Sorry for Your Loss to serial opowiadający o radzeniu sobie ze śmiercią bliskiej osoby. Leigh (Elisabeth Olsen) niedawno straciła męża. Matt odszedł bezpowrotnie i teraz młoda kobieta, przy wsparciu matki i siostry, musi się z tym faktem uporać. Stara się odnaleźć w nowej sytuacji, ale jak żyć normalnie w obliczu takiej tragedii? Wyświechtany, eksplorowany tysiące razy temat? Jak najbardziej. Twórcy filmowi i telewizyjni przerobili przecież motyw żałoby na wszystkie możliwe sposoby. Jak podejść do śmierci bliskiej osoby kreatywnie, w czasach, gdy sztuka weszła już w najbardziej intymne miejsca naszej duszy? Jak mówić o stracie, nie popadając w pretensjonalność, górnolotność i przemądrzałość? Jak ugryźć ten temat z szacunkiem do osób, które przeżyły tę tragedię? Przecież każde spłycenie fabularne, każda trywializacja nawet najmniejszego szczegółu czy chociażby próby generalizowania cierpienia mogą brutalnie zranić osoby przechodzące żałobę. Gdy sztuka każe nam widzieć nadzieję tam, gdzie jej nie ma, staje się ona niczym innym, jak bezdusznym i mało uwrażliwionym tworem, z misją narzucenia nam jakiejś idei. Jak w świetle powyższego wypada Sorry for your loss? Całkowicie zaskakująco. Twórcy nie próbują nas kokietować fajerwerkami fabularnymi w konwencji psychodramy. Liczy się jedynie przekaz, skupiający się na jak najbardziej pieczołowitym oddaniu tego, co czują bohaterowie. Serial ten jest bowiem dziełem noszącym znamiona produkcji indie. Lapidarna forma, esencjonalna treść, niewielka obsada. Momentami jest bardzo teatralnie, choć twórcy, gdzie mogą, uciekają od symbolizmów i zbyt zawoalowanych treści. Sorry for Your Loss to opowieść o zwykłym życiu i taka też musi być narracja. Dlatego też towarzyszymy Leigh w licznych rozmowach zarówno o normalnych sprawach, jak i o swoim stanie ducha. Poznajemy ją bardzo dobrze, zaczynamy dowiadywać się, jak reaguje na konkretne sytuacje, co czuje w momencie smutku, czemu tak bardzo potrzebuje bliskości Matta. Z drugiej strony, w retrospekcjach, obserwujemy również jej męża, który na początku jawi nam się jako człowiek silny, zdecydowany i pewny siebie, a potem… okazuje się po prostu ludzki – jak każdy z nas. Serialowi Sorry for Your Loss w jakiś niesamowity sposób udaje się trafić w dziesiątkę zarówno z narracją, jak i dialogami czy prowadzeniem postaci. Produkcja opowiadająca o śmierci bliskiej osoby ani przez moment nie jest nadęta i napuszona. Większość wątków skupia się na zwykłym życiu. To właśnie w codziennych sytuacjach, w normalnych rozmowach czy prawie niezauważalnych gestach można odnaleźć prawdę. Taka sztuka udaje się tylko nielicznym, a Sorry for Your Loss jest na dobrej drodze do sukcesu w tej dziedzinie. Przekazuje nam pewną wiedzę, nie wchodząc w buty nauczyciela, ale stając obok i mocno przytulając. Smutek, żal, gniew, ale też śmiech, radość i nadzieja. Czy te emocje mogą ze sobą koegzystować? Oczywiście że tak. Sorry for Your Loss jest bowiem serialem bardzo pogodnym. Humor, który obecny jest praktycznie w każdym odcinku, w żaden sposób nie trywializuje powagi tematu. Pełni on rolę przebłysków słońca na zachmurzonym niebie. Nie wchodzi z buciorami do opowieści, jednak w każdej możliwej sytuacji zaznacza swoją obecność. Mimo że tematyką serialu jest śmierć i depresja, twórcy nie boją się korzystać w dialogach z dowcipów, sarkazmu czy ciętych ripost. Wszystko to jednak zrobione jest ze smakiem i wyczuciem. Tak jakby pracę nad scenariuszem nadzorowali psychologowie, mający doświadczenie w rozmowach z cierpiącymi ludźmi. Sorry for Your Loss nie byłby tak dobrym serialem, gdyby nie aktorzy portretujący głównych bohaterów. Format opiera się głównie na dialogach, dlatego też wykonawcy muszą dać z siebie bardzo dużo, aby opowieść była wiarygodna. Tak jak w teatrze – bez odpowiedniej interpretacji całość może stracić wyraz. Jak łatwo się domyślić, nic takiego nie ma tu miejsca. Marvelowska Szkarłatna Wiedźma, czyli Elizabeth Olsen, pokazuje, że nie tylko na tle CGI czuje się jak ryba w wodzie. Aktorka jest bardzo wiarygodna w swojej roli. Na duże brawa zasługuje również Mamoudou Athie, wcielający się w jej męża, tworząc bardzo wielopoziomową postać. Pozostali również stają na wysokości zadania. Nie mamy tu może jakichś wybitnych aktorskich popisów, ale chemia między bohaterami rzuca się w oczy, przez co widz od pierwszych minut sympatyzuje ze wszystkimi. Sorry for Your Loss to jeden z tych seriali, które większość z nas będzie mogła w pewien sposób odnieść do własnego życia. Nie chodzi tutaj o tragedie, takie jak depresja czy śmierć w rodzinie, a raczej o zwykłe sytuacje i relacje międzyludzkie, które stanowią sól naszej codzienności. Mniejsze lub większe dramaty, zabawne momenty czy zwykłe problemy sprawiają, że nasza droga z tej wyboistej zmienia się w szeroką lub na odwrót. Sorry for Your Loss, rozpoczyna się co prawda bardzo mocnym akcentem, w postaci śmierci kochanej osoby, jednak później skupia się właśnie na tej codzienności, z którą muszą sobie radzić zranieni przez życie bohaterowie. Dzięki temu, że serial opowiada swoją historię całkowicie nieinwazyjnie, bez manieryzmów i górnolotności, ogląda się go z nieukrywaną przyjemnością. Oszczędna forma produkcji sprawia, że seans odcinka to wręcz intymne przeżycie, którego chciałoby się doświadczyć samotnie lub z bliską sobie osobą. Czy serial ten okaże się czymś przełomowym? Dowiemy się tego zapewne jakiś czas po zakończeniu emisji (do końca zostały jeszcze 4 odcinki), ale sam fakt, że jest on emitowany za darmo przez Facebooka i prezentuje przy tym tak świetną jakość, jest pewnym krokiem do przodu w rozwoju sztuki. Czy małym, czy dużym, czas pokaże. Na tę chwilę to zdecydowany must see dla wszystkich fanów seriali.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj