Sunnyside miało pomysł na przedstawienie specyficznych imigrantów uczących się być Amerykanami. Drugi odcinek pokazuje, że twórcy sami nie wiedzą, co chcą osiągnąć i - co najgorsze - jak chcą rozśmieszać. Oparcie postaci na nudnych, ogranych społecznych i rasowych stereotypach jest nudne. Trudno polubić bohaterów, skoro są oni przedstawiani w sposób pozbawiony pomysłu, a jedynie odgrzewają ciągle ten sam gag (pani pracująca na 10 etatów, bogacze nudzący się pieniędzmi itd.).  Widzimy, że twórcy teoretycznie chcą przemycać ważne treści w komediowej otoczce. Kłopot w tym, że to wszystko jest przytłoczone przez fatalną formę, kiepskie gagi i brak kreatywności. Kwestia prawnika od imigracji naciągającego naiwnych imigrantów na pieniądze to problem, który jest obecny w USA, ale w serialu zostało to potraktowane banalnie i ze zmarnowaniem talentu komediowego aktorów na czele z Kalem Pennem. Zamiast ciekawych przemyśleń i trafnych gagów, dostajemy banały i oczywistości. Nie tędy droga. Zresztą nie lepszy jest wątek bogaczy, których wykorzystuje imigrant z Mołdawii, by poprawić swój status życiowy. Powoli zmieniający się w nich pod względem zachowania i sposobu bycia, szybko traci jakikolwiek sens, bo twórcy wykorzystują wątek w sposób oklepany - postać musi wyciągnąć wniosek, że przyjaciół się nie wykorzystuje. Fantastycznie, ale gdzie w tym humor? W końcu rozmawiamy o serialu komediowym. Sunnyside nudzi kiepskimi pomysłami i opieraniem się na nudnych stereotypach. Najgorzej, że Kal Penn, który powinien być motorem napędowym tego serialu, jest zaledwie zbytecznym statystą, który pod kątem komediowym niczego nie wnosi. Trudno dostrzec szanse na poprawę poziomu.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj