Motyw ze stażystką - pustą, rozpieszczoną córką wpływowego i bogatego biznesmena - jest wyśmienity. Właśnie w związku z nią dostajemy sporo komicznych scen, które wynikają z jej zachowania typowej nierozgarniętej blondynki. Co prawda nie wszystkie gagi się sprawdzają, bo czasem zamiast rozmieszać postać jest po prostu irytująca, ale całość wypada przyzwoicie. Dobrze wygląda konflikt pomiędzy stażystką a bohaterką graną przez Sarah Michelle Gellar.
Rozczarowaniem jest wątek trójkąta miłosnego Lauren z Zachem i Andrew. Można odnieść tu wrażenie, że twórcy odgrzewają pomysł z jednego z poprzednich odcinków, gdzie mieliśmy bardzo podobny motyw związany z jedną z klientek, lecz tam Zach rywalizował z Simonem. Przez to wrażenie nie jest zbyt pozytywne, bo cały czas towarzyszy uczucie, że oglądamy jeszcze raz to samo, ale pokazane w mniej strawnej formie. Dwa razy ten sam gag nie bawi tak samo dobrze. Twórcy The Crazy Ones powinni unikać tego typu motywów.
[video-browser playlist="633902" suggest=""]
Poprawnie wygląda próba rozwiązania problemu stażystki, która kłóci się z równie pustą przyjaciółką o pokój. Dlatego też grupa bohaterów próbuje ją przekonać, żeby ustąpiła, co jest jedynie prostym pretekstem do ukazania kilku śmiesznych scen. Szczególnie dobrze wypada Robin Williams, który potrafi rozbawić.
Najlepiej jednak wyglądają sceny po napisach, gdzie oglądamy różne wpadki. Do łez rozbawia moment, w którym Sarah Michelle Gellar wysyła Ashley Tisdale do piekła Disneya, z którego wyszła. Zważywszy na to, że Tisdale jest dawną gwiazdką studia, gag w tym kontekście wypada nadzwyczajnie zabawnie.
The Crazy Ones daje odcinek dość przeciętny, gdzie dobry koncept zostaje popsuty przez zbyt wtórne i nie najlepiej zrealizowane gagi. Widzieliśmy już zdecydowanie lepsze epizody.