Poznajcie Raya, zwykłego kartonowego testera kartonowych kasków ochronnych, który żyje w kartonowym świecie pełnym dwuwymiarowości. Ray sumiennie wykonuje swe jakże odpowiedzialne obowiązki testera sprzętu chroniącego głowę i niczym się nie przyjmuje. Po skończonej zmianie udaje się do domu, do swojej żony, gdy nagle… jego życie zmienia się o 180 stopni.
Zrządzenie losu sprawia, że w głowie Raya zagnieżdża się niebieski "pasożyt" z kosmosu o imieniu Ted. Kosmita przypadkiem znalazł się w mózgu kartonowego ludzika i zamierza to wykorzystać, żeby wrócić do swojego świata. Z kolei Ray obdarzony został nadzwyczajnymi umiejętnościami polegającymi na czytaniu w myślach i "przeklejaniu" (za pośrednictwem spaghetti-ręki, która wystaje mu z głowy) myśli i marzeń innych mieszkańców tego nietuzinkowego świata. Gdyby tylko wszystko dało się wykonać tak łatwo, jak wygląda to na papierze… Zamiast tego Ted przyprawił Raya o niemały zawrót głowy, zrobiono z niego wariata i ściga go cała policja oraz faceci w czerni. Z pomocą swoich nowych umiejętności sympatyczny główny bohater zamierza uratować siebie oraz pomóc innymi i nieproszonemu gościowi, który okupuje jego mózg. Różowa ręka, niewidoczna dla innych poza Rayem Doewoodem, potrafi nie tylko kraść cudze myśli - jest też pomocna w poruszaniu się po lokacjach. W całym kartonowym świecie, jak to w kartonach bywa, powpinane są pinezki, za których pośrednictwem i z wykorzystaniem spaghetti-ręki sprawnie przemieszczamy się po poziomach. Szczególnie przydają się one podczas ucieczki przed policją, facetami w czerni czy personelem psychiatryka, który jest jedną z aren w pełnej absurdów i doskonałego humoru przygodzie Raya.
Stick it to the Man! łączy w sobie elementy zręcznościowej platformówki oraz przygodówki z naciskiem na proste zagadki typu "przynieś to, podaj tamto". Łamigłówki są tak banalne, że nie stanowią żadnego wyzwania, z kolei elementy zręcznościowe, które znajdują się w każdym z dziesięciu rozdziałów, potrafią napsuć krwi, a z czasem przekonacie się, że w zupełności mogłoby ich nie być. Ray nie jest uzbrojony w wyszukane pukawki, nie nosi również pancerza chroniącego go przed obrażeniami. Jego jedyną bronią jest różowa packa wystająca z głowy i spryt… Wasz spryt, bo to w dużej mierze od gracza zależy, w jaki sposób wyroluje przeciwników, a ci - jak każdy z nas - marzą o różnych rzeczach. Przykładowo: jeden myśli ciągle o drzemce i z jego umysłu możemy wyciągnąć naklejkę symbolizującą krótką sjestę. Inny zaś jest nadgorliwcem, który ciągle spogląda na plakat ściganego bohatera. Wystarczy tylko odrobinkę pogrzebać w mózgu i już mamy naklejkę-maskę twarzy Raya czy charakterystyczne "Zzzzz" symbolizujące sen. Przykleimy ją na głowę któregoś z wrogów i wszyscy pozostali natychmiast ruszają w pościg za poszukiwanym lub udają się na krótką drzemkę. Na tym polega prosta, aczkolwiek sprawiająca mnóstwo frajdy mechanika gry.
Każdy z dziesięciu poziomów, które oferuje gra, został tak skonstruowany, żeby zawierał zarówno elementy przygodowe "wskaż i kliknij", jak i zręcznościowe. Te drugie są o tyle trudniejsze, że właśnie w tych sekwencjach znajduje się najwięcej przeciwników, a czasu na zastanowienie się i przemyślenie kolejnego ruchu praktycznie nie ma. Nie pozostaje Wam zatem nic innego, jak sprawdzony sposób, czyli metoda prób i błędów. Ginąć będziecie często; nie tak często jak w Dark Souls II, ale śmierć od porażenia paralizatorem zaliczycie przynajmniej kilkadziesiąt razy. Bardzo pomocne w tych sytuacjach są drukarki - a jakże - 2D, które rozlokowane są w kilku kluczowych punktach na planszy. Każda śmierć Raya to natychmiastowe drukowanie i ponowny start od ostatniego urządzenia.
Czytanie w myślach mieszkańców, odkrywanie tego, co faktycznie sądzą o swoim sąsiedzie, oraz pomaganie im w rozwiązywaniu ich codziennych trosk to w Stick it to the Man! chleb powszedni. Frajda jest niesamowita, kiedy zaspokoimy myślową potrzebę którejś z postaci pobocznych, a że często sami czerpiemy z tego profity, obudzi się w nas samarytański duch. Poza tym warto posłuchać wszystkich postaci, bo mają one swój charakter i każda przemawia innym głosem. Kartonowy świat mieni się wspaniałym urokiem i klimatem, a dwuwymiarowość produkcji stała się także elementem kpin bohaterów występujących w Stick it to the Man!. Takich smaczków jest znacznie więcej. Nie tylko grającemu wydaje się, że elementy zręcznościowe polegające na skakaniu z platformy na platformę i równoczesnym uciekaniu przed wszystkim, którzy "coś do nas mają", są nużące - również Ray nie omieszka rzucić hasłem, że tyle musi skakać, aby dotrzeć do domu. Szwedzi postanowili puścić oczko do starszych graczy, więc jedna z postaci nie myśli o niczym innym, tylko o tym, ile godzin spędziła przy grze "Silver Surfer" na NES-ie.
Stick it to the Man! to kawałek dobrej gry. Kawałek, bo za długa to ona nie jest. Dla Raya stanowi jeden zwariowany dzień z życia, dla gracza - jednie trzy, cztery godzin zabawy (w zależności od tego, jak poradzi on sobie z prostymi łamigłówkami oraz nieprzemyślanymi elementami zręcznościowymi). Produkcja niedociągnięcia nadrabia przede wszystkim nietuzinkową oprawą wizualną, która wywołuje lekki uśmiech na twarzy grającego oraz znakomicie wpasowuje się w klimat gry, humorem (bo kto nie lubi pośmiać się z głupkowatego bohatera?) i znakomitymi dialogami. Nie można o niej powiedzieć, że jest to bardzo dobry tytuł, ale również nie można jej zarzucić, że zmarnowała swój potencjał.
PLUSY:
+ oprawa audio i znakomity voice-acting,
+ nietuzinkowa oprawa wideo,
+ absurdalny humor.
MINUSY:
- długość rozgrywki,
- wciśnięte na siłę elementy zręcznościowe.