Serię Sniper Elite uważam za pewnego rodzaju fenomen na rynku. Praktycznie wszystkie części tej serii zbierają przeciętne oceny, ale mimo tego twórcy co jakiś czas wypuszczają kontynuacje przygód Karla Fairburne’a. Tym razem jest jednak nieco inaczej, bowiem Sniper Elite 4 to pierwsza gra z cyklu, która wybija się ponad poziom „średniaków” i jest całkiem solidną produkcją. Zacznijmy jednak od jednego z najgorszych elementów nowego dzieła studia Rebellion, a mianowicie opowieści. Fabuła w grze jest do bólu pretekstowa. Jako nasz dzielny snajper trafiamy na Półwysep Apeniński, gdzie nawiązujemy współpracę z lokalnym ruchem oporu w celu pokrzyżowania planu nazistów. Historia nie jest zbyt interesująca i wygląda to trochę tak, jakby twórcy byli tego świadomi – nie jest ona prezentowana w ciekawy sposób, ma się jedynie świadomość, że istnieje gdzieś w tle, tylko po to, aby wyjaśniała, kto tu do kogo strzela. Sama kampania dla jednego gracza nie jest też przesadnie długa i wprawni strzelcy będą w stanie ukończyć ją w około 7-8 godzin, może nawet szybciej. Dużo ciekawiej prezentuje się natomiast sama rozgrywka i widać tutaj ogromny postęp od czasu 3 odsłony serii Sniper Elite. Przede wszystkim mapy będące miejscem akcji są znacznie większe, a przy tym otwarte, co pozwala na stosowanie zupełnie nowych strategii. Lokacje są też wielopoziomowe, pełne wzgórz, pagórków, wież, budynków, jaskiń i podziemnych tuneli. W grze, w której nacisk stawiany jest na działanie po cichu i eliminowanie przeciwników z dystansu, ma to kluczowe znaczenie i sprawia, że mamy dużo większe pole do popisu. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby zakradać się do przeciwników przez zarośla i zdejmować ich szybkim wbiciem noża w czaszkę lub wdrapać się na wysoko umieszczony punkt i stamtąd cicho eliminować oponentów. Jeśli chcecie, możecie też postawić na bezpośrednią konfrontację, przy wykorzystaniu broni maszynowej i pistoletów, a także wesprzeć się pułapkami, minami i granatami. Możliwości jest sporo i wszystko umieszczono w grze w bardzo naturalny, nienachalny sposób. Sam nie jestem zwolennikiem trzymania się sztywno jednego sposobu zabawy, więc starałem się działać po cichu, ale gdy ktoś mnie zauważył od razu sięgałem po broń do walki na bliższy dystans i w ten sposób kontynuowałem misję. Ani przez moment nie czułem, by gra w jakiś sposób nagradzała lub karciła mnie za konkretne działania, co jest zdecydowanie dobrym posunięciem – lubię, kiedy gry faktycznie oferują wolność i nie jest ona tylko pozorna. Świetnie wypadają też te mniej oczywiste „pomoce snajperskie”. Możemy np. wyczekiwać na hałas przelatujących bombowców lub uszkodzonych generatorów i w ten sposób zagłuszyć wystrzał z naszego karabinu lub podkładać miny pod ciała poległych wrogów, szykując w ten sposób wybuchową niespodziankę dla ich jeszcze żyjących towarzyszy. Nie sposób pominąć w recenzji istoty gry, czyli samego strzelania przy pomocy licznych karabinów snajperskich. Deweloperom udało się osiągnąć odpowiedni balans, dzięki kilku poziomom trudności, różniącym się m.in. aktywnymi lub nieaktywnymi ułatwieniami. Na najniższym ustawieniu gra jasno pokazuje nam, gdzie trafi posłany przez nas pocisk. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby skorzystać z opcji „profesjonalnej”. Wtedy konieczne będzie branie pod uwagę także działanie grawitacji, wiatru i szereg innych czynników, a sama rozgrywka staje się bardzie realistyczna i wymagająca. W 4 odsłonie powraca też specjalna kamera X-Ray, która prezentuje obrażenia zadawane przeciwnikom w wyjątkowo obrazowy sposób. Tym razem jednak została ona dość istotnie rozwinięta i nie aktywuje się jedynie w momencie wystrzału z karabinu snajperskiego. Dodano również możliwość pojawienia się jej przy eliminacjach w zwarciu oraz przy wykorzystaniu ładunków wybuchowych, dzięki czemu możemy dokładnie zaobserwować, w jakich częściach ciała wrogich żołnierzy utknęły odłamki… Niestety, wracają też pewnie niedoskonałości, które są z tą serią od lat i wygląda na to, że nie znikną w najbliższej przyszłości. Najbardziej boli kiepska sztuczna inteligencja oponentów, widoczna szczególnie w przypadku, gdy postawimy na działanie po cichu. Generalna zasada jest tutaj taka, że jeden wystrzał z karabinu snajperskiego sprawia, że przeciwnicy zaczynają być podejrzliwi i rozglądać się przy okolicy, zaś drugi zdradza naszą pozycje. Wystarczy jednak szybko przebiec w inne miejsce, a oponenci szybko stracą zainteresowanie i przestaną przejmować się tym, że pół minuty temu mózg ich kolegi nagle wystrzelił i trafił na pobliską ścianę. Naziści stacjonujący we Włoszech mają też pewne problemy ze wzrokiem i chyba dawno nie odwiedzali okulisty. Ich pola widzenia pozostawiają wiele do życzenia, przez co Sniper Elite 4 jest jedną z niewielu gier, które pozwalają na zakradanie się do wrogich żołnierzy nie tylko do tyłu, ale również… z boku. Po raz kolejny skuteczna metodą jest też schowanie się za rogiem, zwabienie wrogów, a następnie wyczekanie, aż zaczną podbiegać gęsiego i wbiegać nam pod lufę. W ten sposób możliwe jest eliminowanie wielu przeciwników bez specjalnego wysiłku, o ile tylko mamy wystarczający zapas amunicji. Warto tutaj jednak zaznaczyć, że wszystkie powyższe problemy ze sztuczną inteligencją przeszkadzają przede wszystkim przy „cichym” przechodzeniu gry, bo to właśnie wtedy są najbardziej widoczne. Nie rzucają się tak w oczy, jeśli potraktujecie grę jako bardziej klasyczną strzelankę lub tak jak ja będziecie łączyć skrytobójstwo z otwartymi starciami. Nie jest to co prawda usprawiedliwieniem kulejącej sztucznej inteligencji, ale można potraktować to jako pewną okoliczność łagodzącą.
fot. Rebellion
+12 więcej
Nowy Sniper Elite oferuje też możliwość rozgrywki wieloosobowej w dwóch podstawowych wariantach – kooperacji (dla dwóch osób) oraz rywalizacji. Ciężko jednak tutaj napisać coś więcej – każdy z trybów jest zrealizowany w sposób poprawny, ale raczej nie wróżę im sukcesu i długiego żywota, bo konkurencja ze strony produkcji stricte sieciowych jest ogromna. Bardzo fajnym pomysłem było natomiast dodanie tutaj pojedynków typowo snajperskich, w których mapa podzielona jest linią, której nie można przekroczyć. Jest to najbardziej wyróżniająca się forma rozgrywek i najbardziej przypadła mi do gustu. Sniper Elite 4 to pierwsza odsłona serii, która ukazała się tylko na pecetach i obecnej generacji konsol. Nadal jednak wyraźnie widać, że oprawa graficzna zakorzeniła się gdzieś w czasach PlayStation 3 i Xboksa 360. Momentami jest całkiem ładnie, ale jednak technicznie produkcja ta nie zachwyca. Bolą przede wszystkim kiepskie animacje, bo cała reszta mniej lub bardziej umiejętnie maskowana jest przez różnego rodzaju „widowiskowe” efekty. Również warstwa audio jest w najlepszym wypadku przyzwoita. Głosy postaci nie zapadają w pamięć, główny bohater nadal brzmi jak typowy żołnierz z filmu wojennego o raczej średnim budżecie, a i muzyka kompletnie nie zaskakuje, nie wpada w ucho i w ścieżce dźwiękowej nie ma żadnych, wyróżniających się utworów. Najnowsza odsłona serii Sniper Elite to gra, która nie jest wolna od wad, ale zarazem to pierwsza część cyklu, którą z czystym sumieniem mogę nazwać produkcją po prostu dobrą i godną polecenia. Życzyłbym sobie, żeby taka tendencja wzrostowa została utrzymana i „piątka” okazała się jeszcze lepszą produkcją. PLUSY: + ciekawie zaprojektowane lokacje, + dużo możliwości wykonywania zadań, + satysfakcjonujące strzelanie z karabinów snajperskich, + dobrze skrojone ustawienia dotyczące realizmu. MINUSY: - sztuczna inteligencja przeciwników, - oprawa audiowizualna nie zachwyca, - krótka kampania dla jednego gracza.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj