Serial w dalszym ciągu nie odcina kuponów od swojej matki, czyli od Chirurgów. W odcinku pojawia się dr Bailey, która odwiedza swojego męża, Bena Warrena. Znana pani chirurg próbuje poznać jego pracę, zrozumieć, czym tak naprawdę jest bycie strażakiem i jakie ryzyko się z tym wiąże. Osobiście nie mam nic przeciwko jej obecności w serialu. Chandra Wilson, wcielająca się w postać dr Bailey, jak zawsze radzi sobie doskonale na ekranie i jej występy w obu serialach są najwyższej jakości. W oczy rzuca się jednak, że odcinek, jako całość, poradziłby sobie równie dobrze, gdyby jej wątek został usunięty. Jest to trochę marnowanie potencjału nie tylko jej postaci, ale czasu, który można by było przeznaczyć dla innych bohaterów. W końcu to oni stanowią silnik całej fabuły i na nich ma nam zależeć. Serial cierpi też na nadmiar elementów ekspozycyjnych. Jesteśmy w połowie sezonu, co sugeruje, że niektóre fragmenty fabuły nie muszą być tłumaczone widzom łopatologicznie, a tak niestety się jednak dzieje. Wybrano do tego jeden z najbardziej denerwujących sposobów: członkowie ekipy tłumaczą, na czym polega akcja, której się właśnie podejmują. Działa to na niekorzyść serialu. Po pierwsze ukazuje strażaków jako niekompetentnych przedstawicieli swojego zawodu, co zdecydowanie obniża realizm serialu. Każdy członek grupy powinien być przeszkolony do tych konkretnych działań. A jeśli w tłumaczeniu bierze udział Andy Herrera, która przecież walczy o stołek kapitana remizy… Wygląda to po prostu amatorsko. Po drugie serial ewidentnie traktuje swoich widzów jako mało inteligentne istoty, którym trzeba tłumaczyć po kolei to co widzi. Odbiera to całą przyjemność oglądania, a zamienia się w kiepskiej jakości wykład. Nie takich rzeczy oczekuje się od dobrej jakości serialu. Serial cierpi też na tych swoich cotygodniowych krzykach, zwłaszcza w wykonaniu pań. Konflikt pomiędzy Andy Herrerą a Mayą Bishop trwa w najlepsze i można pomarzyć tylko o cichej wojnie pomiędzy paniami. Wręcz przeciwnie, obie bohaterki, zamknięte razem w jednym samochodzie na czas obstawy medycznej jednej z policyjnych zasadzek, zmuszone są do spędzenia długich godzin w swoim własnym towarzystwie. O ile daje to możliwość poprowadzenia ciekawej narracji i zmuszenia obu pań do refleksji nad ich relacją, to jednak nie jest ona zadowalająco wykorzystana. I serial popycha je przez wszystkie możliwe etapy przyjacielskiej kłótni. Mamy więc wrzaski, obrażanie się, zdziwienie własnym zachowaniem, kilka cichych momentów, wypominki, by na końcu dotrzeć do dobrze uargumentowanego porozumienia. Gdyby nie zabawny wydźwięk niektórych części dialogu, byłby to naprawdę męczący kawałek odcinka. Scenarzyści poszli jednak po rozum do głowy i rozładowali atmosferę kilkoma ironicznymi tekstami. Szkoda tylko, że ten rodzaj relacji pomiędzy paniami, który został ustalony już na etapie pilota, jest teraz jedynie wspomnieniem. Nie takiej ewolucji bohaterów można było oczekiwać. Bardzo podobny schemat pojawia się w sprawie serialowego trójkąta miłosnego Herrera-Gibson-Tanner. Nasza urocza pani strażak, niczym chorągiewka na wietrze, skłania się w stronę strażaka Gibsona, by zaraz potem zamartwiać się do upadłego o swojego przyjaciela/kochanka, Tannera. Oczywiście ukrywany do niedawna związek z Jackiem Gibsonem przysporzył już teraz sporych komplikacji na tle zawodowym bohaterom, silnie burząc zaufanie całej grupy. Kogo wybierze roztropna pani strażak? W tym punkcie ciężko jest to przewidzieć, choć znając tego typu seriale, przyjdzie nam długo czekać na taką odpowiedź. Kolejne pytanie brzmi, czy na pewno będzie nam na tym zależeć? Mimo wszystko, serial jednak potrafi bardzo pozytywnie zaskoczyć. Co prawda to zaskoczenie jest podszyte goryczą ludzkiego cierpienia, niemniej jednak pod względem czysto serialowym - w końcu nastąpił pewien przełom. Otóż strażacy stracili w końcu jedną z ofiar i to w sposób dość bolesny. Sama akcja dotyczyła pomocy mężczyźnie uwięzionemu w samochodzie, który jest opleciony kablami wysokiego napięcia. Jak wiadomo, z prądem nie ma żartów, to i cała sytuacja była bardzo poważna. I mimo że akcja zakończyła się porażką, to jednak oglądało się z ją z najwyższą uwagę i żywymi emocjami. W końcu też Ben dostał swoje pięć minut i tych kilka scen bezsprzecznie należały do jego postaci. Zdecydowanie częściej przemawiał z niego chirurg, czy nawet anestezjolog, którym był na samym początku swojej kariery, niż strażak. Miło było zobaczyć, że jego przejście z Grey's Anatomy do Station 19 niesie ze sobą konkretne efekty. Całość tego wątku wyszła ciekawie, dynamicznie i z odpowiednią dozą dramatu. Serial utrzymuje swój poziom i zdecydowanie widać korzyści z przesunięcia uwagi w stronę pojedynczych, ale bardziej dopracowanych akcji ratowniczych, niż ich wcześniejszej mnogości. Poznajemy też coraz bardziej bohaterów serialu i z łatwością można polubić ekipe Station 19 jako zgraną całość. Nie jest to jeszcze poziom Chicago Fire, ale serial ewidentnie wyrabia sobie swoją własną markę. Na własnych zasadach, pomysłach i w swoim własnym tempie.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj