W filmie Spirala: Nowy rozdział serii Piła twórcy próbują, jak sam tytuł wskazuje, stworzyć nową drogę dla cyklu, który doczekał się już wcześniej ośmiu odsłon. I niestety mam wrażenie, że ta franczyza powinna zostać już zakończona - zwłaszcza po tym, co zobaczyłem w nowej części. Tym razem bohaterem produkcji jest Zeke Banks, jedyny sprawiedliwy i nieumoczony w żadnej kryminalnej sprawie glina z jednego z posterunków. Pewnego dnia otrzymuje tajemniczą przesyłkę. Tak zaczyna się jego gra z seryjnym mordercą, który naśladuje Jigsawa. Jednak tym razem psychopata obrał sobie na cel policjantów, którzy w czasie swojej kariery naginali prawo. Przy okazji zabójca, podobnie jak Jigsaw, stara się dać nauczkę reprezentantom wydziałów ścigania przez swoje pomysłowe pułapki, które zostawiają wybór ofiarom: życie ze stałym uszczerbkiem na zdrowiu lub śmierć.  Niestety najsłabszym elementem tej produkcji jest fabuła. Filmów o seryjnych mordercach powstało na przestrzeni lat mnóstwo. Sama seria Piła na początku potrafiła zaskoczyć widza. Niestety z filmu na film było coraz gorzej, a apogeum tego zjawiska przyszło właśnie w najnowszej części. Twórcy kompletnie nie mają pomysłu na to, jak wciągnąć widzów w tę historię. Ba, nawet nie mają jakiejś koncepcji na prowadzenie samej opowieści. Brakuje w tym i świeżości, napięcia i jakichś ciekawych zwrotów akcji. Wszystko jest do bólu przewidywalne. Na dobrą sprawę już gdzieś przy końcu pierwszego aktu można się domyślić, kto jest prawdziwym mordercą. Twórcy tak nieudolnie starają się kryć tożsamość naśladowcy Jigsawa i mylić tropy, że równie dobrze ta postać mogłaby od początku filmu chodzić z przylepioną na czole kartką z napisem:  Jestem mordercą. Brakuje w fabule tej produkcji czegokolwiek, co pozwoliłoby jakoś zagłębić się w historię i siedzieć na krawędzi fotela, oczekując na ostateczne rozwiązanie.
Lionsgate
+2 więcej
Do tego mam wrażenie, że twórcy mają swoich widzów za idiotów, sądząc po "skomplikowanej" zagadce, którą w filmie ma rozwiązać główny bohater. Wspomniane nieudolne zmyłki dotyczące tożsamości mordercy to jedno, ale postawiono w tym filmie na jakiś rodzaj bezpiecznego przejścia z punktu do punktu. Tak naprawdę nasz główny bohater w żadnym z momentów historii nie wykazuje się zmysłem śledczym ani dedukcją, tylko jest prowadzony przez mordercę za rączkę do finału. Równie dobrze w tej opowieści główną postać moglibyśmy zastąpić którąś z trzecioplanowych i wynik byłby taki sam. Po prostu twórcy postawili na zrobienie historii od jakiegoś szablonu filmów o seryjnych mordercach, w której nie ma choćby odrobiny wkładu własnego. Wydaje im się, że widz nie jest rozgarnięty i nie domyśli się poszczególnych rozwiązań. Jednak tak się nie dzieje. Do tego należy dodać toporny do granic możliwości komentarz społeczny dotyczący policji i sprawiedliwości, przez który produkcja zahacza o jakiś dziwny rodzaj podniosłej parodii. Niestety produkcji nie ratuje obsada. Twórcy tak bardzo skupili się na głównym bohaterze, że kompletnie nie zostawili pola dla postaci drugoplanowych. I tak Samuel L. Jackson, który zwykle daje radę w swoich kreacjach, w tym wypadku kompletnie nie ma materiału, z którego mógłby coś wycisnąć ze swojego bohatera. Tak naprawdę wszyscy poza Zeke'iem stanowią tło, które równie dobrze w tej fabule mogłoby nie istnieć. Niestety, również Chris Rock, który wciela się w naszego jedynego sprawiedliwego, nie podołał utrzymaniu całej produkcji na swoich barkach. Nie jest to wcale wina jego gry aktorskiej czy jakiegoś braku charyzmy. Po prostu jego postać jest tak nieudolnie napisana. Podejrzewam, że każdy aktor miałby problemy, aby znaleźć jakąkolwiek głębię w Banksie. To bohater, o którym łatwo zapomnieć zaraz po zakończeniu seansu. Spirala nie jest nowym rozdziałem serii Piła. Ten film powinien być zakończenia cyklu! Widać, że twórcy nie mają pomysłu na tę franczyzę, co dobitnie pokazuje nowa odsłona. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj