Synowie Anarchii ("Sons of Anarchy") wreszcie przypominają ten rewelacyjny serial, który zachwycał nas w poprzednich latach. Uprzedzając komentarze i odnosząc się do powyższej oceny, powiem tylko tyle, że nie chciałem krzywdzić fantastycznego "Suits of Woe", wystawiając obu epizodom uśrednioną notę. Wtedy byłaby pół gwiazdki niższa. W 11. odsłonie znajdziemy jednak tyle wyśmienitych scen i wybitnych popisów aktorskich, że aż szkoda było mi tego nie docenić. Po chwili zwątpienia powracam też do bycia zwolennikiem niesamowicie wydłużonych czasów trwania odcinków. Przez 72 (!) minuty nie oderwałem się od ekranu nawet na moment. Zostały one wykorzystane w sposób perfekcyjny. Ciekawe, jak długim finałem uraczy nas Kurt Sutter... Wcale się nie zdziwię, gdy licznik wskaże bite 2 godziny.

Zacznijmy jednak po kolei, czyli od "Faith and Despondency", który także oglądało się znakomicie (aż 69 minut). Wcielił on w życie bieg wydarzeń, który napędzać będzie ostatnie epizody, i zrobił to bezbłędnie. Trzeba oczywiście wspomnieć o początkowej sekwencji odcinka, która wzbudziła w USA mnóstwo kontrowersji. Moim zdaniem można bez większych problemów odnaleźć dla niej fabularne uzasadnienie – tak po prostu bohaterowie opłakują śmierć Bobby’ego. Jest doskonałe określenie, które można tym scenom przypisać, które traci swój urok przetłumaczone na język polski, a brzmi ono: fuck the pain away. Tego właśnie byliśmy tutaj świadkami. Oczywiście z wyłączeniem Juice’a. Przez chwilę mogliśmy myśleć, że Bobby zostanie nowym Otto, ale okazuje się, że będzie nim Ortiz - o ile dożyje końca serialu.

Cały czas coś ciekawego tutaj się działo. Unser zabił wstrętnego neonazistę, SAMCRO pomściło Bobby’ego i brutalnie rozprawiło się z Mosesem (choć plan Jaxa zbyt zaskakujący nie był), a i znalazło się miejsce na pełne głębi (piszę całkiem serio) love story pomiędzy Tigiem i Venus. Historia, która do tej pory miała być humorystyczną wstawką, nabrała rumieńców i została przedstawiona z ogromna dozą emocji i dojrzałością. A duet Coates-Goggins znów błysnął. Kto by się zaś spodziewał, że Sutter zaserwuje nam też taką fantastyczną końcówkę odcinka. Jestem pod wrażeniem tego, jak znakomicie poprowadzono na przestrzeni całego serialu postać Wendy. Z niewdzięcznej ćpunki, której każdy nienawidził, przeistoczyła się z czasem w niezwykle odpowiedzialną kobietę i kochającą matkę. Zasłużyła w pełni na to, co zrobił dla niej Jax. I gdyby to wyznanie miało okazać się finałowym twistem, byłbym w pełni ukontentowany, ale Abel jeszcze zdołał nas zaskoczyć wyznaniem kluczowym dla losów tej opowieści.

[video-browser playlist="632801" suggest=""]

"Suits of Woe" zaczyna się w tym samym miejscu, w którym poprzedni epizod się zakończył. Jax nie kwestionuje słów syna i stara się za wszelką cenę dociec prawdy, co rozpoczyna prawdziwy rollercoaster wydarzeń. Nie przesadzę, jeśli stwierdzę, że Charlie Hunnam zasłużył swoim występem w tym odcinku przynajmniej na nominację do Emmy. Nigdy nie był w tym serialu taki dobry. Scena z Juice'em w więziennym pokoju przesłuchań zapisze się jako jedna z najlepszych w historii hitu FX. Jax w końcu poznał prawdę o śmierci Tary!

Poszukiwania Gemmy czas zacząć. Katey Sagal również wykonuje tu świetna robotę, przeżywając coś na kształt drogi krzyżowej i po kolei żegnając się z ukochanymi osobami. Szczególnie w pamięć zapada jej spotkanie z Nero, a Jimmy Smits także pokazuje się z najlepszej strony. Jaki los czeka bohaterkę? Trudno stwierdzić, tak samo jak nie sposób przewidzieć, czego możemy się spodziewać po 2 finałowych odsłonach (może oprócz tego, że będą bardzo długo trwać). Być może Gemma popełni samobójstwo? Chociaż tyle mogłaby zrobić dla Jaxa. Nie zrujnować mu doszczętnie życia, zmuszając go do zabicia własnej matki.

A jak rysuje się przyszłość SAMCRO? Zabicie Jury’ego mocno skomplikowało sytuację, szczególnie gdy okazało się, że zdrajcą jest Barosky. Czy Teller poświęci siebie, aby uratować klub? Wielce prawdopodobne, zważywszy że Sutter jednoznacznie dąży do tego, aby historia zatoczyła koło, a Jaxa spotkał los podobny do tego jego ojca. Chyba że z tej pętli uda mu się jakoś wyrwać.

Czytaj również: "The Walking Dead" najpopularniejszym serialem w wyszukiwarce Google

Synowie Anarchii w pierwszej części finałowego sezonu rozkręcali się powoli, ale wreszcie powrócili do wysokiej formy. Oby nasi motocykliści jechali w takim tempie już do końca serialu.  

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj