Spust amerykańskiego scenarzysty i rysownika, Joego Matta, wykorzystuje przepis na sukces opracowany przez legendarnego undergroundowego twórcę "Kota Fritza" - Roberta Crumba. Należy wymieszać ze sobą: budzące zgorszenie poglądy na temat otaczającego świata, obrzydliwe przyzwyczajenia, tematykę przemilczaną w mainstreamie, bezpośrednią, dziką erotykę, soczyste dialogi i przemyślenia oraz proste, momentami prymitywne ilustracje.
Kanada to kraj słynący z syropu klonowego, hokeju na lodzie, pysznych serów, jednego z najwyższych standardów życia, małej gęstości zaludnienia, pokojowego podejścia do życia (zamykanie drzwi i posiadanie płotów występuje w owym państwie w stopniu minimalistycznym), tolerancji, serdeczności i niespotykanej gościnności. Fani obrazoburczego serialu animowanego South Park po zaznajomieniu się z treścią odcinków poświęconych temu krajowi mogą wynieść diametralnie inne wyobrażenie. Kanadyjczycy w wizji Treya Parkera i Matta Stone'a to pokręceni dziwacy o kanciastych sylwetkach, skłonności do publicznego pierdzenia i o dziwacznych upodobaniach. Dla miłośników opowieści graficznych wydawanych w ostatnich latach w Polsce Kraj Klonowego Liścia ma twarz pokręconych introwertyków tworzących odważne komiksy o autobiograficznym wydźwięku, które surowo rozliczają się z ich zaburzonymi psychikami. W tej kategorii niepodzielnie króluje urodzony desperat, Joe Matt, którego kontrowersyjna historia "Spent" (trafnie przetłumaczona jako: Spust, czyli pamiętnik onanisty pasjonata) ukazała się u nas nakładem wydawnictwa Timof Comics.
[image-browser playlist="576809" suggest=""]
W Toronto mieszkają trzej niecodzienni artyści komiksowi, których oryginalne dzieła zostały przetłumaczone na język polski w przeciągu niespełna roku. Najpierw mieliśmy niekłamaną przyjemność obcowania ze szczerą spowiedzią Chestera Browna, dotyczącą jego podejścia do związków uczuciowych i częstych kontaktów cielesnych z paniami lekkich obyczajów. Na własny koszt - Komiksowy pamiętnik bywalca burdeli opowiada o nagłej utracie wiary w miłość, chędożeniu z prostytutkami i przedefiniowaniu społecznych norm oraz zasad dotyczących sfery intymnej. W owej historii pojawiają się bliscy przyjaciele Chestera: zmanierowany Gregory Gallant, kryjący się pod pseudonimem Seth, oraz autor recenzowanego dzieła, sfrustrowany Joe Matt. Życie nie jest takie złe, jeśli starcza ci sił Setha to natomiast sentymentalna wędrówka śladami enigmatycznego artysty komiksowego Kalo oraz pean na cześć sztuki komiksowej i wybitnych twórców zajmujących się tym wyjątkowo zróżnicowanym medium. Cała trójka wymienionych mężczyzn to życiowi wykolejeńcy, samotnicy, intelektualiści, wnikliwi myśliciele, a także nihiliści uciekający od odpowiedzialności oraz obowiązków.
Z lektury niniejszego albumu wyłania się obraz paskudnego degenerata, desperata, człowieka do bólu szczerego i krytycznego wobec własnej osoby, żyjącego w hermetycznej, plugawej rzeczywistości, posiadającego szereg neuroz i nerwic nieszczęśnika. Joe Matt to erotyczny maniak – dochodzi nawet do tego, że z obsesją tworzy kasety wideo z ulubionymi scenami z filmów pornograficznych, powielanych nawet kilkukrotnie po sobie. Popęd seksualny i nieustanna masturbacja całkowicie przejęły kontrolę nad jego osobą, co wyklucza zawiązanie bliższych relacji z potencjalną wybranką. Autor Spustu to również skryty w sobie, skąpy, leniwy i żałosny cynik. Od takiego osobnika lepiej trzymać się z daleka, co zresztą czynią prawie wszyscy ludzie - oprócz wspomnianej w powyższym akapicie dwójki wiernych druhów, których połączyła miłość do starych pasków komiksowych. Przyjaciele starają się nieco zmienić Joego, choć wiedzą, że działania te z góry skazane są na porażkę. Traktują zatem gorszący nawyk degenerata jako stały element jego skomplikowanej osobowości, niejednokrotnie okrutnie żartując z jego chorych upodobań.
[image-browser playlist="576810" suggest=""]
Warstwa graficzna komiksu jest stosunkowo prosta i opiera się na powtarzanym schemacie "gadających głów". Rysunki Matta nie są tak dopieszczone i precyzyjne jak kadry Setha i Chestera Browna, a erotyczne sceny zostały ograniczone do minimum. Twórca Spustu postanowił – podobnie jak Seth w swym komiksie – pozostać przy szarej kolorystyce, kojarzonej z albumem wypełnionym zmurszałymi zdjęciami. Mamy do czynienia z opowieścią, w której obrazki stanowią wyłącznie dopełnienie nieustannie odbywających się rozmów. Na wyróżnienie zasługuje treściwa okładka rzeczonego dzieła, trafnie oddająca zawartość komiksu, oraz mysi wizerunek kolekcjonera filmów pornograficznych, Mario.
Czytaj również: "Fantastyczna Czwórka: Koniec"
Scenarzysta Pamiętnika onanisty pasjonata dokonuje udanej wiwisekcji swego wizerunku, z chirurgiczną precyzją ukazując mroczną stronę zagubionej osobowości. Recenzowany komiks jest w rzeczywistości wycinkiem jego graficznego dziennika "Peepshow", w którym to Matt powraca do lat swego dzieciństwa i młodości, wspomina związek z Trish i poszukuje przyczyn ucieczki od społeczeństwa oraz wyzbycia się godności. Miejmy nadzieję, że doczekamy się w przyszłości wydania kolejnych części szczerej kroniki owego twórcy, dzięki czemu bardziej docenimy wartość Spustu.