Wspominam Kredziarza jako powieść, która z jednej strony mocno mnie zaintrygowała, ale która finalnie pozostawiła pewien niedosyt mocno naciąganym zakończeniem. Spojrzenie w mrok jest moim powrotem do pisarstwa C.J. Tudor. I muszę przyznać, że to powrót bardzo udany. Zaserwowane w niniejszym zbiorze opowiadania oscylują na gatunkowym pograniczu, mieszając ochoczo grozę, postapo, science fiction i thriller. I w dużej mierze jest to zgrabne granie gatunkowymi kliszami, czasem wręcz ocieranie się o kicz (jak w przypadku Finalizacji, odnoszącej się do czysto pulpowej grozy spod znaku Jamesa Herberta czy Clive’a Barkera). Jednak często tym, co przechyla czarę na plus dla niniejszych opowiadań, jest to, co jest kwintesencją nowelistyki w ogóle – umiejętne puentowanie opowieści. Jeśli więc Ostatni rejs, sam w sobie, jest kolejną dość sztampową – choć zgrabnie napisaną – wariacją nt. postapo, to już zakończenie bardzo historię wyróżnia. I nie tylko zaskakuje, ale i zmienia zupełnie wydźwięk opowieści. W kolejnym opowiadaniu Blok Tudor bawi się konwencją niedookreślonego zagrożenia z tamtej strony (gdziekolwiek by to było), które w wąskim wymiarze naszej przestrzeni przenika do niej... oczywiście niosąc mordercze zagrożenie. Zwodniczy blues znów pokazuje, jak Tudor zgrabnie potrafi puentować swoje opowieści, dzięki czemu wydźwięk całej historii drastycznie się zmienia. To także pokaz jej talentu, bowiem należy podkreślić, że tak jak w Ostatnim rejsie, tak i tutaj styl pisania autorki odpowiada za świetne budowanie klimatu. Ta historia mogłaby wypłynąć spod pióra Jeffery'ego Deavera, który serwował bardzo zbliżone w kreowanej atmosferze historie w zbiorach Spirale grozy i Spirale strachu. Wspomniana Finalizacja to mocno kiczowaty w fabularnym rysie horror, który zdaje się hołdem dla takich twórców, jak wzmiankowani wcześniej Herbert czy Barker. Nie jest to nowela przesadnie wybitna, przynajmniej w warstwie pomysłu. Może przez nadmierną dawkę krwawej jatki wieńczącej opowieść?
Źródło: Czarna Owca
Już o wiele lepiej wypada kolejny tekst – Lew na bramie. Ta historia również ociera się o klasyczny horror, jakiego nie powstydziłby się Stephen King. Mistrz horroru lubuje się w takich odrealnieniach, demonizowaniu pozornie niewinnych przedmiotów oraz starannym budowaniu tła dla przedstawianych wydarzeń. Gloria to historia w konwencji thrillera, wykorzystująca zresztą postać tytułowej Glorii – bohaterki wcześniejszych powieści Tudor. Opowiadanie znów trochę w stylu Deavera, ale nie jest konieczna znajomość wcześniejszych książek z tą postacią, by zrozumieć puentę. Wręcz przeciwnie – ta nowela zaostrza apetyt na poznanie innych historii z nietuzinkową windykatorką. Nie jestem Tedem to prosta historyjka z dość oczywistym przekazem oraz wskazaniem, jak bolesna może się okazać nasza ludzka próżność, za którą ponosimy konsekwencję, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Mało straszne, ale mimo to niezłe opowiadanie. Koniec świata, jaki znamy to jedna z najlepszych nowel w zbiorze, znów mocno kojarząca się z twórczością Kinga albo jego syna, Joe’go Hilla. Solidnie zarysowana w tle apokalipsa, niejako początek postapokaliptycznego świata oraz ojciec z niewidomą córką, próbujący schronić się w położonym na odludziu domu przyjaciela. Ale czy cokolwiek w tym świecie jest tym, czym się wydaje? Jakie tajemnice kryje odizolowana wiejska posiadłość? Finał jest niespodziewany i wywraca do góry wszystko, czego zdążyliśmy się dowiedzieć o świecie przedstawionym.
Powielarnia to dość prosta opowiastka o gonieniu za wyidealizowaną wizją nas samych. Ciekawe, mocno w konwencji science fiction, trochę kojarzące się z prozą Philipa K. Dicka opowiadanie. Ale takie porównanie może być tylko pochwałą. Pył z kolei jest historią zgrabnie napisaną, choć w samym fabularnym trzonie dość przewidywalną. Choć Tudor znów potrafi zgrabnie zbudować ogólne poczucie niepokoju wynikające z podważania podstawowych zasad świata przedstawionego, to jednak zakończenie okazuje się dość trywialne. Zamykające tom opowiadanie Wyspa motyli mocno kojarzy się z jedną z nowel Johna Eversona (Fiołkowa laguna ze zbioru Cokolwiek zechcesz). Towarzyszy nam poczucie osaczenia w odizolowanym miejscu, z którego nie ma ucieczki, i odrealnione zagrożenie. Pomysł Tudor jest na tyle ciekawy, że nadawałby się z pewnością na rozwinięcie do większego formatu powieściowego. Ale jako opowiadanie także świetnie daje sobie radę. Jedenaście mrocznych opowieści z niniejszego zbioru pokazuje, że Tudor solidnie odrobiła zadanie domowe z zakresu znajomości współczesnej literatury grozy. Ale też pokazuje, jak świetnymi lekturami potrafią być – mocno po macoszemu traktowane u nas – opowiadania. Spojrzenie w mrok to nie tylko ciekawa lektura dla czytelników w horrorze obytych, ale i dla tych dopiero początkujących, którym dane będzie posmakować, o co we współczesnej literaturze grozy chodzi.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj