Jax, Chibs i Tig są poszukiwani – nakazy aresztowania wiszą nad ich głowami, a wraz z nimi świadomość, że gdy tylko trafią za kratki, Damon Pope zlikwiduje ich błyskawicznie. Ostatnie godziny na wolności muszą poświęcić na zorganizowanie sobie ochrony w więzieniu. Jednocześnie Tig jest zdruzgotany. Był świadkiem wyjątkowo brutalnej śmierci córki i drży o życie drugiej. Ogromnej pomocy SAMCRO udziela Nero Padilla, którego postać zaczyna się ładnie rozwijać. W trakcie odcinka poznamy jedną z jego tajemnic. Po obejrzeniu „Authority Vested” upewniłam się, że pierwsze wrażenie mnie nie zmyliło – naprawdę lubię tego faceta. O ile w miarę rozwoju fabuły „Synów Anarchii” coraz bardziej czuć, że bohaterowie serialu są gangsterami, których nie chciałoby się nigdy spotkać w ciemnej uliczce, o tyle latynoski alfons sprawia sympatyczne wrażenie.
[image-browser playlist="597529" suggest=""]
©2012 FX.
Szeryf zaczyna deptać SAMCRO po piętach. Nie rozgryzł co prawda do końca, co spowodowało agresję między Synami i Dziewiątkami, ale łączy fakty, identyfikując akty agresji. Zaczyna się też dochodzenie w kwestii napadu na dom Gemmy – traf chciał, że nieobecnej w czasie włamania. Jedyną ofiarą pobicia zostaje więc Unser, który zaczyna coś podejrzewać, ale obecny szeryf go zbywa. Można się też obawiać tego, co planuje kartel Galindo.
Sama akcja trochę zwalnia względem pierwszego epizodu – pojawiają się momenty zabawne, jak chwila wparowania do domku córki Tiga czy przejażdżka Nero. Są też elementy bardzo emocjonalne – choćby chwila, kiedy Gemma dowiaduje się, co zataił przed nią Jax, jej rozmowa z Tarą czy sceny z udziałem Opiego. A zwłaszcza ta z zakończenia odcinka, która wzrusza i chwyta za gardło.
[image-browser playlist="597530" suggest=""]
©2012 FX.
Aktorsko drugi odcinek „Synów…” wypada jak zawsze znakomicie. Nawet postać Tary (Maggie Siff) nie raziła mnie tak jak zwykle. Większość obsady natomiast zachwyca. Kto? Clay (Ron Perlman), Opie (Ryan Hurst), Chibs (Tommy Flanagan)…
Drugi odcinek „SoA” co prawda nie narzuca tak okrutnego tempa jak pierwszy, ale to nie znaczy, że oglądając go, będziemy spokojnie chrupać popcorn. Emocje na ekranie są tak gęste, że zadławiłyby widza, gdyby nie chwile, w których Kurt Sutter pozwala odetchnąć dzięki rozładowaniu sytuacji żartem. W dodatku podskórnie można przecież wyczuć, że to wcale nie prognoza na cały sezon, to tylko lekki odpoczynek przed tym, co potem. A otwarcie przecież udowodniło, że będzie ostro. Więc pozostaje czekać, z wypiekami na twarzy i obawami, co zrobi Sutter, kiedy już uśpi naszą czujność…
Ocena: 9/10