Ostatni odcinek nie do końca nastrajał optymistycznie na dalszą część sezonu. Tym większe jest moje zdziwienie, że najnowszy stoi kilka poziomów wyżej niż swój poprzednik. Wszystkie elementy, nawet te drobne wątki z poprzednich sezonów, składają się w jedną, logiczną całość, zgrabnie uzupełniając obecne wydarzenia. Co więcej, obyło się bez dopisywania historii na siłę, a sam serial w końcu pasuje do swojego tytułu. Wszystko wskazuje na to, że reszta sezonu będzie polegała na tym, jak sprawić, by Nate nie trafił do więzienia za morderstwo na prokuratorze Millerze. Mimo jasnego kierunku to serial w dalszym ciągu leci dwutorowo. Pierwszym wątkiem jest postać Gabriela. Już wiadomo, jakie są jego intencje i dlaczego przybył do Filadelfii. Jego konfrontacja zarówno z Annalise, jak i z piątką jej studentów wychodzi świetnie. Niby znamy postać Gabriela od kilku odcinków, ale mam wrażenie, że dopiero teraz faktycznie zaczynam go rozumieć. Jego działania nie są już tak tajemnicze, a znając jego tożsamość, jesteśmy w stanie dostrzec większy kontekst jego obecności w otoczeniu Annalise. Sporym zaskoczeniem jest też jego powiązanie z Millerem, które nie wróży niczego dobrego dla samej Annalise i jej studentów. Sprawa śmierci Sama wydaje się odżywać na nowo na naszych oczach i być może będzie czekał nas powrót do samych początków serialu. Z jednej strony cieszę się na samą myśl, z drugiej jednak nie jestem przekonana, że to się uda bez topornych błędów. W każdym razie obserwuję ten wątek z zainteresowaniem, zwłaszcza teraz, kiedy prokurator Miller nie żyje. Wiąże się to bezpośrednio z drugim wątkiem serialu, czyli właśnie z morderstwem prokuratora. I tutaj właśnie rozgrywa się całe mroczne piękno tej serii. Nate, który do tej pory był tym prawowitym policjantem, za wszelką cenę stara się zatrzeć za sobą ślady i razem z Bonnie szukają sposobu, by zrzucić winę na kogoś innego. Dostajemy tutaj zgrabnie złożoną sekwencję scen, w których widać krok po kroku, jak zaczynają się poszukiwania zaginionego prokuratora i jak nasi bohaterowie reagują, by wyjść z tego bez cienia podejrzeń. Jest to jeden z najlepszych momentów odcinka, którego brakowało temu serialowi od dawna. Ponad tym wszystkim, niby nieco z boku, ale jednak w środku wydarzeń jest Annalise. Tym razem towarzyszy jej Eve, która przebywa niczym kobieta-rycerz na białym koniu. Porównanie może i trywialne, ale ciężko inaczej odebrać jej intencje ratowania Annalise, zarówno lata temu, jak i obecnie. Sceny z obiema bohaterkami są elektryzujące, w tym czasie nie ma żadnych innych rozpraszaczy, a uwaga widza powinna i utrzymuje się tylko na nich. Nawet krótka wizyta Franka nie jest w stanie odebrać nawet cienia zainteresowania od Eve i Annalise. Jedyne, do czego można mieć uwagi to nieco na siłę podkreślanie ich przeszłego (i ewentualnego przyszłego?) romansu, a zwłaszcza motyw z dzieckiem Eve trochę rozczarowuje. Mam wrażenie, że tutaj scenarzyści przedobrzyli. Co prawda Eve wydaje ponownie znikać z serialu, ale mam cichą nadzieję, że jeszcze wróci w późniejszych odcinkach. Wątek komediowy tym razem przypadł na nie kogo innego tylko Tegan, a także całe Caplan & Gold. Zarówno ona jak i Emmett mieli kilka scen, w których ciężko było się nie uśmiechnąć. Dużym plusem dla całego odcinka była scena pomiędzy Michaelą i Tegan. Relacja między tymi postaciami jest żywa, dynamiczna i sprawia wrażenie, że ta dwójka może jeszcze namieszać w całym serialu. Dodatkowo powoli wprowadza się także wątek Emmeta i jego oskarżenie o molestowanie seksualne, którym ma zająć się w przyszłości Annalise. Tym samym serial wraca również  na swoje proceduralne ścieżki i można oczekiwać, że już niedługo razem z naszymi bohaterami wrócimy do sali sądowej. Najprościej mówiąc, takich odcinków potrzeba więcej w serialu How to Get Away with Murder. Studenci Keating czują oddech przeszłości za sprawą Gabriela, Annalise musi stanąć na wyżyny swoich adwokackich umiejętności, by wypełnić swoje obowiązki, Nate próbuje wykręcić się z morderstwa, a Bonnie odkrywa prawdę na temat niedoszłego narzeczonego. Smutną prawdę, bo okazuje się, że Miller nie był do końca tak negatywną postacią, jakby sobie tego wszyscy życzyli. Tym samym fabuła staje się jeszcze bardziej skomplikowana, ale mimo wszystko trzyma się logicznej całości. Z niecierpliwością czekam na więcej, bo przyznam szczerze, że póki co druga część sezonu zapowiada się naprawdę dobrze.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj