Twórcy w nowych odcinkach Syna marnotrawnego pokazują kolejne sprawy, z którymi musi zmierzyć się Malcolm i jego zespół. I tak pierwsza z nich (z zabójcą z budynku), która praktycznie w całości rozgrywa się w umyśle Brighta, była naprawdę ciekawa. Pokazanie tego alternatywnego świata, w którym Malcolm żyje w szczęśliwej rodzinie i związku z Dani, zadziałało w świetnej kontrze do wszystkiego, co do tej pory widzieliśmy w historii głównego bohatera. Ten kontrast pozwolił jeszcze lepiej wybrzmieć jego rozterkom, a okraszony dobrze skonstruowaną kryminalną zagadką prezentował się naprawdę nieźle. Szkoda, że tego samego nie można powiedzieć o drugim śledztwie, mających związek z operacjami plastycznymi. Niby prezentowało jakieś oryginalne podejście, ale przebieg tego wątku był za bardzo przewidywalny, nie tylko jeśli chodzi o tożsamość morderczyni, ale również poszczególne zwroty akcji.
Twórcy bardzo dobrze rozwijają wątek Ainsley. Już w nowych odcinkach postać prezentowała się jako pozbawiona skrupułów psychopatka. Jeśli ten element fabuły będzie dalej prowadzony z takim emocjonalnym natężeniem i napięciem, to naprawdę nie mogę się doczekać, jaki szalony finał tej historii szykują scenarzyści. A jest w tym wątku jeszcze spory potencjał, co udowodniły nowe odcinki. Ainsley już na dobre przeszła przemianę z tej trochę zagubionej bohaterki, będącej ozdobnikiem do wątku Malcolma, i stała się silną postacią ze świetną opowieścią do przekazania. Twórcy płynnie przeszli z elementu relacji Malcolma i Martina do podobnej, bardzo toksycznej więzi u Brighta i jego siostry. Zapowiada się na to, że ten wątek i trudne wybory w nim dokonane będą stanowiły o sile tego sezonu. I ja w tym momencie nie mam żadnych przeciwwskazań, aby tak było.
Twórcy całkiem nieźle nakreślili wątek relacji Martina z dr Vivian Capshaw graną przez Catherine Zetę-Jones. Dobrze pokazano różne uczucia i emocje targające tymi postaciami, od całkowitego braku zaufania i sporej dozy nienawiści do jakiegoś rodzaju sympatii. Zeta-Jones i Michael Sheen dobrze wygrywają tę toksyczną więź, jaka rodzi się między ich bohaterami. Co ciekawe, ten wątek w bardzo ciekawy sposób rezonuje z elementem fabuły Malcolma i Ainsley oraz Jessiki i jej siostry, dając pełen przekrój przedziwnej atmosfery, jaką wokół siebie roztacza rodzina Whitlych. Sama Capshaw nie zaprezentowała się jako dobrze napisana postać, jednak w duecie z Martinem tworzy naprawdę ciekawą mieszankę wybuchową, która ma potencjał na rozwój w tym sezonie i nawet po nim.
W tych wszystkich relacjach twórcy starają się przebić jeszcze z duetem Malcolm-Dani. Scenarzyści chcą budować ją w subtelny sposób, sugerując, że bohaterowie darzą się uczuciem, jednak chyba robią to zbyt delikatnie. Dlatego ten wątek trochę ginie między tymi znacznie bardziej wyrazistymi. Być może twórcy chcą poczekać z rozwojem tego aspektu na lepszy moment, bo na razie nie ma on sfery do zaprezentowania się z tej lepszej strony. Nowe odcinki Syna marnotrawnego prezentują bardzo dobry, równy poziom, chociaż mają kilka słabszych elementów. Jednak nie przeszkadzają one w oglądaniu.