Zaczyna się od filmu. Leonard, szukając czegoś w pudle na rupieci, odnajduje nieoddaną od siedmiu lat płytę z "Super Mario Bros.". Nie byłoby w tym nic złego (wszak każdy zapomina oddać książki do biblioteki lub filmy do wypożyczalni), gdyby nie fakt, że wypożyczył ją na kartę Sheldona. A jak dobrze wiemy, Sheldon cierpi na manię bycia uczciwym (nie licząc tysiąca innych jego przypadłości). 

Leonard, bojąc się złości dr. Coopera, nie chce mu nic mówić, ale wychodzi szydło z worka i Sheldon o wszystkim się dowiaduje. O dziwo nie jest w najmniejszym stopniu zdenerwowany. Mówi tylko, że w takich sytuacjach swędzi go mózg i czuje się nieswojo. Zaczyna się więc zakład. Leonard, żeby poczuć się jak współlokator, ubiera na nagie ciało sweter, który dostał od ciotki. Ten go ciągle drapie i gryzie, ale dopóki nie odda filmu, nie będzie mógł go zdjąć. Niestety wypożyczalnię zamknięto, właściciel umarł, a jego rodzina jest w Albanii.

Trzeba przyznać, że udał się twórcom wątek z DVD. Jest absurdalny na tyle, na ile potrafią być dziwne seriale Chucka Lorre'a, a przy tym autentycznie zabawny. Męki Leonarda i spokój Sheldona świetnie ukazano, ale najlepsza w tym wszystkich jest pointa. Fakt, że spokój Coopera brał się tylko z tego, iż ten już wpłacił kaucję (notabene 7 lat wcześniej) i czekał na odpowiedni moment dania nauczki współlokatorowi, pokazuje, jaki potrafi być. Aż żal Lenny'ego. 

[video-browser playlist="633885" suggest=""]

Drugi wątek jest jeszcze lepszy, bo i Rajesh potrafi być niezwykle komiczny (doskonała gestykulacja i mimika przy "Nienawidzę cię, Penny!" oraz "Kocham cię, Penny!"). Jego perypetie sercowe sprowadzają się do powrotu postaci Lucy. Antyspołeczna, antypatyczna i ogólnie anty-dziewczyna, bojąca się wyjść z domu do ludzi, zaczyna się chyba otwierać na świat, ale dzięki zachowaniu Penny przeprasza Raja. To miłe z jej strony; bohaterowi na pewno zrobiło się przyjemniej i lżej na sercu. Najlepsze jednak w tym wszystkim jest zakończenie, kiedy Penny umawia go na randkę z przyjaciółką. 

Ósmy odcinek Teorii wielkiego podrywu trzyma wysoki poziom. W ogóle jest to jeden z nielicznych sitcomów, które wciąż bawią. Możliwe, że to ukochana produkcja Lorre'a; możliwe, że niezwykle wdzięczny temat albo zasługa świetnie dobranych aktorów. Trudno jednoznacznie stwierdzić, co stoi za jej sukcesem, ale niech dzieje się tak dalej, bo pomimo siedmiu sezonów na karku serial wciąż bawi.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj