Tytułowy Spotlight to nazwa zespołu dochodzeniowego dziennikarzy z Boston Globe, który na początku tego wieku ujawnił skrzętnie ukrywane przez Kościół Katolicki masowe molestowanie nieletnich przez księży. Film Toma McCarthy’ego koncentruje się na pokazaniu kulisów ich śledztwa oraz dylematów i wyborów, których muszą dokonać podczas zbierania materiałów do artykułu. Tłem dla śledztwa jest Boston, w którym katolicy stanowią duży odsetek mieszkańców, a sam Kościół ma duże wpływy wśród elit. Wokół molestowania panuje zmowa milczenia, a dziennikarze natrafiają na mur zbudowany z obaw i niechęci. Największym atutem filmu jest pokazanie, jak dochodzenie wpływa na życie postaci – one też nie są zawieszone w próżni, a stanowią część układanki społecznej miasta. To, co robią zawodowo, nie pozostanie bez echa w ich życiu prywatnym. Co istotne, żaden z tych dwóch elementów nie dominuje nad drugim - wzajemnie się splatają, tworząc spójny obraz. Duża w tym zasługa scenariusza i aktorów, którzy z niemal każdej sceny potrafią wycisnąć maksimum treści i emocji. Szczególnie dobrze wypadają Mark Ruffalo, Michael Keaton i Rachel McAdams, ale o żadnym członku obsady nie można powiedzieć złego słowa. Twórcom Spotlight  - oprócz pokazania historii – przyświecał jeszcze jeden cel. Mianowicie chcieli zwrócić uwagę na potęgę prasy i istotną rolę, jaką powinna spełniać w kontrolowaniu instytucji publicznych i wykrywaniu nieprawidłowości w społeczeństwie. Chodziło także o uświadomienie ludziom, jak żmudna i czasochłonna jest praca dziennikarza śledczego, a nagroda za nią wcale nie jest pewna. Obraz dziennikarza poświęcającego kilka miesięcy na jeden temat wydaje się w obecnej pogoni za sensacją coraz mniej prawdopodobny (echa tego zjawiska pojawiają się także w filmie), ale nie oznacza to, że tacy ludzie nie są nadal potrzebni. No url Czy da się stworzyć pełen napięcia film, w którym od początku do końca wszystko jest jasne? Czy ma prawo bytu thriller, w którym nie pada ani jeden wystrzał, a najbardziej dynamiczna scena polega na sprincie przez korytarz, by zdążyć przed zamknięciem urzędu? Na pytania te Spotlight odpowiada twierdząco. Mimo że zakończenie jest wiadome, a konfrontacja nie jest celem dziennikarzy, to śledzenie kolejnych etapów ich dochodzenia ogląda się z dużym zainteresowaniem i 2 godziny mijają jak z bicza strzelił. Nie bez znaczenia jest też fakt, że mimo poważnej tematyki znalazło się w obrazie miejsce także dla odrobiny humoru, który potrafi rozładować napięcie. Jednym minusem jest odrobinę chaotyczne – szczególnie dla polskiego widza – budowane wątków śledczych i sposób pozyskiwania niektórych informacji oraz dowodów. Sporo z nich bazuje na kruczkach i zwyczajach w amerykańskim prawodawstwie, więc rzeczy, które mieszkaniec USA potrafi wychwycić bez tłumaczenia, odbiorców z Europy mogą wprowadzić w delikatną konfuzję. Czy Spotlight zasługuje na Oscara dla najlepszego filmu? Trudno jednoznacznie stwierdzić, gdyż konkurencję ma zacną. Na pewno jest to jednak produkcja, którą warto obejrzeć dla świetnej gry aktorskiej, umiejętnego budowania napięcia i poważnej tematyki składającej się z kilku aspektów.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj