Chodzi oczywiście o jego pracę. To, że pracuje dla banku, wiedzieli wszyscy, ale nikt nie zdawał sobie sprawy z tego, czym tak naprawdę zajmuje się bohater. Zawsze odpowiadał tylko wymijającym "proszę!". Okazuje się, że słowo to jest kluczem do zrozumienia wszystkich jego działań. Dodatkowo ma to wiele wspólnego z przeszłością oraz tym, kim Stinson się stał. Może samo wytłumaczenie nie jest najlepsze, bo z Barneya zrobiono niemal superbohatera, ale motywacje, sposób działania oraz kwestia tego, skąd ma tyle pieniędzy, są już jak najbardziej w porządku. Przełykając tę porcję początkowego absurdu, dostajemy satysfakcjonujące, zabawne rozwiązanie - w sam raz na poziom, jaki reprezentuje sobą Jak poznałem waszą matkę.

Jak do wytłumaczenia doszło? W prosty sposób. Twórcy pokusili się o wprowadzenie Stinsona w stan permanentnego upojenia alkoholowego, podczas którego mówi tylko prawdę. Wszystko zostaje odpowiednio zasygnalizowane stresem przed ślubem. Podczas różnych stanów upojenia Barney inaczej się zachowuje, a Ted i Robin, korzystając z okazji, mogą poznać odpowiedzi na kilka pytań. Jednocześnie odpowiedzi te poznaje widz. Prosty, dobrze zrealizowany pomysł bez zbędnych kombinacji, za co twórcom należy się plus.

[video-browser playlist="634734" suggest=""]

Oprócz pijanego Barneya dostajemy jeszcze jeden ważny wątek: Lily ma kilka niewyjaśnionych spraw z Marshallem. Twórcy ciekawie podeszli do tematu. Bardzo spodobała mi się gadka motywacyjna w łazience, gdzie Eriksen próbuje się zmotywować do tego, aby dać radę długo uprawiać seks z żoną. Sam motyw - jak najbardziej na plus. Oczywiście można było się spodziewać, że do rozmowy wcześniej czy później dojdzie. Ciekawe jest, jak dalej poprowadzony zostanie wątek szybkiego wyjazdu Lily.

Piętnasty odcinek Jak poznałem waszą matkę trzyma dobry poziom dzięki niezłemu tempu i odpowiednio poprowadzonym wątkom. Mimo że nadal możemy mówić o pewnego rodzaju zapychaczach, to jednak poruszają one ważne dla całego serialu kwestie, więc zostaje to wybaczone. Powoli zbliżamy się do końca, warto byłoby zatem więcej czasu poświęcić tytułowej matce. Jak wskazuje tytuł kolejnego epizodu - długo wyczekiwanej postaci najprawdopodobniej dostaniemy aż w nadmiarze. Tymczasem jest się z czego pośmiać, Barney okazuje się niezłym kombinatorem współpracującym z kim trzeba i mszczącym się za odbicie mu niegdyś wielkiej miłości. Patrząc na poziom drugiej części finałowego sezonu, można uznać, że cały czas istnieje szansa na zakończenie godne i z klasą. Może nie taką, jaką prezentowały początkowe sezony, ale jednak. Trzymam za to kciuki. 

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj