Mijają dwa lata od śmierci Emilii Strzałkowskiej, jednak Daniel nadal nie może sobie z tym poradzić. Sytuacji nie poprawia to, że obwinia się za śmierć ukochanej, ani tym bardziej to, że jego syn uważa dokładnie tak samo – gdyby nie Podgórski, policjantka wciąż by żyła. W tym czasie jego była żona, Weronika, wychowuje ich wspólną latorośl (nomen, omen Emilię) ze swoim, jak to podkreśla, pierwszym byłym mężem, a byli (drudzy?) małżonkowie nie mają ze sobą za wiele kontaktu. Wszystko zmienia się, gdy pojawia się nowa sprawa kryminalna, a w raz z nią pytanie – co jeśli Emilia tak naprawdę nie popełniła samobójstwa? Czytelnicy, którzy mieli przyjemność czytać jedenastą powieść Puzyńskiej, doskonale wiedzą, jaka była sytuacja z Emilią i dlatego nikt nie szuka odpowiedzi, czy Strzałkowska popełniła samobójstwo. Wszyscy czekają, kiedy Podgórski w końcu sam się o tym dowie. I tu muszę trochę rozczarować, bo minie prawie pięćset stron, nim to się stanie.  Nim dojdziemy do odpowiedzi na pytanie, co się wydarzyło w 2020 roku i jaki wpływ na to miały okoliczności z roku 2018, powrócimy do wydarzeń sprzed dwóch lat, gdy Emilia pełniłaobowiązki służbowe związane ze śmiercią Julii Szymańskiej. Jest to w pewnym sensie pożegnanie bohaterki – nie tylko dla nas, ale również dla samej pisarki i można było to odczuć. Z jednej strony było mi ciężko – jak i pewnie czytelnikom, którzy (w mniejszości) lubili Emilię – przekładać stronę po stronie, wiedząc, że to ostatni raz, gdy mamy do czynienia z nowymi przygodami tej bohaterki. Z drugiej, przyzwyczajona do zmieniających się w powieściach Puzyńskiej perspektyw, trochę byłam zmęczona tym, że ciągle oglądaliśmy wszystko oczami Strzałkowskiej. Choć ta część była istotna, mam co do niej trochę mieszane uczucia. Czytając Motylka, pierwszą książkę Puzyńskiej,  chyba nikt się nie spodziewał takiego obrotu spraw. Porównując pierwszą i dwunastą część  (tę przyjemną, kolorową obyczajówkową powieść kryminalną, z tym, co się dzieje teraz), uznalibyśmy, że to zupełnie inne historie. Dlatego też, widząc, że pisarka wchodzi w coraz poważniejsze tony, nie zdziwiłam się, że pewne postaci trochę zeszły na dalszy plan. Tak jak matka Daniela, Maria, sympatyczna, stereotypowa starsza pani. Tu powraca, co trochę cieszy (w końcu to jedna z najważniejszych kobiet w życiu głównego bohatera, który z nią mieszkał przez część sagi),  z drugiej – uwydatnia, jak bardzo słodka Maria nie pasuje do poważnego tonu powieści, choć rozumiem, że miała służyć za comic relief, co nie zawsze niestety się udawało. Brakowało mi również w jej aspekcie naprawienia „szkód”, jakie zostały jej postaci uczynione. Dziwnie oglądało się ją i Łukasza, skoro odkąd ten bohater się pojawił, ona zupełnie zniknęła. Wiem, że Lipowo nie jest serią obyczajową, ale brakowało mi czasem informacji, jak Maria czuje się z tym, że jej syn popadł w alkoholizm, zdradzał żonę, miał syna. Jakie Maria miała kontakty z Emilią, Weroniką i Łukaszem? Autorka jednak tych informacji nadal nie podała. A mi trudno uwierzyć, że – za przeproszeniem – wtryniająca swój nos wszędzie Maria nie ma nic do powiedzenia na konflikt między synem i wnukiem.
Źródło: Prószyński i S-ka
Jednak wszystkie te obyczajowe wątki schodzą na drugi plan, gdyż przez  ponad osiemset stron obserwujemy bardzo rozległą sprawę kryminalną do rozwiązania. To ma swoje zalety, ale także i wady – bo naprawdę byłam ciekawa, co się z tymi bohaterami dzieje. Jak to się stało, że Weronika jest z Mariuszem? Jak wygląda ich związek? Jednak odpuszczam już ten temat, przechodząc do samej sprawy, która jest bardzo interesująca. Interesująca, acz zawiła, więc pochłaniający książkę czytelnik szybko może pogubić się w tych wszystkich powiązaniach - czy „zbrodniarczych”, czy krewniaczych. Dobrze, że na początku książki mamy spis postaci, jednak nie zmienia to faktu, że jeśli chodzi o „kto komu zło uczynił”, łatwo stracić rachubę. Dobrze, że Puzyńska nie pozostawia czytelnika samego, tłumacząc to kilka razy. To bardzo pomaga ułożyć sobie całą sprawę w głowie.
Śreżoga Puzyńskiej jest jak zwykle fantastyczna. Polecam, wszystkim tym, którzy towarzyszą już bohaterom tyle lat, bądź/i przez tyle części. Trup ścieli się gęsto, zagadka jest trudna, choć trzeba trochę poczekać nim w końcu powieść wejdzie na właściwe tory i rozpocznie się to, na co wszyscy czekają. Jednak na pewno czekać warto, gdyż zakończenie jest satysfakcjonujące. Przynajmniej dla czytelnika, bo na Daniela czekają następne niebezpieczeństwa. Jednak to, co planuje Mari Carmen, poznamy dopiero najpewniej w kolejnej książce. Czy będzie ona bardziej dla niego pechowa niż część jedenasta? Oby nie.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj