Po niespodziewanym zgonie Supermana  porządku i sprawiedliwości na ulicach Metropolis strzeże  odziany w superzbroję Lex Luthor. Sytuacja ta doprowadza do powrotu nowego Człowieka ze Stali, który wraz ze swą oddaną żoną Lois i synem Jonem, osiadł w spokojnym miasteczku. Krystaliczny bohater nie ufa Lexowi i nie wierzy w jego dobre intencje. Burzliwą wymianę zdań pomiędzy odwiecznymi rywalami, przerywa nagłe pojawienie się potężnego agresora. Zamaskowani przestępcy wykradają z laboratorium Geneticron tajemniczy obiekt badań, którym okazuje się śmiertelnie niebezpieczny Doomsday. Maszyna zagłady powraca do życia, a na jego drodze staje Superman, wspierany przez Lexa Luthora oraz Wonder Woman. Niespodziewanie na polu bitwy pojawia się Clark Kent, który jest święcie przekonany o swym ludzkim pochodzeniu. Całą konfrontację z Doomsdayem obserwuje zakapturzony, pociągający za sznurki, człowiek. Jesteśmy również świadkami działania potężnej mocy, jaką posiada małoletni Jon oraz wspomnień Lois, związanych z pierwszym starciem jej męża z niszczycielem (zakończonym śmiercią Supermana). Scenariusz recenzowanego komiksu jest autorstwa docenianego artysty, Dan Jurgens. To właśnie on wykreował postać Doomsdaya i stał za jednym z najlepiej sprzedających się komiksów ze stajni DC Comics, czyli Śmiercią Supermana. Wydaje się, że nie było lepszego kandydata do odbudowania marki Action Comics. W przypadku niniejszego albumu dostajemy swoistą powtórkę z rozrywki, ponowne ukazanie zabójczej walki Supermana z Doomsdayem na ulicach Metropolis, z tymże z zupełnie innymi postaciami pobocznymi. Owszem, cieszy powrót starego Kal-Ela, kojarzonego z komiksów wydawanych przez nieodżałowane Tm-Semic, dobrze wypada kreacja Lexa Luthora oraz butnego Jona, a starcie z niemal niezniszczalnym adwersarzem jest dynamiczne i emocjonujące. Mimo wymienionych plusów, należy zauważyć, iż owa opowieść nie wnosi nic nowego do bogatego uniwersum Ostatniego Kryptończyka, a Jurgens jedynie żeruje na nostalgii i popularności swego najlepszego albumu. W rzeczonym komiksie zabrakło mi wyraźnych twistów fabularnych, a ostatecznie Doomsday nie okazuje się wcale taki groźny i potężny, jak to miało miejsce w Śmierci Supermana z 1993 roku.
Źródło: Świat Komiksu
Rysownicy poprawnie wywiązali się z postawionego przed nimi zadania. Zarówno Art Thibert, Patrick Zircher oraz Tyler Kirkham dobrze ukazali starcie z Doomsdayem. Potwór momentami wygląda dość makabrycznie i potężnie, a ciała Supermana i Wonder Woman są właściwie umięśnione. Szczególne pochwały za postać Lexa Luthora w zbroi z charakterystyczną literą S oraz właściwy ubiór dwójki członków Ligi Sprawiedliwości. Po raz kolejny możemy podziwiać apetyczne okładki poszczególnych zeszytów, a jakość wydania i tłumaczenie Jakuba Sytego stoją na wysokim poziomie.
Superman: Action Comics Vol. 1: Path Of Doom, może nie jest komiksem wyróżniającym się czy szczególnie oryginalnym, ale na pewno stanowi niezobowiązującą rozrywkę dla miłośników tego typu opowieści, zorientowanych głównie na starciu dwóch wrogich sił. Niecierpliwie czekam na rozwiązanie zagadki drugiego Clarka Kenta oraz odkrycie prawdziwej tożsamości enigmatycznego obserwatora. Wierzę bowiem w kreatywność i pomysłowość Dana Jurgensa.  
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj