W Synu marnotrawnym Malcolm prowadzi sprawę śmierci pewnego księdza egzorcysty, który padł ofiarą rytualnego morderstwa. W toku sprawy wychodzi, że zbrodni mogła dokonać opętana osoba. Profilerowi z pomocą nieoczekiwanie przychodzi jeden z osadzonych z Martinem więźniów. Inne śledztwo bohatera dotyczy natomiast zabójstwa dyrektora prestiżowego liceum, do którego uczęszczał sam Malcolm. Podejrzani w tej sprawie stają się uczniowie, którzy podpadli kierującemu placówką. W tym czasie Martin planuje ucieczkę z zakładu.
Przyznaję po raz kolejny, że twórcom udało znaleźć się ciekawy pomysł na sprawy prowadzone przez głównego bohatera. Śledztwo związane ze śmiercią egzorcysty było bardzo dobrze kierowane pod kątem narracyjnym i tworzenia klimatu. Twórcy sprawnie wykroczyli poza sferę kryminału, aby pobawić się konwencją grozy. I przyznaję, że oglądało się to naprawdę dobrze. Udało się tutaj wykreować aurę mocno wchodzącą w przestrzeń horroru. Nie było w tym wypadku jakiegoś oryginalnego podejścia, wykorzystano popularne motywy z produkcji grozy. Jednak nie była to tania klisza, a raczej całkiem niezłe operowanie znaną konwencją opętania, wymieszane z thrillerem i czarnym humorem. To wszystko stworzyło nawet smaczny koktajl motywów.
Natomiast trochę wtórny był drugi pomysł ze zbrodnią w liceum. To, kim okazała się osoba odpowiedzialna za zabójstwo, nie było zaskakujące. Twórcy próbowali wodzić widza za nos, kierując podejrzenia w inną stronę, by za chwilę dać nam twist fabularny. Jednak nie był to zwrot akcji, który wprawiłby w osłupienie. Nie miało znaczenia, jakie zmyłki wprowadzali twórcy. Również motywacje, którymi kierowała się nasza winowajczyni, nie przekonywały mnie. Chęć ucieczki od ojca i wybranie się na studia nie sprawiają, że uwierzyłem w rozterki antagonistki. Jednak muszę przyznać, że twórcom udało się utrzymać w całej sprawie tę mroczna aurę wokół liceum i całej sprawy, za co plus.
Po raz kolejny dobrze prezentuje się główny bohater serialu. Tom Payne świetnie ogrywa emocjonalny bagaż swojej postaci. Bardzo dobrze ogląda się, jak popada w te swoje makabryczne, psychotyczne stany. I co najważniejsze wierzy się w jego rozterki. Dodatkowo (wraz z Michaelem Sheenem) cały czas sprawnie buduje toksyczną relację Malcolma i Martina. Sam Chirurg dostał interesujący nowy wątek. Kwestia potencjalnej ucieczki Martina może bowiem ustawić jego oś fabularną na bardzo ciekawym torze, z ogromnym potencjałem na pokazanie jego relacji ze światem zewnętrznym po wydostaniu się z zakładu. Zatem ta kwestia zapowiada się całkiem nieźle.
Syn marnotrawny w swoich nowych epizodach po raz kolejny udowadnia, że jest dobrym, a nawet bardzo dobrym proceduralem na serialowej mapie.