Neil Gaiman to współcześnie jeden z najlepszych opowiadaczy historii i niezależnie, w jakim medium w danym momencie się porusza. Zarówno wychodząca spod jego pióra proza, jak i komiksowe czy filmowo-telewizyjne scenariusze mają wszystko to, co powinna posiadać wspaniała baśń. Twórca z niezwykłą lekkością porusza się po różnorakich gatunkach, tworząc barwny kolaż grozy, melancholii, dramatu i fantastyki. Gaiman niczym Terry Pratchett czy Stephen King  potrafi z każdego tematu stworzyć porywającą opowieść. Wystarczy mu krótka inspiracja z dnia codziennego, aby wykreować fantastyczny świat rządzący się własnymi zasadami. Co więcej, autor potrafi w krótkiej formie zamknąć to, co niektórym zabiera opasłe tomy. Jak olbrzymią wyobraźnię trzeba posiadać, żeby z taką lekkością snuć chwytające za serce opowieści? W Stworach nocy pięć opowiadań Neila Gaimana dostaje drugie życie. Wydane niegdyś historie zyskują oprawę komiksową, przez co nabierają nowego wyrazu. Nie są to topowe i uznane nowele, a raczej mniej popularne dzieła, w niektórych przypadkach pisane na prywatne zamówienie. Mimo pewnej niszowości wciąż jednak mamy tutaj do czynienia ze stylem Gaimana, który najzwyklejszą życiową sytuację potrafi zmienić w magiczny moment. Co ciekawe, na kartach Stworów nocy spotkamy samego pisarza, który jako główny bohater poszczególnych komiksów przeżywa mrożące krew w żyłach przygody. Każde z zawartych w zbiorze opowiadań ma w sobie coś osobliwego i przewrotnego. Przyjrzyjmy się pokrótce zawartym w tomie historiom.
fot. Egmont
Komiks rozpoczyna Arlekin i walentynki. Od razu rzuca się w oczy fotorealistyczna oprawa graficzna, która przypomina momentami album ze zdjęciami. W warstwie fabularnej mamy tutaj do czynienia z poetycką metaforą, która jednak szybko się kończy. Piękne wizualia, ale po opowiadaniu rozpoczynającym Stwory nocy mogliśmy spodziewać się nieco więcej. Dalej mamy Morderstwa i tajemnice, czyli kryminał z miejscem akcji w niebie. Historia ta udanie koresponduje z wcześniejszymi dokonaniami Gaimana, ale nie da się ukryć, że tutaj konwencja komiksowa nie do końca się sprawdziła. Liczne dialogi i dociekania w formie literackiej z pewnością prezentowały się lepiej niż na monotonnych i powtarzających się klatkach komiksowych.
Dalej na szczęście jest dużo lepiej. Stwory nocy to opowiadanie z Gaimanem w roli głównej, będące wspaniałym peanem dla kotów. Córka sów natomiast to prosta anegdota z dreszczykiem, której tajemnica kryje się w samym tytule. Ozdobą komiksu jest natomiast rozdział Fakty w sprawie odejścia panny Finch. Śmieszno-straszna historia, w której znów na pierwszym planie znajduje się Neil Gaiman. Jest to jedno z ulubionych opowiadań autora, więc nic dziwnego, że zostało ono odświeżone w formie obrazkowej. Komiks zamyka natomiast przewrotne Zakazane narzeczone niewolników bez twarzy w sekretnym domu nocy straszliwych żądz. Główny bohater opowiadania zamieszkuje krainę żywcem wyjętą z koszmarnego fantasy. Nieumarli, potwory, duchy i tak dalej. Mężczyzna jest pisarzem, ale nie czuje się dobrze, opisując szarą rzeczywistość, w której bytuje. Postanawia stworzyć coś w gatunku fantasy. Sięga więc po konwencję, gdzie na pierwszym planie znajdują się samochody, maklerzy giełdowi, stare dobre małżeństwa i spacery w parku. Neil Gaiman doskonale bawi się formą i po raz kolejny odnosi sukces na tym polu.
fot. Egmont
+1 więcej
Wizualnie album prezentuje się bardzo dobrze. Oprawa graficzna poszczególnych komiksów jest zróżnicowana. Najlepiej pod tym względem wypada John Bolton (Arlekin i walentynki) i Michael Zulli (Stwory nocy), a nieco gorzej P. Craig Russell w Morderstwach i tajemnicach. Klasyczne podejście do grafiki świetnie koresponduje z wysmakowaną prozą Neila Gaimana. Momentami mamy wrażenie, że oglądamy album zawierający impresjonistyczne obrazy. Z drugiej strony oprawa rozdziału Zakazane narzeczone niewolników bez twarzy w sekretnym domu nocy straszliwych żądz to już stylistyka nowoczesna i awangardowa, która idealnie pasuje do postmodernistycznego charakteru fabuły. Stwory nocy i inne historie nie jest najlepszym, co wyszło spod pióra Neila Gaimana. To bardziej dopełnienie wspaniałej i bogatej twórczości niż samodzielne wielkie dzieło. Dlatego też niezaznajomieni z komiksami i powieściami autora powinni najpierw złapać bakcyla, czytając Sandmana czy Amerykańskich bogów, a potem sięgnąć po Stwory nocy. Dla tych, którzy są za pan brat z dziełami Gaimana oczywiście to pozycja obowiązkowa – nigdy za wiele opowiadań najznamienitszego bajarza świata.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj