Do tej pory w Superman i Lois mieliśmy wyraźny podział na metafizyczne wątki Clarka walczącego z potężnymi wrogami i starającego się pomóc swojemu synowi, który odziedziczył część jego mocy, a także Lois Lane prowadzącą swoje przyziemne śledztwo i próbującą uwolnić Smallville od złego szefa korporacji. Okazuje się jednak, że oba te zagrożenia szły ze sobą w parze i wszystko zmierza do spójnego zwieńczenia w 1. sezonie przygód Clarka i Lois Lane. Początkowo mogliśmy zakładać, że John Henry Irons (wcześniej znany jako Kapitan Luthor) zbrata się z Morganem Edge'em, ewidentnie mającym złe zamiary. Mogła ich połączyć chęć unicestwienia Supermana. Później okazało się jednak, że twórcy nie będą szli na skróty i pojawienie się Ironsa ma jasny cel - pokazać nam, jakie niebezpieczeństwo dla zwykłych ludzi stanowią osoby o tak ogromnej mocy jak Superman. To bardzo dobrze łączy się z Morganem, który dąży do stworzenia armii nadludzi, aby móc zapewne zawładnąć światem. Początek odcinka nie zwiastuje jeszcze tego, co ostatecznie nadejdzie w jego drugiej połowie, ale to bardzo dobrze. Takie skrupulatne prowadzenie narracji i odpowiednie rozkładanie akcentów sprawia, że każdy kolejny odcinek tego serialu jest satysfakcjonującym doświadczeniem. I nawet jeśli trafią się nieco gorsze odcinki jak tydzień temu, to wciąż każda z postaci dostaje tyle miejsca, ile potrzeba. W 9. odcinku wracamy do śledztwa Lois Lane, która korzysta też z pomocy Clarka - w końcu ten nie zapomniał, jak to jest być świetnym reporterem. Twórcy budują napięcie ostatecznej konfrontacji, podrzucając nam tropy świadczące o tym, że wszystko zakończy się w momencie, gdy Superman powstrzyma nadludzi i proces ich tworzenia, zaś samego Morgana Edge'a wsadzi za kraty. Nic bardziej mylnego, czego dowodzi ostatnia scena z odcinka. To moment kluczowy, do którego twórcy wprowadzają nas w sposób bardzo przemyślany. Po drodze mamy kilka efektownych starć, konsekwencje wdychania smogu z Kryptonitu i wciąż rozwijające się relacje wewnątrz rodziny - tutaj Clarka z Jordanem i Lois z Jonathanem. Idealnie wpasowana do tego wszystkiego jest postać generała Lane'a, który ma swoje za uszami, ale po mocnym spięciu z córką, ostatecznie zyskuje bardzo dobry moment, który mocniej łączy go z całą rodziną. To było wcześniej trudne, bo stworzył broń mogącą unicestwić zięcia. Rozumiemy jednak jego motywacje, gdy do domu Lois wpadają ludzie z supermocami.
The CW
Wszystkie wątki wewnątrz rodziny znajdują swoją spójną konkluzję. Superman i Jordan wreszcie mogą utonąć w szczerym uścisku, co wcale nie było takie oczywiste od momentu ujawnienia się jego mocy. Z kolei Lois Lane i Jonathan odbywają ważną rozmowę o życiu w rodzinie, do której należą również ludzie z nadprzyrodzonymi zdolnościami. To świetnie wybrzmiewa i oferuje widzom satysfakcję ze spędzania czasu z tymi bohaterami na przestrzeni dziewięciu odcinków.  Wreszcie mamy też niezwykle istotny moment z końcówki, który na pewno odmieni status quo serialu. Wychodzi bowiem na jaw, że Morgan Edge ukrywał znacznie więcej, niż mogliśmy początkowo przypuszczać. Na koniec zwraca się do Kal-Ela "bracie", co na pewno sprawiło szybsze bicie serca wśród komiksowych fanów. Jak to? Przecież Superman nie ma brata, a przynajmniej nie w materiałach źródłowych. Być może zatem zwrot "bracie" wynikał wyłącznie z pochodzenia z tej samej planety, ale na poznanie rodowodu postaci przyjdzie nam poczekać przynajmniej tydzień. Superman i Lois na razie zaskakuje pozytywnie i zmierza ku bardzo pomysłowemu zakończeniu, więc wypada mieć tylko nadzieję, że nie zostanie to zaprzepaszczone rozdmuchanym finałem i pozbawionym emocji starciem między dwoma mocarnymi postaciami. Aha, fani komiksów spekulują też, że być może mamy do czynienia z Zodem. No i właśnie to mógłby być ten niebezpieczny kierunek, ale nie ma na razie powodów, by stracić wiarę w twórców, którzy do tej pory radzą sobie bardzo dobrze. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj