Jak zawsze przy okazji serialu Star Trek: Strange New Worlds chwalić będę antologiczne podejście i prezentowanie osobnych historii na przestrzeni jednego odcinka, bo daje to ciągle wielkie możliwości twórcom. W drugim odcinku trzeciego sezonu odbywa się interesująca rozprawa sądowa, osadzoną mocno w klimacie Star Treka. Jednocześnie dostaliśmy też finał wątku z premierowego sezonu, kiedy to wyszło na jaw, że Una Chin-Riley zataiła swoje pochodzenie i fakt, że jest genetycznie zmodyfikowana. To oznaczało areszt i ostatecznie serial zmienił się na jeden odcinek w dramat sądowy, który ciągle był blisko tego, co jest ważne dla uniwersum Star Treka – kwestie społeczne i odnoszenie tego do współczesnych nam czasów. W pewnym momencie może te powiązania rzucone zostały zbyt dosłownie, kiedy Yetide Badaki jako iliryjska prawniczka łopatologicznie wskazuje na niedoskonałe podejście do prawa przez minione społeczeństwa. Ostatecznie jednak obserwowało się to z dużym zaciekawieniem, bo też skutecznie wykorzystano motyw z niesprawiedliwością prawa, które zamiast pomagać ludziom, ewidentnie im szkodzi. Ustanowione protokoły wewnątrz Gwiezdnej Floty nie są doskonałe i być może niezamierzenie, ale jednak utrwalają bezsensowne podziały. Jest zatem w nowym odcinku okazja nie tylko do tego, aby emocjonować się sądowymi potyczkami, ale też mamy pogłębiony komentarz dotyczący tego, jak traktowani mogą być inni. Odcinek zaczyna się od sceny retrospekcji skutecznie nakreślającej patową sytuację, w której znalazła się młoda Una i jej rodzice, ale też potem motywy te powracają, wskazując na źródło uprzedzeń lub strachu przed osobami modyfikowanymi genetycznie. Wszystko jest zatem utrzymane w kluczu Star Treka i bardzo istotne są tutaj też zachowania reszty załogi – Kapitan Pike najpierw prosi zaprzyjaźnioną z Uną prawniczkę o pomoc w sprawie, a potem też mocno wybrzmiewa scena, w której dowiadujemy się, że przez cztery miesiące ukrywał wiedzę na temat pochodzenia pierwszej oficerki. Powiązana ze sprawą jest też La'an Noonien-Singh, nie tylko ze względu na bycie przyjaciółką Uny, ale też przez ciążące nad nią dziedzictwo, które nie powinno jej definiować w oczach reszty załogi.
CBS
Jest zatem dalej w Strange New Worlds gatunkowa różnorodność i cieszy dobre, a może nawet bardzo dobre, przetwarzanie tropów w kluczu kosmicznych eksploracji. Nawet jeśli ostatecznie scenariusz prowadzi nas do rozwiązania dającego się łatwo przewidzieć, to jednak droga do celu urozmaicona jest bardzo ciekawymi elementami i na tym szczególnie ten drugi odcinek zyskuje. Trzeci odcinek chyba jeszcze bardziej przypadł mi do gustu i tutaj nie musieliśmy długo czekać na rozwinięcie wątku wspomnianej w tej recenzji La'an. Mamy tym razem nie tylko podróże w czasie, ale też bardzo ciekawe połączenie humoru, romansu i dramatu. Najpierw bowiem James Kirk nie może przejść przez obrotowe drzwi, potem umacnia swoją relację z La'an, a na koniec zostaje postrzelony i ostatecznie bohaterka powraca do swojego czasu, w którym nigdy nie miało miejsca to, co przeszła z Jimem. Nie może nawet o tym nikomu powiedzieć i chociaż jej przygoda mogłaby być na pewnym poziomie oczyszczająca, to jej łzy z końcówki są słodko-gorzkie i zawsze jest to duży dramat dla osoby, która musi takie doświadczenia trzymać w sobie. Zatem chociaż lądujemy na Ziemi z XXI wieku, a dokładniej w Kanadzie, to wciąż mamy bardzo Star Trekowy odcinek. Jest tu ekscytująca opowieść o alternatywnej linii czasowej, ale jednocześnie to okazja dla bohaterów, aby porozmawiać o swoich utopiach i docenić dla nas tak prozaiczne rzeczy jak zachód słońca. Wybrzmiewa więc nieco romantyczna, ale też melancholijna strona tego odcinka.
Materiały prasowe
+5 więcej
Chociaż antologiczna formuła serialu pozwala w wyjątkowy sposób skupić się na konkretnej postaci i mocno pchnąć jej wątek do przodu, tak jednocześnie zawsze jest to ryzyko braku powiązania serialu z większą całością. W obu odcinkach tego sezonu praktycznie tego nie było, co dla jednych będzie stanowiło wadę, dla innych może niekoniecznie. Jest też czasami tendencja do wykładania pewnych tropów w sposób niepotrzebnie uproszczony i dotyczy to też strony wizualnej. Fani serii na pewno docenią listy miłosne pisane przez twórców, ale przydałoby się też jednocześnie uwspółcześniać formę. Są to jednak mniejsze rzeczy i cieszy oglądanie Star Treka w wydaniu, który tak świetnie radzi sobie z opowiadaniem historii o (nie)ludziach.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj