W poprzednich odcinkach Star Trek: Strange New Worlds twórcy zaprezentowali nam między innymi rozprawę sądową oraz wizytę w Kanadzie, a teraz proponują jeszcze ciekawsze koncepty. W czwartym epizodzie (zatytułowanym Among the Lotus Eaters) kapitan Pike, La'an i doktor M'Benga utknęli na planecie Rigel VII i utracili wspomnienia. Scenarzyści po raz kolejny w bardzo pomysłowy sposób nie tylko odwołują się do tajemnic utkanych w klasycznych Star Trekach, ale też budują niezwykłe napięcie związane z tym, że każda minuta zbliża postaci do całkowitego zapomnienia. Na szczęście koncept ten nie jest tylko sztuczką, która ma zapewnić nam sympatyczną godzinę w mroźnej krainie, bo służy rozwojowi postaci. Zdarzenia te szczególnie dotykają Pike'a, który zaczyna odcinek od nieudanej kolacji z Kapitan Batel. Później musi stawić czoła swojej trudnej przeszłości, aby móc na nowo spojrzeć na teraźniejszość i ludzi, którzy go otaczają.
materiały prasowe
W zasadzie mamy do czynienia z bardzo kreatywnie opakowaną próbą odpowiedzi na pytanie, co sprawia, że jesteśmy tym, kim jesteśmy? Na planecie dochodzi bowiem do promieniowania, które z czasem dociera także do członków załogi na statku. Każda postać w tym odcinku ma okazję do ponownego zapoznania się ze swoimi nie tyle zdolnościami, co aspektami determinującymi ich sposób bycia. Widzimy to choćby w scenie dokładnego rozpoznania przez Ortegas, że jest pilotką. Uświadomienie sobie tego stanu rzeczy było dla niej niesamowicie atrakcyjną perspektywą, pozwalającą na nowo się tym cieszyć. Podobnie rozgrywa się to u reszty postaci, bo oczywiście Kapitan Pike odkrywa na nowo, dlaczego zależy mu na ludziach z jego otoczenia – i nie wynika to tylko z tego, że ma taki, a nie inny tytuł. Natomiast M'Benga mimo świetnych zdolności walki, jest przede wszystkim lekarzem i chce pomagać. Wszystko to zostało wrzucone do bardzo ciekawego otoczenia, które atrakcyjnie pozwoliło wykrzesać intrygujące wątki o postaciach. Przez moment przebąkuje nawet mroczna natura Pike'a – mam nadzieję, że w przyszłości będzie to ponownie eksplorowane. Inna sprawa, że trudno ocenić, jak bardzo atrakcyjna jest jego miłosna relacja z Kapitan Batel. Za mało czasu poświęcono temu duetowi, ale może jest to dopiero początek rozwijania tego wątku.
materiały prasowe
Wcale nie gorzej wypada odcinek piąty zatytułowany Charades. To już nie jest przypadek, że twórcy na tak wysokim poziomie potrafią wykorzystywać niefortunne zdarzenia. W tym przypadku mamy "zabawę" genami. Spock nagle staje się człowiekiem, co oczywiście daje nam sporo scen humorystycznych – bohater próbuje zrozumieć, co oznacza odkrywanie przed innymi swoich prawdziwych emocji. Jednocześnie jednak dużo w tym wszystkim Star Treka, bo odcinek traktuje nie tylko o kulturowych zwyczajach i różnicach, ale też o pobłażliwym czy wręcz niesprawiedliwym postrzeganiu kogoś, dlatego że ma inne geny. I wreszcie mamy kwitnącą międzygatunkową miłość, której eksplozja ma świetną podbudowę. Sytuacja związana z miłosnymi rozterkami Spocka nie jest jednak taka prosta, bo mamy tutaj swoiste starcie dwóch niezwykle ważnych dla niego punktów widzenia – logicznego i emocjonalnego – co dla pół człowieka, pół Wolkanina na pewno nie będzie łatwym orzechem do zgryzienia. Jeśli znacie kanon, to możecie domyślić się zakończeń, ale nie przeszkadza to w emocjonalnym odbieraniu tych wątków, bo momentami były bardzo urocze i zabawne, po prostu w dobrym guście. W gorzej napisanym serialu motyw uczynienia Spocka człowiekiem na pewno doprowadziłby do braku kontroli w tym absurdzie, ale twórcy Star Trek: Strange New Worlds doskonale rozumieją swoich bohaterów i kapitalnie poruszają się w przyjętej przez siebie konwencji, dzięki czemu wszystko jest trzymane w ryzach.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj