Nowy odcinek przygód egocentrycznej dr Hart jest dobry. Nie najlepszy, nie najgorszy, ale po prostu przyjemny. Nareszcie nie wołałam o pomstę do nieba nad zidiociałym zachowaniem postaci, a zwyczajnie cieszyłam się seansem. 42 minuty przepełnione były humorem sytuacyjnym, gdzie nawet sentymentalne rozmowy ostatecznie kończyły się zabawną puentą.

Zoe pragnie za wszelką cenę przekonać Joela do Bluebell. Alabamskie upały dają się pisarzowi we znaki, a co za tym idzie, wyidealizowany pomysł natychmiastowej wyprowadzki z Nowego Jorku przestaje być już tak romantyczny. Rankiem przychodzi moment na zimną kalkulację. Analiza rzeczy, które trzeba będzie poświęcić dla pani doktor, daje smutny wynik. Są to bowiem nie tylko miejsca, ale też ludzie. Jest to całe życie. Niezrażona Hart odważnie stawia czoło wyzwaniu i stara się pokazać Joelowi to, co w Bluebell najpiękniejsze: spokój, społeczność i gościnność. "Stara się" to kluczowy zwrot, ponieważ swoją sytuację życiową Zoe jak zwykle stawia na pierwszym miejscu, co skutkuje zaniedbywaniem obowiązków dobrej dziewczyny.

Osią napędową drugiego odcinka jest zdecydowanie wątek fałszywego związku Lemon i Wade’a. Dobre wieści szybko się rozchodzą, a mieszkańcy przy każdej możliwej okazji wykrzykują: "gorzko, gorzko". Jak to zwykle bywa w tego typu serialach, takie sytuacje nigdy nie mogą być rozwiązane w logiczny sposób. Ale to właśnie skutki decyzji podjętych przez właścicieli Rammer Jammer napędzają akcję odcinka. Twórcy jednak delikatnie odsuwają od fanów wizję ich romantycznej relacji. W trakcie całego epizodu odnosi się wrażenie, że ich układ jest i będzie podyktowany tylko przyjaźnią. Lemon jest w stanie zrezygnować ze swojego marzenia o idealnym życiu u boku perfekcyjnego mężczyzny, aby pomóc swojemu przyjacielowi. Czy z tej mąki może wyrosnąć kiedykolwiek chleb? Ja wciąż trzymam kciuki, szczególnie że sytuacja z Meatballem udowadnia, iż Lemon mimo wszystko gustuje w prostocie.

[video-browser playlist="634471" suggest=""]

Leila Gerstein nadal ma w rękawie kilka kart do odkrycia. Tym razem wyciąga asa w postaci przystojnego, młodego biznesmena – Cartera Covingtona (Ryan McPartlin). Czy Kapitan Wspaniały z Chucka i tu zachwyci widzów swoją ujmującą aparycją? Pannie Breeland już zawrócił w głowie, a myślę, że wiele fanek również zawiesiło na nim oko.

George Tucker wciąż pozostaje w zawieszeniu - ani nie rusza naprzód po rozstaniu z Tansy, ani nie cofa się do częstego przebywania w obecności Zoe Hart. Jego linię fabularną jednakże ma za zadanie popchnąć do przodu kuzynka Lavona. Dziewczyna (do której pasuje stwierdzenie "cicha woda brzegi rwie") zauroczyła się bluebellowskim prawnikiem i nie zamierza tak szybko odpuścić. Na nic zdają się argumenty o jej młodości, jego złamanym sercu i nadopiekuńczości Lavona. Sprytny plan, opracowany przez Lynly, stworzy dla niej idealną okazję, aby często przebywać w towarzystwie ukochanego.

Drugi odcinek Hart of Dixie ma w sobie nutkę południowej magii - cieszenie się małymi rzeczami, tworzenie wystawnych przyjęć z błahych powodów, ciekawe intrygi i okazje do śmiechu. Moja ocena co prawda nigdy nie osiągnie wysokiego poziomu przez fatalną grę aktorów, ale mimo wszystko uznaję ten odcinek za bardzo udany.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj