historia się zakończy, ale też na pewno popełniono przy produkcji błąd w konstrukcji poszczególnych scen. W Smoku niezłe są ujęcia i praca kamery, dobrze też wypada większość efektów specjalnych (niektóre mają być jeszcze poprawione w finalnej wersji, która ukaże się 30 listopada). Sporo jest fajnych pomysłów futurystycznych, a chociaż można – nomen omen – włożyć między bajki, że nastolatek w pokoju zmajstruje coś, co pokona machinę przeganiającą wojskowe myśliwce, to widoczne na ekranie gadżety cieszyć będą każdego maniaka science fiction. Detale w tle bywają znacznie ciekawsze niż główna oś fabularna tej krótkometrażówki. Idea twórczego i popkulturowego przerobienia polskich legend jest zacna i nie różni się od tego, co dzieje się całym świecie. Tym bardziej szkoda, że Smok nie spełnia pokładanych w nim nadziei i jest filmem dość przeciętnym. Oby druga produkcja Bagińskiego – Twardowsky – była bardziej udana. Robert Więckiewicz na Księżycu brzmi dobrze.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj