Jeśli w obu odcinkach (18. i 19.) większą uwagę przywiązuje się do historii Aidena i jego zemsty, to coś wyraźnie tutaj nie gra. Problem w tym, że wątek Aidena jest o wiele ciekawszy niż cała druga połowa trzeciego sezonu Zemsty, a to źle świadczy o podejściu twórców. Co prawda historia Mathisa rzuca nowe światło na tę postać i jej przeszłość, ale to powinien być wątek poboczny, nieprzytłaczający podstawowej opowieści. Najgorsze w tym jest to, że opowieść o Aidenie jest sprawnie poprowadzona, interesująca i nieźle rozbudowuje całą intrygę. Powiązanie tego wszystkiego z Pascalem oraz odkrycie kulisów przeszłości Aidena i jego związku z główną intrygą to coś, co potrafi pobudzić ciekawość. Samo działanie bohatera także jest umiejętnie zaprezentowane, aczkolwiek wątek Chapmana nie do końca wychodzi. Jak na ludzi z paranoją Mathis i Chapman zbyt łatwo doprowadzają do przechytrzenia siebie przez Pascala. Rozczarowuje zwłaszcza Aiden, który powinien był zapewnić ochronę swojemu świadkowi koronnemu.

Podejście panny Thorne po rozstaniu z Graysonami nie jest przekonujące i nie potrafi wciągnąć. Brakuje tutaj określonego celu, do którego Revenge może dążyć, tak jak w pierwszej części był to ślub, który mógł wszystko domknąć (ta historia wówczas powinna była skończyć się z klasą). Teraz w działaniach Emily pełno jest chaosu, niezdecydowania i podążania za drobnymi tropami bez opracowanego planu. Poniekąd przypomina to cały drugi sezon, który cechował się podobnymi elementami. Z jednej strony mamy całą relację z Pascalem, która jest zbyt oczywistą manipulacją Victorii. Z drugiej - wątek 19. odcinka z poprzednikiem Davida Clarke'a. Ten motyw akurat jest intrygujący, bo pierwszy raz pokazuje solidny trop, którym bohaterka może podążać, ale niestety to nadal za mało, by cokolwiek osiągnąć. Przez to Zemsta sprawia wrażenie przedłużanej na siłę, bez większego pomysłu i sensu całej historii.

[video-browser playlist="634547" suggest=""]

Najgorzej wypada trójkąt miłosny pomiędzy Danielem, Jackiem i Margot. Wszystko rozwija się po linii najmniejszego oporu - banał goni banał, a akcja kieruje się w najbardziej sztampową stronę. Rosnące spięcia na linii Jack-Margot i pogłębiająca się sympatia pomiędzy Danielem i Margot to zabiegi proste, oczywiste i momentami irytujące. Szkoda, bo kobieta sprawiała wrażenie postaci sympatycznej, która może być wyjątkiem na tle zepsutego towarzystwa. Wszystko wskazuje jednak na to, że scenarzyści chcą z nią pójść w podobną stronę co z Ashley, która także z miłej dziewczyny stała się zepsutą jędzą.

Revenge rozczarowuje, ale w ostatnich dwóch odcinkach przynajmniej coś się dzieje i zaczyna mieć to jakiś sens. Nadal jednak jest źle i niebezpiecznie blisko tragicznego poziomu drugiego sezonu.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj