W zeszłym tygodniu zwracałem uwagę na pewną powtarzalność w narracji. Tym razem Superman i Lois robi wszystko, żeby ten argument nie mógł ponownie się pojawić.
Serial
Superman i Lois do tej pory mocniej stawiał akcenty na problemy rodzinne i relacje między bohaterami, sprytnie dokładając do tego widowiskowe sceny z udziałem Człowieka ze stali. Tym razem zafundowano nam odwrócenie fabularnych wektorów. Większą część czasu antenowego przeznaczono na postać graną przez
Wole Parksa i była to jak najbardziej dobra i potrzebna decyzja.
Do tej pory myśleliśmy, że mamy do czynienia z Lexem Luthorem z innej rzeczywistości i jego udział w tej produkcji był raczej marginalny, czego nie zapowiadał pierwszy epizod. Postać Parksa zaczęła od dużego uderzenia, potem pomagał Lois Lane w jej śledztwie, aż wreszcie odkryto przed nami prawdopodobnie wszystkie karty, jeśli chodzi o tę postać. Można mieć zastrzeżenie, że zbyt szybko, ale to ten moment sezonu, że wypadało zapewnić pewne rozstrzygnięcia. Takim jest chociażby informacja, że to nie Lex Luthor, ale znany z komiksów John Henry Irons, kultowa postać walcząca pod pseudonimem Steel. W sekwencji jego starcia z Supermanem korzysta nawet z młota, co tylko uzasadnia pojawienie się serialowej wersji antagonisty znanego z powieści graficznych.
Zwrócono fabułę w kierunku Johna, ale wciąż mieliśmy do czynienia z tym samym serialem. Bardzo dobrą decyzją okazało się wprowadzenie córki antagonisty, która w relacji ze swoim ojcem może zaprezentować inną perspektywę na rodzinę. To przecież ważny motyw tego serialu, a rodzina Johna została skrzywdzona przez człowieka z literą "S" na piersi. Istotne było więc zarysowanie motywacji Ironsa, w które jako widzowie uwierzymy. Sceny retrospekcji są dość sugestywne i przyzwoicie to zadanie spełniają.
Chociaż odcinek mocno skupił się na postaci antagonisty, to jednak nie zabrakło kolejnych istotnych aspektów w rozwoju wątków młodych Kentów. Celowo zastosowana została tutaj liczba mnoga, bo mam wrażenie, że od tego momentu historie obu chłopaków zaczną biec odmiennym torem. Już Jonathan nie będzie musiał ciągle ratować lub cierpieć przez brata, zaś Jordan nie będzie uzależniony od brata, jeśli chodzi o rozwój postaci. Jasne, przez to nużące wydaje się siedzenie Jordana w pokoju i cierpienie zafundowane przez brak kontrolowania swoich mocy, ale dzięki temu drugi z młodych Kentów mógł po prostu pobyć nastolatkiem. Nawet jeśli spotykają go sprawy życia codziennego, na koniec i tak zostaje największym bohaterem. Pomógł swojemu tacie w starciu z Ironsem, co pokazuje po raz kolejny, że Jonathan nie potrzebuje wielkiej mocy, żeby być jedną z najlepszych postaci w tym serialu.
Inaczej wyglądało też śledztwo Lois, bo musiała skorzystać z pomocy swoich współpracowników, a większą rolę w tym odegra Lana Lang. W mojej ocenie nie wypadło to tak ciekawie, ale na pewno dobrze było ją zobaczyć w akcji z Clarkiem. Twórcy odsłonili widzom nieco więcej kart, to był dobry moment sezonu na pewne przetasowania i odpowiedzi, zwłaszcza w kontekście postaci granej przez Parksa. Kwestią sporną na pewno będzie jakość owych decyzji, ale widzimy tutaj chociaż przemyślaną historię, która nie została spisana na kolanie i prowadzona jest na razie w satysfakcjonujący sposób. Nawet jeśli nie idzie bohaterom najlepiej, siłowe rozwiązania nie są pierwszym orężem w rękach Supermana, a wciąż istotna jest rozmowa, próba zrozumienia motywacji. I dlatego wierzę, że
Superman i Lois w kolejnych odcinkach nie zawiedzie.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h