Gwiezdne Wojny: Opowieści Jedi to nie jest pełnoprawny serial, a raczej ciekawostka i zabawa Dave'a Filoniego historiami, które chciał opowiedzieć, ale nie miał jeszcze możliwości. Nie jest to jednak produkcja bez znaczenia, bo pod kątem fabularnym oba wątki serialu są ważne dla kanonu i rozwoju postaci. Dodajmy, że odcinki trwają zaledwie 10 minut. Można więc to traktować jako krótką odskocznię, która dostarczy wrażeń. Czy jednak na pewno ją zapamiętamy? Dave Filoni ma obsesję na punkcie Ahsoki, ale jej historia w tym sezonie nie wzbudza emocji. Nie zrozumcie mnie źle – nie oznacza to, że jego pomysły są kiepskie czy nieciekawe. Po prostu Ahsoka jest przez niego tak eksploatowana, że jej wątek w Opowieściach Jedi wydaje się marnowaniem potencjału produkcji. Jednocześnie jednak porusza rzeczy istotne – np. szkolenie Anakina, które pozwoliło jej przetrwać Rozkaz 66. Brutalne, okropne i wręcz niemożliwe do wykonania, ale zarazem pokazujące to, jak młody Skywalker nieświadomie przygotował ją na najgorsze. Problem w tym taki, że premierowy odcinek z jej narodzinami i pierwszym intuicyjnym wykorzystaniem Mocy nie jest czymś, co porywa. Lepiej natomiast wypada ostatni odcinek, gdy jako Ashla próbuje żyć w czasach Imperium i ma dość walk. To ten moment, gdy wspomniana "obsesja" Filoniego nadaje jej charakter, a my przypominamy sobie, dlaczego ta postać jest tak fantastyczna. Jej starcie z Inkwizytorem jest zaskakujące. Podkreśla jej niezłomność! Jest w tym klimat Gwiezdnych Wojen w dobrym wydaniu. Uważam jednak, że Ahsoka – która niebawem będzie miała swój serial aktorski – powinna ustąpić miejsca innej postaci, bo jednak jej wątek był mi zupełnie obojętny.
fot. Disney+
+5 więcej
Drugi wątek serialu skupia się w pełni na Dooku. To tylko dowodzi temu, że Ahsoka jest tu niepotrzebna i zabrała czas ekranowy komuś, kto go potrzebuje, by zaistnieć. Historia Dooku jest podzielona na trzy odcinki. Początkowo może się wydawać, że są to różne opowieści bez motywu przewodniego. Nic bardziej mylnego! W trzecim odcinku byłem pod wrażeniem tego, jak Dave Filoni znakomicie to przemyślał i dopracował. Dostajemy wątek ubogacający kanon Gwiezdnych Wojen, który nadaje hrabiemu Dooku potrzebny charakter i warstwy. Dowiadujemy się, na czym polegało jego przejście na Ciemną Stronę Mocy. Okazuje się, że ten proces trwał latami. Ukazano, co miało na to wpływ. A konkluzja jest szalenie emocjonująca, widowiskowa i w jakiś sposób poruszająca. W tym momencie doskonale wiemy, dlaczego Dooku podejmuje takie, a nie inne decyzje. I to działa. Do tego cały finał jego historii ocieka klimatem Gwiezdnych Wojen znanym z najlepszych odcinków Wojen Klonów. Serial w końcu odpowiada na pytanie, które fani sobie zadawali od ponad 20 lat. Co się stało z mistrzynią Yaddle? Pamiętamy, że Jedi z rasy Yody była w Radzie Jedi w Mrocznym widmie, ale już w Ataku Klonów jej nie widzieliśmy. Teraz dowiedzieliśmy się, kim tak naprawdę jest ta mistrzyni Jedi  – to ważny i dobry pomysł na to, by nadać jej znaczenie. Ciekawe jest to, że po raz pierwszy też powiedziano, że... rasa Yody nie mówi jak Yoda. Co prawda Yaddle mówi specyficznie (Bryce Dallas Howard wykonuje kawał dobrej roboty!), ale samo to podkreślenie, że brzmi inaczej niż Yoda, jest sympatycznym dodatkiem. Gwiezdne Wojny: Opowieści Jedi to bardzo ładnie wyglądająca ciekawostka i... nic więcej. Nie wywoła wielkich emocji. Z pewnością nie będziecie do tego wracać. Jest to jednak dobrze opowiedziana historia z klimatem Gwiezdnych Wojen – i to w najlepszym wydaniu.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj