Lance Armstrong w latach swej chwały był jedną z najbardziej rozpoznawalnych ikon sportu; przyczynił się do znaczącego wzrostu popularności kolarstwa, a także stał się jedną ze światowych twarzy walki z rakiem. Ten pieczołowicie budowany przez lata image legł w gruzach, gdy w 2012 roku przedstawiono dowody jednoznacznie wskazujące, że podczas największych sukcesów stosował niedozwolony doping, w czym duży udział miał włoski fizjolog dr Michele Ferrari. Film Stephena Frearsa pt. "The Program" nie przynosi zaskoczeń osobom znającym, nawet pobieżnie, biografię amerykańskiego kolarza. Wypunktowane zostały wszystkie najważniejsze momenty: początek kariery, walka z rakiem jąder, wielki powrót i pasmo nieprzerwanych sukcesów w Tour de France aż po oskarżenia o doping i przyznanie się do winy w programie Oprah Winfrey. Dość szczegółowo zostały też pokazane sposoby, w jakie Armstrong i jego drużyna stosowali doping oraz omijali kontrole antydopingowe – czyli to, co nazywane było Programem (stąd oryginalny tytuł filmu - "The Program"). Jak przystało na film biograficzny, oko kamery koncentruje się przede wszystkim na Armstrongu, z tym że przede wszystkim interesują je mechanizmy stosowania dopingu i kolejne etapy pogrążania się w kłamstwie przez Armstronga, a za mało jest w tym emocji. Frears i scenarzyści nie zdecydowali się wejść do umysłu kolarza i pokazać jego głębsze motywacje. Owszem, niektóre pobudki pokazane są wyraziście: potrzeba zwyciężania za wszelką cenę czy siła ducha konieczna do niesamowitego wysiłku. Ale ile w postawie Armstronga jest prawdą, a ile maską? „Strategia mistrza” na to pytanie nie odpowiada. Tylko niektóre sceny sugerują, że widzimy prawdziwego Lance’a, ale większość filmu ma raczej charakter paradokumentu niż opowieści biograficznej próbującej zanalizować wszelkie okoliczności. W rezultacie wyłania się obraz bezdusznego kłamcy i manipulatora. Człowieka pysznego i butnego, który gotów jest zniszczyć wrogów (m.in. dziennikarza Davida Walsha) i odcinać się od dawnych współpracowników, którym powinęła się noga (np. Floyda Landisa, który później odegrał kluczową rolę w zbieraniu dowodów). Z drugiej strony jest to człowiek potrafiący poświęcić cenny czas dla chorego dziecka czy aktywnie wspierający akcje społeczne i charytatywne. Być może stało się tak za sprawą bazy dla filmu, którą był dokument przygotowany przez amerykańską agencję antydopingową (USADA) oraz książka napisana m.in. przez wymienionego powyżej Walsha. Sam Armstrong raczej sucho wypowiada się o swojej przeszłości – być może dlatego twórcy filmu nie mieli skąd czerpać informacji, a nie chcieli spekulować. [video-browser playlist="747930" suggest=""] Z odtworzenia postaci upadłego mistrza świetnie wywiązał się Ben Foster – i nie chodzi wyłącznie o podobieństwo fizyczne, chociaż aktorowi w kilku ujęciach udało się świetnie oddać zawadiacki uśmiech Armstronga. Warto zaznaczyć, że Foster, przygotowując się do filmu, sam zażywał środki dopingujące, by przekonać się, jaki mają one wpływ na organizm i psychikę. Być może właśnie dzięki tym doświadczeniom tak dobrze wpasował się w rolę. Pojawiło się też kilka scen, które jedynie sygnalizują wydarzenia dziejące się wokół Armstronga. Budują ogólny obraz sportowca, ale same w sobie stanowią zaledwie fragment stojącej za nimi większej historii. Przykładem może być chociażby grożenie przez Amerykanina innemu kolarzowi za zeznawanie przeciwko doktorowi Ferrariemu – w „Strategii mistrza” to jedna scena tocząca się podczas wyścigu, ale w rzeczywistości konflikt był znacznie bardziej rozbudowany i skończył się sprawą w sądzie. To zrozumiałe, że w ramach filmu nie można było pokazać wszystkich aspektów i niektóre kwestie można było jedynie zaznaczyć, inne zaś trzeba było pominąć. Jak na film o kolarzu samego ścigania nie ma wiele – trochę przebitek, kilka szybkich ujęć. Rower jest u Frearsa przede wszystkim symbolem. Niemniej „The Program” dość wiernie przedstawia fakty i stara się być obiektywna, chociaż przy skoncentrowaniu się na stosowaniu dopingu przez Armstronga siłą rzeczy narzuca ramy oceny tej kontrowersyjnej postaci. Po seansie zdanie odbiorcy się nie zmieni - dla jednych nadal będzie to największy oszust w historii sportu; dla innych najlepszy kolarz ery, w której niemal każdy wspomagał się niedozwolonymi substancjami. Człowiek na tyle dumny, że nawet po przyznaniu się nie ukorzył się tak, jak oczekiwała tego opinia publiczna.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj