Lampy zamrugały, różowy iPhone Deana doznał zakłóceń, a ekspres do kawy zyskał na znaczeniu jako duchowe walkie-talkie. Trzeba przyznać, iż bracia Winchester z niezwykłym spokojem przyjęli do wiadomości fakt, że ich dom jest nawiedzony, bardzo szybko dochodząc do wniosku, kim jest duch, który jeszcze szybciej znalazł sposób, by się z nimi skontaktować i objawić się ich oczom. Brawo dla Kevina, jako że doświadczonemu Bobby’emu Singerowi niegdyś zabrało to kilka miesięcy. Co gorsza, okazało się, że odkąd Metatron zamknął Niebo, dusze zmarłych nie mogą przedostać się na drugą stronę i w "przejściu" robi się tłoczno. Dzięki współtowarzyszom niedoli młody prorok dowiedział się, że jego matka żyje, i poprosił Winchesterów o przysługę, której ci, trawienie wyrzutami sumienia, z pewnością nie potrafili odmówić.
"Captives" dzieli się na dwa wątki: braci odkrywających tożsamość ducha nawiedzającego Bunkier (a w efekcie usilnie poszukujących Lindy Tran) oraz Castiela, który, chcąc nie chcąc, staje oko w oko z Bartłomiejem, namawiany do współpracy przy pokonaniu Metatrona. Podział odcinka wyszedł mu na dobre, chociaż wątek Castiela był nieco nudnawy i przewidywalny, łącznie z próbą przymuszenia bohatera do zabicia "dobrego" anioła na znak gotowości do współpracy i nie mniej oklepanym motywem zabijania w obronie własnej. Pacyfista Castiel nie mógł zaatakować wcześniej, ratując "dobrego" anioła, ani zabić Bartłomieja w otwartej walce, więc czarny charakter po prostu musiał zaatakować zza pleców i zginąć haniebnie. Jeśli ktoś przyzwyczaił się do postaci Bartłomieja i oczekiwał, że wniesie ona coś ciekawego, przyszła pora na pożegnanie. Bartłomiej, Bartłomiej i po Bartłomieju.
"Nie jestem tym, kim byłem i co zrobiłem" - oznajmił Castiel, jakże wygodnie zapominając o wszystkim, czego dokonał wcześniej, w tym o rzezi tysięcy aniołów i zabawie w Boga na Ziemi. Scenarzyści chyba również zapomnieli o tym i owym, bo usiłują wmówić widzom, że Castiel nigdy nie zabijał z zimną krwią, co najwyżej w ferworze walki, a wszelkie niegodne tortury i zabijanie jeńców były winą Bartłomieja i jemu podobnych.
[video-browser playlist="633784" suggest=""]
Interesująca była grupa prowadzona przez anielicę Rebekę, na pogrzebie której schwytano Castiela: anioły żyjące pośród ludzi i starające się nie wadzić nikomu – niestety, obecnie co do ostatniego martwe. Za to Castiel zyskał nowych wyznawców, pogrobowców Bartłomieja i być może dostęp do sieci namierzającej Metatrona.
Podczas gdy aniołowie rozmawiali z aniołami na wysokim szczeblu, bracia Winchesterowie na zmianę czuwali przy ekspresie do kawy, a później błądzili po lesie w poszukiwaniu ducha informatorki z zaświatów. Dean nawet wziął ze sobą wzmiankowany ekspres do kawy, tak na wszelki wypadek, ale Candy wybrała poczciwe radio. Sam poczuł chłód, ponieważ było zimno, Crowley nie odpowiadał na telefony Deana, historia Candy była krótka, ale przejmująca, po czym okazało się, że więźniowie są przetrzymywani w magazynie rodem z Kolekcjonera kości. Dalsza akcja udowodniła, że nie należy wyśmiewać się z hipsterów, ponieważ i hipster w śmiesznych okularach może okazać się demonem.
Swoją drogą, młody demon, któremu Crowley nakazał pilnowanie więźniów tak, by włos im z głowy nie spadł, a przecież miał własne potrzeby i wymagania, był taki niedoceniany i niemal wzruszający. Zapewne przez hipsterskie okulary!
[video-browser playlist="633786" suggest=""]
Postać Lindy Tran pozostaje jedną z najciekawszych charakterów kobiecych w Supernatural, toteż miło było się przekonać, że przeżyła oraz zachował swój hart ducha, m.in. wykazując się wyjątkowym talentem do rozbrajania paneli sterujących zamkiem szyfrowym, jako że niegdyś pomagała Kevinowi w "klubie młodego elektronika". Można nią nawet straszyć demony, zwłaszcza gdy bez zmrużenia powieki wykonuje na nich egzekucje.
W "Captives" nie widać było, by piętno Kaina przydało Deanowi siły i sprawności – został ogłuszony jednym ciosem, związany i naruszony cieleśnie, choć zgrabnie usiłował wyjąć ukryty nóż i okazało się, że ma równie długie nogi co Sam (w każdym razie, jeśli chodzi o ich podstawianie w odpowiednim momencie).
Ze scen poruszających warto odnotować przemowę Deana nad ekspresem do kawy, którą duch Kevina skwitował, że za życia miał dosyć tego samoużalania się, więc tym bardziej nie zdzierży go po śmierci, pięknie przeprowadzoną, chociaż obywającą się prawie bez słów rozmowę Sama z panią Tran, w której młodszy Winchester nie potrafił ukryć faktu śmierci Kevina, oraz spotkanie Lindy Tran z uduchowionym synem.
Sytuacja między braćmi nadal pozostawia wiele do życzenia. Poczucie winy Sama nieco załagodziły słowa Kevina, że wie, iż to nie on odpowiada za jego śmierć, natomiast wyrzutów sumienia Deana zapewne nie załagodzi nic. Na pewno nie Sam, który wraz z Deanem obiecał Kevinowi, że przejdą nad wszystkim do porządku dziennego (bo słowami proroka "ich walka i drama są głupie"), po czym zniknął w korytarzu, odwracając się do brata plecami. Lekkie wahanie przy drzwiach i na tym koniec, a Dean mógł wrócić do swojego pokoju i ze słuchawkami na uszach wyciągnąć się na łóżku, zapewne po to, by znowu posłuchać "Lonely is the Night" Billy'ego Squiera, które rozbrzmiewało na początku odcinka. Wygląda na to, że motywem przewodnim "Captives" były: miłość matczyna i synowska, branie odpowiedzialności za swoje czyny, pacyfizm Castiela i walki między aniołami, ale przede wszystkim samotność starszego Winchestera balansującego na krawędzi załamania nerwowego, który pozostaje "więźniem" własnego ja.