Sole to film o pozornie prostej historii. Oto Polka Lena, która jest w siódmym miesiącu ciąży, przyjeżdża do Włoch, w których zgodnie z umową ma sprzedać bezpłodnemu małżeństwu swoje dziecko za dużą sumę pieniędzy. Do czasu porodu ich bratanek Ermanno ma się nią zaopiekować. To stanowi punkt wyjścia do stworzenia studium ludzkich charakterów w sytuacji wydaje się wręcz niemożliwej. Próba postawienia pytania: jaki człowiek postanawia ot tak sprzedać swoje dziecko, zanim jeszcze urodzi? Czy w ogóle da się to zrozumieć? W filmie pada stwierdzenie, że Lena jest dziwką, bo podejmuje taką decyzję, ale Ermanno sprzeciwia się tym słowom. Sole doskonale pokazuje emocjonalną głębię tego motywu, pozwalając widzom wejść w rolę obserwatorów, którzy poznają bohaterów, starając się pojąć ich motywacje, bez narzucania im z góry oceny zachowania. To determinuje całą jakość tego filmu, który ciągle angażuje do myślenia i patrzenia na detale. Znaczenie mają wszelkie niuanse czy subtelne gesty, ponieważ Lena i Ermanno nie są zbyt ekspresyjni, a nieśpieszne tempo umożliwia wnikliwe analizowanie tych aspektów postaci. Nic nie wybija widza z zaangażowania w obserwowanie budowanej relacji, bo kamera spokojnie przygląda się bohaterom, a wszystkie ujęcia są statyczne. Nie ma więc rozkojarzenia. Siłą Sole są aktorzy. Brak szarżowania i klarownej ekspresji wcale nie mówi o pozbawieniu tego filmu emocji. Sandra Drzymalska oraz Claudio Segaluscio złudnie prostymi gestami, spojrzeniami czy detalami potrafią wskazywać widzom, jak wielkie drzemią emocje w ich postaciach. Oboje wydają się wycofani, wręcz introwertyczni, więc to determinuje też skąpość dialogów. Aktorzy więc grają bardziej niewerbalnie, wywołując przy tym pożądane reakcje. To takie kreacje, które w kluczowych scenach potrafią wywołać większe emocje niż najbardziej głośne sceny dialogowe. Reżyser Carlo Sironi wykorzystuje inne narzędzia w prowadzeniu aktorów, by budować ładunek emocjonalny i tym samym zaangażowanie widza w ich historię. Dzięki umiejętnościom aktorów bez problemu uwierzymy w ich autentyczność, bo w tych kreacjach nie ma nawet szczypty fałszu. To jest ten moment, gdy opowiadanie historii o wydawałoby się granicach człowieczeństwa przekształca się w nietypowy romans. Miłosna opowieść o budowaniu uczucia pomiędzy tą parą jest dość specyficzna, wręcz wymagająca więcej niż jednego sensu, aby zauważyć drobne szczegóły przełamujące wzniesione przez obojga mury. To jest jeden z mocniejszych atutów Sole, bo dla kinomaniaków lubiących kino artystyczne i wiwisekcję jednostek, jest to nie lada gratka.  Na pierwszy rzut oka Sole może wydawać się wręcz za spokojne, bo tempo jest naprawdę niemrawe, ale szybko zdajemy sobie sprawę, że w tym przypadku to staje się zaletą. Lena miała plan, jak szybko zarobić i pozbyć się "problemu". Komplikacje nadchodzą niespodziewanie i są poza jej kontrolą pod każdym względem. Sole stanowi dowód na to, co to znaczy tak naprawdę być człowiekiem. Możemy planować czy uważać, że postępujemy zawsze zgodnie z tym, co dyktuje nam umysł, ale serce łatwo przejmuje kontrolę. Zaskakuje, tak jak właśnie samo Sole, które nie sili się na szokowanie, jak to nie raz kino artystyczne niepotrzebnie robi, ale konsekwentnie opowiada tę historię, dążąc do obranego celu. Być może w tym leży klucz do zrozumienia emocjonalnej siły tego filmu, bo przecież jest to temat,  w którym łatwo przekombinować jakąś tajemną artystyczną wizję, której nikt nie zrozumie. Tutaj tak nie jest, bo Sole jest czytelne i daje do myślenia, czy w świecie konsumpcjonizmu istnieją jeszcze granice nie do przekroczenia? Sole to oczywiście propozycja dla wielbicieli kina artystycznego mówiące w niekonwencjonalny sposób o czymś ważnym i ciekawym. Udaje się jednak to zrobić nietypowo, ale angażująco, czego efektem jest poruszający seans na nieoczekiwanym poziomie.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj