Smok życzeń to animacja produkcji Sony, którą można obejrzeć na Netfliksie. Japoński gigant zaliczył ostatnio kilka strzałów w dziesiątkę, jeśli chodzi o filmy dla młodszych widzów. Jak jest tym razem?
Czym jest
Smok życzeń? Jak łatwo się domyślić, to zaczarowana istota, która na wzór dżina z Aladyna, spełnia marzenia przypadkowych śmiałków. Ukryty w magicznym naczyniu smok czeka na wybrańca łaknącego bogactwa, sławy i tym podobnych życzeniowych standardów. Gdy odhaczy dziesięciu szczęśliwców, będzie mógł porzucić dotychczasową formę i wstąpić do zaświatów, gdzie zazna wreszcie spokoju. Niestety, jego plan nie realizuje się szybko i bezboleśnie. Smok na swojej drodze spotyka Longa – chłopca mającego bardzo nietypowe życzenie. Ubogi młodzieniec nie marzy o fortunie. Chce odzyskać jedynie przyjaciółkę z dzieciństwa. Droga do celu okazuje się bardzo wyboista, a co gorsza, w całą kabałę wplątują się niebezpieczni przestępcy. Smok i Long rzucają się w wir przygód. Łatwo domyślić się, jaką konkluzję będzie miała ich eskapada.
Smok życzeń podąża ścieżką znamienną dla klasycznych produkcji Disneya i Pixara, z tą różnicą, że w filmie więcej jest dalekowschodniej estetyki niż w innych podobnych animacjach. Akcja toczy się w Chinach, fabuła opiera się na tamtejszych baśniach i mitologiach, a kultura Państwa Środka wpływa zarówno na humor, jak i motywy nieco bardziej dramatyczne. Na szczęście nie czyni to obrazu niezrozumiałym dla widzów z innych rejonów świata, choć trzeba przyznać, że żarty są tutaj inaczej wyważone niż na przykład w amerykańskich animacjach. Dowcip nie jest mocno osadzony w popkulturze, a raczej opiera się na prostym slapsticku. Dorosłym widzom, przyzwyczajonym do pixarowych mrugnięć okiem, tym razem nie grożą raczej niekontrolowane wybuchy śmiechu. Dzieci będą miały łatwiej, choć szybkość, z jaką Smok wypluwa z siebie żarty, może okazać się zbyt zawrotna dla niektórych małolatów.
Tytułowy bohater naprawdę wiele mówi i jest głównym generatorem żartów w filmie. A to nie potrafi przystosować się gabarytowo do samochodu osobowego, a to utyskuje na pomysł Longa, jakoby sam nadawał się na doskonały lotniczy środek transportu. Podobieństwa do Dżina z Aladyna narzucają się same, ale na szczęście fabularnie
Smok życzeń nie podąża krok w krok za megahitem Disneya. Fabuła zmierza własną drogą, choć nie ma tu mowy o oryginalności i nieszablonowości.
Smok życzeń to nie
Mitchellowie kontra maszyny,
Co w duszy gra czy
Odlot. Forma i treść nawiązują bardziej do klasyki z lat dziewięćdziesiątych, a nie do tego, co dzisiaj nakręca trendy w konwencji familijnej.
Tu i ówdzie twórcy starają się iść nieco pod prąd. Postacie nie walczą o wielką miłość czy wiekopomne dobro, a o najzwyklejszą w świecie przyjaźń. Głównym bohaterem opowieści nie jest młody Long, a tytułowa istota. To smok przechodzi przemianę i pod wpływem wydarzeń staje się lepszy. W podobnych produkcjach magiczne stworzenie pomaga ludzkiemu protagoniście zrozumieć to, co w życiu najważniejsze (
Raya i ostatni smok,
O Yeti!). Tutaj Long jest raczej stały w swoich dążeniach i emocjach. To
Smok życzeń musi przepracować pewne sprawy. Te niuanse działają na korzyść produkcji, ale nie spychają jej z wytyczonej wcześniej ścieżki. Co więcej, wywołują wrażenie niewykorzystanego potencjału. Słowotok smoka, komentarze na temat nowych technologii i inne odniesienia do naszej rzeczywistości to oszczędne próby zainteresowania filmem nieco starszego widza. Jest to jednak tak miałkie i powierzchowne, że dojrzały odbiorca bardzo szybko nudzi się tym, co widzi.
Od strony technicznej
Smok życzeń niczym nie zaskakuje. To poprawna i ładna animacja, nieprzekraczająca współczesnych standardów w tej dziedzinie. Estetycznie jest zadowalająca, ale czuć, że nikt nie miał tutaj ambicji, żeby wykazać się czymś unikatowym. Pod tym względem dużo lepiej wypada (również średnia)
Wyprawa na Księżyc. Podczas gdy kolejne animacje walczą o prym, eksperymentując zarówno z formą, jak i treścią,
Smok życzeń zachowuje jedynie bezpieczny standard. W szerszej perspektywie trzeba to uznać za przywarę, a nie zaletę.
Do kogo trafi
Smok życzeń? Dzieciaki wałkujące dzień w dzień Mitchellów,
Spider-Mana czy kolejne inkarnacje
Krainy lodu potraktują go raczej jako czasoumilacz przy posiłku, pomiędzy jedną a drugą aktywnością. Szybko o nim zapomną. Jeszcze bardziej zawiedzeni będą starsi widzowie, którzy nie znajdą tutaj nic, poza uniwersalną prawdą na temat szlachetnych wartości. Współczesne animacje wysoko zawiesiły poprzeczkę, jeśli chodzi o generowanie emocji u starszego odbiorcy. Niestety,
Smok życzeń nie jest w stanie jej przeskoczyć. Być może nawet się nie stara.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h