Star Wars Jedi: Ocalały rozgrywa się 5 lat po wydarzeniach z Upadłego zakonu. To samo w sobie buduje ciekawy punkt wyjścia dla fabuły, która poprzez retrospekcje pozwala pogłębić relację pomiędzy postaciami. Bohaterowie nie działają już razem, każdy poszedł w swoją stronę. Jest to zabieg dość znany w popkulturze, ale twórcy wiedzą, jak opowiadać historię, więc to sprawdza się znakomicie. Z czasem odkrywamy, co dzieje się u Greeza, Merrin i Cere. To sprawia frajdę, bo spotkanie po latach ma znaczenie i emocjonalny ładunek, i zostało ciekawie wykorzystane do ciągłego aktualizowania umiejętności Cala – choćby przez wspomniane retrospekcje, gdy w pewnych momentach Kestis przypomina sobie lekcje Cere, która stała się jego mentorką. Relacje pomiędzy postaciami nadal dobrze napędzają grę, a fani Merrin i Cala jako potencjalnej pary dostają odpowiedzi na pytania, które na pewno się pojawiły.  Sama fabuła jest ciekawie skonstruowana i nie ma wrażenia powtarzalności po tym, co widzieliśmy w części pierwszej. To, co mnie szczególnie pozytywnie zaskoczyło, to odejście od Imperium jako zbiorowego antagonisty. Nie zrozumcie mnie źle – walczymy z nimi, bo to czasy, gdy urośli w siłę i są wszędzie (9 lat przed Nową nadzieją). Jednak historia bardziej skupia się na intrydze związanej z czasami Wielkiej Republiki, co jest pomysłowe, świetnie łączy grę z faktami z uniwersum, a czasem nawet nas zaskakuje. Czarne charaktery są silne, mają armię i stanowią swoisty dowód na to, że Gwiezdne Wojny to bogactwo historii, bo nawet w czasach Imperium można stworzyć opowieść z zagrożeniem innym niż to oczywiste. Takim, które nie musi być na skalę galaktyczną, bo choć ma znaczenie w ogólnym rozrachunku, to jednocześnie jest w jakimś stopniu kameralne. Cal nie bierze udziału w wydarzeniach z filmów i siłą rzeczy w takim kierunku to iść musi. Dla fanów Star Wars wybierających tę grę dla fabuły jest tutaj wszystko to, czego mogliby oczekiwać. Być może czasem nie miało to tak mocnego uderzenia emocjonalnego, jak jedynka, ale nadrabiało wieloma pomysłami. Jednocześnie jednak są momenty niepotrzebnego przestoju. Gdy skupiamy się na głównej historii i chcemy przejść do nowego jej etapu, pojawia się dziwny zapychacz – poszukujemy osób, które ogólnie nie mają jakiegoś szczególnego znaczenia. To jest ciut irytujące, choć nie jest to też kompletnie pusty i pozbawiony jakiegokolwiek sensu zapychacz. Twórcy wykorzystują takie misje do pogłębienia relacji Cala z inną postacią. To docelowo odgrywa ważną rolę.

Fabuła

8 /10

Star Wars: Jedi Ocalały - swoboda działań

W grze pozytywnie zaskakuje swoboda. Oczywiście możemy skupić się w pełni na głównym wątku i brnąć do przodu, ale w trakcie dostajemy możliwość eksploracji każdej planety oraz wykonywania zadań pobocznych. Naszą bazą staje się planeta Koboh, a nie pokład Modliszki. Sprowadzanie na nią nowych postaci pozwala zyskiwać te zadania i możliwości w postaci sklepów z różnymi dobrami. To też jest związane z w miarę swobodnym działaniem na... Coruscant! Planeta odblokowywana jest na dość zaawansowanym etapie gry, ale pozwala w pełni poczuć to, czego pierwsza część po prostu nie miała. A twórcy wbrew pozorom nie stawiają też na łatwiznę, więc te poboczne rzeczy mają pomysł i warto im poświęcić czas.
fot. EA

Star Wars Jedi: Ocalały pełny nowości

Nowości w tej części jest całkiem sporo. Sam rozwój naszego Cala następuje skrupulatnie etap po etapie. Wraz z rozwojem historii przez splot wydarzeń dostajemy nowe możliwości (np. linka do wspinaczki w określonych miejscach oraz atuty zwiększające różne parametry), moce oraz broń. Takim sposobem gra pozwala między innymi oswajać zwierzęta, które w pewnych misjach są kluczowe. Możemy jeździć na dziwacznych wierzchowcach czy latać, trzymając się łap ptaka. Do tego wraz z kolejnymi etapami Ocalałego dostajemy więcej postaw walki mieczem świetlnym. Zaczynamy tak naprawdę od oczywistych: podwójny miecz a'la Darth Maul, pojedynczy, a potem wchodzą dwa miecze, duży dwuręczny miecz w stylu Kylo Rena oraz miks miecza z blasterem. Każda postawa walki ma swoje plus i minusy, więc każdy będzie pewnie zmieniać do woli, bo to możemy robić i dopasowywać do tego, co nam pasuje. Ja na przykład kompletnie nie czuję walki dwoma mieczami, ale ktoś inny może się świetnie bawić tym stylem. Ta różnorodność wypada kapitalnie w akcji i staje się użyteczna w zależności od tego, kto jest naszym przeciwnikiem. Oczywiście każda opcja ma różne dodatkowe umiejętności, w które możemy zainwestować zdobywane punkty. Pozwala to jeszcze poprawić naszą sytuację w boju i dać użyteczne ciosy. Sama walka natomiast to odtworzenie tego, co było świetne w pierwszej części, choć z pewnymi zmianami. Tym razem nasz miecz świetlny sieka każdego. Wbrew pozorom nie jest łatwo, bo sztuczna inteligencja na rozsądnym poziomie trudności sprawia, że każdy pojedynek jest wyzwaniem (nie tylko walka z bossami). Frajda jest ogromna.  W grze irytuje powielenie pewnej niedoskonałości z części pierwszej. Nie chodzi mi o to, że ciągle się wspinamy i skaczemy, bo to elementarna część tego typu gier. Są momenty z zagadkami, które nie są czytelne. Gra daje wskazówki, ale wcale to nie pomaga, a wręcz irytuje, bo czujemy, że zamiast świetnie się bawić, marnujemy czas na jakiś banał. Nie chodzi mi o to, by raczyć nas oczywistościami w tym aspekcie, a bardziej o to, że niektóre zagadki nie są jasne na pierwszy rzut oka. Jak to rozgryziemy, wydają się banalne, ale fajnie by było, jakby gra zaoferowała jasne odpowiedzi, a nie enigmatyczne wskazówki.

Rozgrywka

8 /10

fot. EA
+1 więcej
Graficznie gra wygląda zjawiskowo i momentami czuć, że pod kątem czysto wizualnym lepiej niż jedynka. To jednak wiąże się też z większymi wymaganiami, które da się spełnić na solidnej maszynie. Nawet, jeśli będzie to gra na niższych detalach, to i tak będziecie zachwyceni wizualnymi fajerwerkami. A niektóre lokacje potrafią zapierać dech w piersi. Dla mnie zdecydowanie Coruscant wygrywa i na tle tego, co było w jedynce, wyróżnia się najbardziej. Czasem były problemy z płynnością czy dogrywaniem tekstur, ale stawiam, że to wina przedpremierowej wersji i raczej trudno oczekiwać, że ten problem będzie się powtarzać po premierze.

Oprawa

8 /10

Ocena końcowa

8/10


Fabuła

8/10

Rozgrywka

8/10

Oprawa

8/10
Star Wars Jedi: Ocalały to dobra kontynuacja, która trochę idzie w hollywoodzkim stylu więcej, szybciej i mocniej, ale z rozsądkiem. Twórcy znakomicie podeszli odtwarzając to, co działało i się podobało, poprawiając jednocześnie różne drobne mankamenty. A jednocześnie pozwalając dodać wiele atrakcyjnych nowości, które urozmaicają rozgrywkę, wprowadzając do niej więcej swobody, niż kurczowe trzymanie się liniowości fabuły. To pozwala jeszcze bardziej chłonąć klimat i zaangażować się w historię. A ta wydaje się gwarantować o wiele dłuższą grę, niż część pierwsza.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj